Jako, że pod filmikiem dałem komentarz już wcześniej, to wkleje tylko kopię tutaj:
"Na obecną chwilę widzę więcej minusów niż plusów. BioWare nie liczy się z lore które samo stworzyło (chociażby fakt, że w momencie, gdy ludzkość wymyśliła sobie ten projekt (czy też już ruszyła w ciemną przestrzeń), wciąż nie byliśmy zaufaną rasą na poletku galaktycznym. Jakimś cudem udało się znaleźć dziesiątki tysiecy krogan, którzy byli na tyle okrzesani, by nie rozwalić swojej arki w pierwszych minutach lotu. Jakimś cudem arki mają bardziej zaawansowaną technologię niż wojsko jakiejkolwiek rasy w Mass Effect 3. W sumie to prędkość arki musiałaby być szybsza niż zwykłego statku używającego FTL za pomocą przekaźników masy, więc w sumie mamy lepszą technologię niż Żniwiarki. Nikogo w naszej galaktyce nie obchodzi Projekt Andromeda który jest największym przedsięwzięciem w Drodze Mlecznej, nie licząc budowy Tygla. Radna asari po misji na Thessi w ME3 martwi się o przetrwanie swojej rasy (mówi, że trzeba podjąć pewne kroki, arki czy komory kriostazy jak u Protean byłyby tutaj idealne) mimo tego, że wysłała minimum 20 000 swoich babeczek na arce asari rok wcześniej. Najpierw dowiadujemy się, że Andromeda jest idealna do kolonizacji, bo skany pokazały nam tak zwane Złote Światy, które mogłby stać się dla nas nową Ziemią, bo są cacy i w ogóle. Następnie dostajemy info, że wcale tak nie jest, zasobów jest mało i o wszystko trzeba walczyć.
Choć wymagania pewnie będą wysokie, to grafika wygląda równie plastikowo co Dragon Age Inkwizycja. Scott Ryder wygląda jak kalka Cullena z lekkim liftingiem i wizytą u fryzjera na farbowanie włosów. Animacje w wielu miejscach wyglądają gorzej niż w grach z 2000 roku. System walki jest jakąś dziwną mieszanką Mass Effect 3 i Star Wars Battlefront.
Wymieniać można by dalej.
I o ile kocham Mass Effect i spróbuję zagrać w najnowszą odsłonę, tak zmagam się z myślami, że nie zdążą poprawić tak wielu błędów w 3-4 miesiace."
Dodam jeszcze fakt, że w DAI grało się całkiem dobrze, choć majstersztyk to nie był.