Serce ciemności - Tom 1. Potomkowie władców [Fantastyka] 7183 11

O temacie

Autor Nieintrygujący

Zaczęty 22.08.2014 roku

Wyświetleń 7183

Odpowiedzi 11

Nieintrygujący

Nieintrygujący

Użytkownicy
posty21
Propsy14
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Wrzucam rozdział 0 powieści zakotwiczonej w tworzonym przeze mnie uniwersum. Jest to początek pięciotomowego dzieła, przynajmniej tak w konspekcie to wygląda :). Jeśli się spodoba to postaram się co tydzień wrzucać kolejne rozdział oraz prolog.

Bym zapomniał, konstruktywna krytyka bardzo mile widziana, gdyż m.in dzięki niej możemy doskonalić to co robimy.




Rozdział 0
Na szczycie najwyższej ze strażnic Kingwair wznosiła się piramida z umieszczonych, jedna na drugiej, prawie idealnie zaokrąglonych kul. Każda w zielonym, niebieskim lub białym kolorze. Nie byłoby to nic szczególnego, gdyby nie ich ułożenie. Na każdej ze ścian nietypowego ostrosłupa wielkości małego domostwa, były kule tylko jednej barwy. Wyjątkiem była czwarta, skierowana w stronę miasta. Przykryta w całości czarnym płótnem, wykonanym z nieznanego ludzkości materiału.
Tego dnia wiatr z każdą kolejną chwilą coraz bardziej nieustępliwy w swoich staraniach, uderzając coraz to kolejnymi podmuchami, raz za razem. Próbując jakkolwiek wpłynąć na stan olbrzymiej wieży pilnującej miasta od strony wielkiej wody.  Lecz jego wysiłki były próżne chociaż może i nie do końca. Płachta zakrywająca część piramidy, doświadczona już niejednym takim zjawiskiem z każdym kolejnym razem coraz dotkliwiej je odczuwała. Delikatne nacięcia i przerwania świadczyły o zmęczeniu nieustawiczną walką z żywiołem. Wiatr jakby widząc swoją szansę zakręcił, wkradł się pomiędzy nieszczelnością materiału zacząwszy rozpierać i rozdymać narzutę. Ta próbowała dzielnie to znosić, lecz naprężone jej rogi będące spoiwem ze ścianą piramidy nie wytrzymywały. Nitka za nitką traciły jedność z resztą swego ciała. Czując to, jakby chciało się rzec, wróg z zachodu wysłał jednego z najpotężniejszych swych sług. Ten wpadł pod płachtę i skupiając całą swoją moc dokonał dzieła zniszczenia… Czarny materiał stracił styczność ze swymi narożnikami i puścił się w objęcia niewidzialnej, lecz niezwykle odczuwalnej siły.  Poddając się kolejnym falom uderzenia leciał nad domostwami niemrawego miasta by opaść tuż przed nogi młodzieńca stojącego na środku dziedzińca znajdującego się przed pałacem królewskim.
Młody człowiek, imieniem Artur zwrócił uwagę na płachtę, która niemal co by nachalnie wpadła na niego.  Spostrzegł datę – 1257- wyszytą złotymi  nićmi oraz pod nią jakąś inskrypcję w języku, którego nie potrafił odczytać. Wiatr dął tamtego dnia bardzo mocno rozczochrując długie włosy młodzieńca. Podmuch za podmuchem zderzały się z jego sylwetką i jak jeden z nich przywiał ten kawałek tkaniny tak za chwilę drugi porwał ją w dalszą podróż po mieście.
- Ojcze, co się stało w 1257 roku? - rzekł młodzieniec.
- To był bardzo ważny rok. Wszakże nie dla nas, nasza rasa wtedy nawet nie istniała, ale dla życia w całej Kardemnii. Wedle kalendarza, którym się posługujemy, nic istotnego się nie wydarzyło ale już wedle sposobu w jaki liczą dni imfy miało miejsce szalenie istotne wydarzenie. Wtedy to wymordowano Wogarów szarych, pierwsze istoty na tym lądzie. Hmm, skąd nagle takie pytanie pojawiło się w twych ustach? – odpowiedziała mu o wiele starsza od niego postać, stojąca dwa kroki przed nim.
- Widziałeś to czarne, porwane płótno, które sunęło przed chwilą pod mymi stopami? Tam była właśnie ta data wyszyta z jakimś zdaniem. Język w jakim było ono napisane był podobny do tego co kiedyś spotkałem w jednej z ksiąg często przez Ciebie przeglądanych. Tych ze starego skrzydła biblioteki.
- Doprawdy? Dziwne, ale nie czas tym sobie zaprzątać głowy. Wróćmy do Twoich rewelacji, które ze sobą przynosisz. Jesteś pewien że killaci zatopili nasz statek? Po cóż mieliby to robić? Przecież ładunek był podarunkiem. Nie chce nadwyrężać z nimi naszych dość dobrych stosunków. Wystarczy już że zarówno Skarden jak i Saumrun czyhają na nasz najmniejszy błąd.
- Jakie dobre?! Przecież właściwie ich nie ma. Nie pamiętam by kiedykolwiek jakieś poselstwo od nich do nas przybyło lub byśmy to my je posłali. Ja mam zaś naocznego świadka, który widział jakieś latające statki. Według jego relacji Ci nasi sąsiedzi zatopili okręt a następnie wyłowili dryfującą skrzynie z księgami o które Regoher prosił. Po wszystkim owe obiekty latające wróciły do krainy naszych sąsiadów z północnego-zachodu. Czy to nie jest wystarczające by stwierdzić kto za tym stoi? - z uporem maniaka młodzieniec próbował przekonać swego ojca.
- Mój synu, jak wiesz jutro wyruszam do Liberabu, na zebranie ras Kardemnii. Tam postaram się wyjaśnić z przedstawicielem killatów to zdarzenie. Należy być ostrożnym przy wyciąganiu wniosków w takich sprawach, tego wymaga odpowiedzialność za tych wszystkich ludzi pod naszym rządami – mówiąc to wskazał ręką na otaczających ich tłum.
- Nie, namiestniku Kemreti! Odpowiedzialność wymaga czynów a nie słów! – zagrzmiał Artur.
W tym momencie starszy mężczyzna cofnął się kilka kroków wstecz. Nie bynajmniej z faktu, że jego syn niezwykle się uniósł, ale z przyczyny bardziej niezwykłej. Oto trójramienna metalowa gwiazda, wbudowana w plac, zaczęła mienić się. Ramiona wielkości dorosłego człowieka zaczęły świecić zieloną, niebieską i białą barwą, każde innym kolorem. Na ich splocie stał Artur, który właśnie spostrzegł tą fascynującą osobliwość. Ludność zgromadzona na dziedzińcu zaczęła się przyglądać temu zjawisku otaczając młodzieńca stojącego w centrum niezwykłego znaku coraz mocniej  emanującego trójkolorowym światłem. Wtedy to, gdzieś za horyzontem, wzbił się ponad szczyt Wilczej Góry słup niezwykle białej energii rozświetlając nadciągający wieczór. Sięgał on aż ku górne warstwy nieboskłonu, przebijając się przez kłębiące chmury. Tłum na majdanie wstrzymał oddech nie wiedząc co się dzieje a pojedyncze jednostki zaczęły zawodzić o końcu świata. Kolorowa gwiazda błyszczała już tak intensywnie, że oślepiała wręcz każdego kto na nią spojrzał. Jeszcze moment a zapewne doszło by do paniki, do masowej ucieczki ludzi, którzy oszołomieni i struchlali obserwowali ten festiwal światła.  Nagle w jednej chwili gwiazda wybladła stając się na powrót metalowym wzorem na środku dziedzińcu a po strudze energii nie było już śladu.
- Patrzcie na strażnicę! - ktoś zakrzyknął.
Oczy wszystkich zgromadzonych przeniosły swój wzrok na wysoką wieżę ujrzawszy w pełnej okazałości dotąd zasłoniętą, czwartą ścianę piramidy. Przedstawiała ona identyczny symbol, który przed chwilą lśnił i błyszczał na placu, a nad nim górowała złota korona.
Na ten widok tłum zaczął klękać przed młodzieńcem i wiwatować a z początku nieśmiałe wołania przerodziły się w jeden wielki, co chwilę powtarzany okrzyk: „Niech żyje Artur! Niech żyje król!”
Chwycił pod rękę Kemerti swojego syna, który stał jak osłupiony, upojony okrzykami ludu. Zaciągnął go za winkiel jednego z okolicznych domostw i z wielką powagą na twarzy rzekł:
- Arturze! Wysłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Przyśpieszam swoją podróż i jeszcze dziś udaję się do Liberabu. Muszę koniecznie porozmawiać z Matylunem o tym co się właśnie stało. Ty do tego czasu schowaj się za drzwiami pałacu i nie wychodź aż do mojego lub Regohera powrotu. Na de wszystko jednak nie podejmuj żadnych decyzji. To co się właśnie wydarzyło z pewnością nie jest bez znaczenia i nie można sobie teraz pozwolić na lekkomyślność. Zrozumiałeś?
- Tak ojcze, aż za bardzo. Masz większe zaufanie do swojego poddanego, którego ochrzciłeś swą prawą ręką, niż do syna wiecznie odstawianego na bok. Mam dość życia w jego cieniu! Życia w Twoim cieniu! - z wielkim żalem wykrzyczał prosto w twarz swojego ojca.
- To nie jest tak mój ukochany i jedyny synu. Nie mam teraz czasu wszystkiego Ci tłumaczyć, każda chwila może być drogocenna. Porozmawiamy niebawem, jak wrócę.
Mówiąc to dosiadł konia, którego przed chwilą przyprowadził jeden ze strażników miejskich i w towarzystwie trzech żołnierzy ruszył w drogę. Rozgoryczony Artur z wielką niechęcią posłuchał namiestnika i uczynił jak mu polecił odgradzając się w pałacu od miasta. Tak minęła noc i kolejny dzień a zamkniętemu za murami młodzieńcowi trzy światy się działy. Nie mógł odnaleźć dla siebie miejsca ani zajęcia wciąż rozpamiętując ostatnie słowa ojca. Jednak z końcem kolejnej nocy ten stan rzeczy  miał się zmienić. Bardzo wczesnym rankiem wtargnął do pałacu jeden z generałów armii niosąc na rękach rannego człowieka.
- Natychmiast zbudzić Artura, niech co prędzej przybiegnie do sali plenarnej.
Lecz nie trzeba było go wyrywać ze snu, gdyż tej nocy nawet na chwilę go nie zaznał. Słysząc jakieś zamieszanie sam przybiegł i ujrzał Regohera z wbitą strzałą pod obojczykiem, ułożonego na materacu. Czym prędzej podszedł do niego a ten spojrzał na chłopaka i z ledwością wyszeptał:
 - Ty nie jesteś namiestnikiem. Muszę koniecznie z nim porozmawiać .
- Ojca nie ma, wyjechał. To ja Artur, syn Kemertiego. Nie poznajesz mnie?
- Syn namiestnika… dobrze… też mogę Ci to powiedzieć…  - z coraz większym trudem otwierał usta wojownik.
- Spokojnie, nie śpiesz się. Nie trać sił – powiedziawszy to młodzieniec złapał jego dłoń.
- Nie, to zbyt ważne… Her… Hercen zostało spalone… szykują się do ataku… zajęcia naszych północnych terenów… za dwadzieścia dni ich wojska przekroczą rze…
- Czyje wojska?! Czyje? - uniósł się Artur nie mogąc powstrzymać na wodzy emocji, które w nim buzowały.
- Killatów… – ostatnimi siłami wykrztusił z siebie Regoher i oddał się w objęcia bogów.
Gorzko zapłakał długowłosy człek. Chociaż jakaś cząstka jego nienawidziła ulubieńca jego ojca to jednak przyjaźń, która się miedzy nimi zrodziła przez ostatnie dziesięć lat była dużo bardziej silniejsza. Wtedy nagle wielki huk rozszedł się po sali i łomot łamanych bel. To olbrzymi głaz wpadł przez dach pałacu prosto w martwe ciało, całkowicie je zgniatając.  W ostatniej chwili udało się generałowi odciągnąć klęczącego przy Regoherze Artura, gdyż i go identyczny los by spotkał. Oszołomieni,  instynktownie  wybiegli na dziedziniec zobaczyć co się dzieje. Ujrzeli różowe jakby statki latające w czerwieni poranka. Bombardowały całe miasto uszkadzając budynek za budynkiem, przygniatając człowieka za człowiekiem. Wśród kurzu unosiło się wołanie o pomoc i zawodzenie rannych. Na ulicach panował istny chaos. Dobył syn namiestnika swojego łuku i naprężając cięciwę wypuścił strzałę w stronę jednego z podniebnych agresorów. Grot wbił się w jakiś rulon z materiału będący jedną z licznych wypustek latającego kadłuba. Po krótkiej chwili samoistnie się rozwinął i wypadła z niego, wprost pod nogi generała, nie za duża, lecz umięśniona istota – jeden z killatów. Artur już miał sięgać po kolejny pocisk, gdy najeździ zaczęli opuszczać  przestrzeń nad miastem kierując się na północ.
- Skąd mieszkańcy mglistej krainy mają latające statki? – jakby sam do siebie powiedział generał.
A opadający kurz odsłonił ogrom zniszczeń i zadanego cierpienia. Wszędzie zmasakrowani, pozbawieni kończyn ludzie, zawalone domostwa pod ciężarem bloków kamiennych i  ta wszechobecna krew która bruździła  wybrukowane uliczki miasta.
- Wszystko co mówiłem ojcu okazało się prawdą - zawodził niezwykle rozpaczliwie Artur. - Musiało tak wiele ludzi za tą prawdę zginąć, dobrych i zasłużonych Eriwolczyków.
Odwrócił się w tej chwili w stronę najwyższego stopniem żołnierza w armii namiestnika i z wielką powagą, bardzo dobitnie rzekł do niego:
- Wypraw ludzi, zbieraj armię, niech będzie gotowa do wymarszu najpóźniej za piętnaście dni. Czas odpowiedzieć czynem za te zbrodnie, czas na wojnę!
- Tak jest mój królu! – bez zawahania wyartykułował  generał i oddalił się wykonać rozkazy.
 

Tituf

Tituf

Użytkownicy
posty1481
Propsy813
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Tego dnia wiatr od samego dnia był niesamowicie nieustępliwy w swoich starań, uderzając podmuchami, raz za razem.
Ja tylko tu doszedłem...
# Są braki w interpunkcji, więc czyta się to trochę chaotycznie. Niektóre zdania (np zacytowane wyżej) mają kiepską stylistykę... " wiatr od samego dnia..." no i pewnie z winy kopiowania, błędy- " nieustępliwy w swoich starań"

Fabio

Fabio

The Modders
posty3477
Propsy2157
ProfesjaSkrypter
  • The Modders
Emm, nie wiem czy wiesz, ale jakim cudem Rozdział 0? Jak już to Prolog...

Cragann

Cragann

Użytkownicy
posty766
Propsy604
Profesjabrak
  • Użytkownicy
W samym początku nie mam pojęcia o co chodzi. Dialogi są bardzo sztuczne, poza tym miejscami nie mam pojęcia kto to mówi- jak przykładowo dwa kończące dialogi, takie rzeczy umkną w czasie czytania.
Natomiast opisy bardzo fajne, przyjemnie się czyta, z tym że miejscami są niewielkie niespójnośći, jak np. piramida, która wiem że jest, ale nie wiem co, jaka duża jest, i jak dokładniej wygląda, w tym momencie opis treściwy, musisz to poprawić.
 

Nieintrygujący

Nieintrygujący

Użytkownicy
posty21
Propsy14
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Tego dnia wiatr od samego dnia był niesamowicie nieustępliwy w swoich starań, uderzając podmuchami, raz za razem.
Ja tylko tu doszedłem...

Mógłbyś napisać z jakiego powodu? Zbyt długi opis tak błahej sprawy jak zerwanie narzuty czy odrzucająca forma przedstawienia tej kwestii?

W samym początku nie mam pojęcia o co chodzi. Dialogi są bardzo sztuczne, poza tym miejscami nie mam pojęcia kto to mówi- jak przykładowo dwa kończące dialogi, takie rzeczy umkną w czasie czytania.
Natomiast opisy bardzo fajne, przyjemnie się czyta, z tym że miejscami są niewielkie niespójnośći, jak np. piramida, która wiem że jest, ale nie wiem co, jaka duża jest, i jak dokładniej wygląda, w tym momencie opis treściwy, musisz to poprawić.


Staram się unikać zbyt dużej liczby didaskaliów informujących kto co powiedział gdyż dialogi traciły na płynności ale może wysnułem błędny wniosek. Jeśli mógłbyś jeszcze napisać co dokałdnie według Ciebie przemawia za sztucznością dialogów będę wdzięczny. Jeśli chodzi o dwa końcowe to wywnioskowałem że po przeczytaniu wcześniejszych fragmentów czytelnik wychwyci to (dlatego dałem kilka nawiązań jak wzmianka o królu czy też sformułowanie "odpowiedzieć czynem" ) ale dzięki za uwagę. Postaram się nad tym popracować. Przy okazji dowiedziałem się że nie bardzo pasuje do generała synonim dowódca.  Bym zapomniał myślałem również by jaśniej wszystko wyłożyć co jak i dlaczego ale wycofałem się z tego pomysłu gdyż przez te kilka niewiadomych kolejne rozdziały w mym odczuciu (może błędnym kto wie stąd moja prośba o opinie) są ciekawsze. Dzięki wielkie za komentarz jak i wszystkim innym którym się chciało przeczytać i jeszcze coś napisać :).

Emm, nie wiem czy wiesz, ale jakim cudem Rozdział 0? Jak już to Prolog...


Prolog to osobna kwestia i będzie wrzucony jako następny tekst za jakiś tydzień :). To jest rozdział 0, taką mam koncepcję na pierwszy tom. Dzieją się tam wydarzenia w ramach czasowych 6-7 rozdziału w innej części świata. W 1 rozdziale pojawia się Regoher a w kolejnych killaci, którzy długo nam towarzyszą. Nie chce zdradzać fabuły ale to co się wydarzyło w 0 rozdziale ma drugie dno, które w pewnym momencie wyjdzie na światło dzienne.
 

Cragann

Cragann

Użytkownicy
posty766
Propsy604
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Cytuj
Podmuch za podmuchem zderzały się z jego sylwetką i jak jeden z nich przywiał ten kawałek
tkaniny tak za chwilę drugi porwał ją w dalszą podróż po mieście.
- Ojcze, co się stało w 1257 roku?
- W 1257? Nic istotnego, chociaż czekaj. Jak dobrze przypominam sobie to
wedle kalendarza którym posługują się imfy miało miejsce szalenie
istotne wydarzenie, zwłaszcza dla nas – ludzi. Wtedy wymordowano
Wogarów, pierwszych władców Kingwair. A czemu teraz o to pytasz? –
odpowiedziała mu postać stojąca dwa kroki przed nim.
Budowa zdań ogólnie jest sztuczna, "nic istotnego, chociaż czekaj" , sam powinieneś to zauważyć.
Dopisz również jaką akcje aktualnie wykonują, nie wiadomo czy idą, czy stoją, a tutaj chodzi o wyobrażenie czytelnika, przy tym potrzeba dokładny główny zarys.

Cytuj
- Jakie dobre?! Przecież właściwie ich nie ma. Nie pamiętam by kiedykolwiek jakieś poselstwo od
nich do nas przybyło lub byśmy to my je posłali. Ja mam zaś naocznego
świadka, który widział jakieś latające statki. Według jego relacji Ci
nasi sąsiedzi zatopili okręt a następnie wyłowili dryfującą skrzynie z
księgami o które Regoher prosił. Po wszystkim wróciły do krainy naszych
sąsiadów z północnego-zachodu. Czy to nie jest wystarczające by
stwierdzić kto za tym stoi? - z uporem maniaka młodzieniec próbował
przekonać swego ojca.
Cóż, od początku nie jestem pewien kto to mówi, możesz wtrącić gdzieś między zdania takie- powiedział koń rafał, czy coś. Ważne jest to przy pierwszych dialogach, później już idzie, wiadomo, jeśli dodajesz osobę do konwersacji, to lecisz powtórki -powiedział -powiedział- -powiedział. Oczywiście samo słowo powiedział jest tu tylko przykładem.
 

Nieintrygujący

Nieintrygujący

Użytkownicy
posty21
Propsy14
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Budowa zdań ogólnie jest sztuczna, "nic istotnego, chociaż czekaj" , sam powinieneś to zauważyć.
Dopisz również jaką akcje aktualnie wykonują, nie wiadomo czy idą, czy stoją, a tutaj chodzi o wyobrażenie czytelnika, przy tym potrzeba dokładny główny zarys.

Tak właśnie czułem że o to może chodzić. Po weekendzie siądę nad tym rozdziałem jeszcze raz by trochę poleżał i zrobię poprawki.

Cóż, od początku nie jestem pewien kto to mówi, możesz wtrącić gdzieś między zdania takie- powiedział koń rafał, czy coś. Ważne jest to przy pierwszych dialogach, później już idzie, wiadomo, jeśli dodajesz osobę do konwersacji, to lecisz powtórki -powiedział -powiedział- -powiedział. Oczywiście samo słowo powiedział jest tu tylko przykładem.
Rozumiem, co do powtórki słowa "powiedział" to aż sobie spisałem wszystkie synonimy na kartce gdyż co chwilę mi było potrzebne (aktualnie jestem w trakcie tworzenia szóstego rozdziału). Jeszcze raz dzięki za opinię.

Post połączony: 2014-08-23, 14:37
Tego dnia wiatr od samego dnia był niesamowicie nieustępliwy w swoich starań, uderzając podmuchami, raz za razem.
Ja tylko tu doszedłem...
# Są braki w interpunkcji, więc czyta się to trochę chaotycznie. Niektóre zdania (np zacytowane wyżej) mają kiepską stylistykę... " wiatr od samego dnia..." no i pewnie z winy kopiowania, błędy- " nieustępliwy w swoich starań"

Dzięki wielkie. Przeleciałem cały tekst i zrobiłem jego retusz. Szczerze mówiąc sam się złapałem za głowę w niektórych miejscach. Jednak dobrze kiedyś mi ktoś powiedział że warto po kilku dniach jeszcze raz przeczytać swój utwór by niektóre rzeczy zauważyć.
 

shergar

shergar

The Modders
Darth Revan
posty872
Propsy1303
Profesjabrak
  • The Modders
  • Darth Revan
Ogólnie budowa zdań i za dużo powtórzeń, np.
Cytuj
Tego dnia wiatr z każdą kolejną chwilą coraz bardziej nieustępliwy w swoich staraniach, uderzając coraz to kolejnymi podmuchami, raz za razem. Próbując jakkolwiek wpłynąć na stan olbrzymiej wieży pilnującej miasta od strony wielkiej wody.  Lecz jego wysiłki były próżne chociaż może i nie do końca. Płachta zakrywająca część piramidy, doświadczona już niejednym takim zjawiskiem z każdym kolejnym razem coraz dotkliwiej je odczuwała. Delikatne nacięcia i przerwania świadczyły o zmęczeniu nieustawiczną walką z żywiołem. Wiatr jakby widząc swoją szansę zakręcił, wkradł się pomiędzy nieszczelnością materiału zacząwszy rozpierać i rozdymać narzutę. Ta próbowała dzielnie to znosić, lecz naprężone jej rogi będące spoiwem ze ścianą piramidy nie wytrzymywały. Nitka za nitką traciły jedność z resztą swego ciała. Czując to, jakby chciało się rzec, wróg z zachodu wysłał jednego z najpotężniejszych swych sług. Ten wpadł pod płachtę i skupiając całą swoją moc dokonał dzieła zniszczenia… Czarny materiał stracił styczność ze swymi narożnikami i puścił się w objęcia niewidzialnej, lecz niezwykle odczuwalnej siły.  Poddając się kolejnym falom uderzenia leciał nad domostwami niemrawego miasta by opaść tuż przed nogi młodzieńca stojącego na środku dziedzińca znajdującego się przed pałacem królewskim. 
Widzisz problem? Opisy rozbudowane na siłę, do tego niespójne. Przy takich opisach zanudzisz czytelnika po kilku zdaniach. Spróbuj to skrócić, nie wyjaśniaj wszystkiego, pobudź wyobraźnię czytelnika, ale go nie męcz. To wszystko co napisałeś można zawrzeć w dwóch zdaniach, np. 
Silny wiatr uderzył wściekle rozdzierając płachtę na strzępy. Oderwany fragment materiału niczym wąż owinął się wokół nóg młodzieńca, niemal powalając go na ziemię.
Konstrukcja dialogów strasznie nienaturalna, tak samo ich treść. Zastanów się jak by to ktoś powiedział i tak napisz. Słyszałeś, żeby kiedyś ktoś tak powiedział (oczywiście pomijając Yodę):
Cytuj
Hmm, skąd nagle takie pytanie pojawiło się w twych ustach?
Gorzko zapłakał długowłosy człek.
Trochę błędów logicznych, np.
Cytuj
 - Ty nie jesteś namiestnikiem. 
- Ojca nie ma, wyjechał.
(...)
- Tak jest mój królu!
Szybki awans społeczny.

Nie ma sensu punktować. Pisz jak najwięcej, jeszcze więcej czytaj i za jakiś czas samo przyjdzie.
Pozdrawiam,
Sher
 
Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku... Ale to nie cel podróży kształtuje ludzką duszę, tylko droga, która do niego zmierza...

Nieintrygujący

Nieintrygujący

Użytkownicy
posty21
Propsy14
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Dzięki za opinię. Co do pisania staram się ale u mnie jest bardziej problem, że mam wiele pomysłów, które są w mojej głowie spójne a ciężko mi się je przelewa na papier. Obecnie nawet wpadłem na ciekawy pomysł powieści która rozgrywa się w klimacie zimnowojennym ale bez powiązań historycznych (inna geopolityka) z jedynym elementem fantastyki/s-f będącym motywem przewodnim. I znów ten sam problem, napisałem sobie streszczenie, konspekt i wszystko fajnie wygląda, na ciekawą i przede wszystkim oryginalną opowieść (nie widziałem, ani moi znajomi nie widzieli by ktoś już coś podobnego napisał) ale pojawia się problem ten co zwykle, trudność z przelewaniem słów na klawiaturę.

Ogólnie mam już swojej "prozy" spisane ponad 100 stron A4 i w zasadzie skacze między pozycjami i dopisuje tam gdzie akurat najdzie mnie wena pisać.  No cóż może kiedyś mi się uda dojść do zadowalającego chociaż mnie poziomu. To byłoby już sukcesem.

Tutaj już nic nie zamieszczam bo uznałem że i tak co jakiś czas czytam te swoje wypociny i je przerabiam bo czegoś się więcej nauczyłem właśnie z samego pisania. Coś w tym jest że nim więcej się pisze tym coraz lepiej to wygląda nawet jeśli chociaż o odrobinę. 

P.S
Co do awansu, to wytłumaczone w tekście powinno być (chociaż widać że nie dostatecznie skoro nie wszyscy tego się domyślają) ale streszczę w dwóch zdaniach. Eriwol jest rządzony przez namiestnika i ludność czeka na króla, który z powrotem zjednoczy Skarden, Saumrun i Montacie pod jednym panowaniem (ostatniego króla i jego całą rodzinę wycięto podczas wojny ludzko-imfiej). Czeka na jakiś znak (tym znakiem miałaby być emanująca gwiazda na dziedzińcu ale tak na prawde jakby prześledzić historię świata nie jest wspomniane że to to właśnie; szósty rozdział zmienia całkowicie pogląd na wiele spraw)
 

Fabio

Fabio

The Modders
posty3477
Propsy2157
ProfesjaSkrypter
  • The Modders
Dobrze, że ćwiczysz to co robisz kiedyś wyjdzie dobrze.. :D

shergar

shergar

The Modders
Darth Revan
posty872
Propsy1303
Profesjabrak
  • The Modders
  • Darth Revan
Pomysły są najważniejsze, każdy ma problem z przelaniem ich na papier, po prostu dużo pisz.

Ja mam zawsze kilka różnych opowiadań, kilka zupełnie różnych materiałów i wtedy nie masz problemu, że coś cię znudzi/wypali/zniechęci. Co do pomysłów zawsze dobrze jest je spisywać bądź nagrywać, bo często się o tych najlepszych zapomina niestety.
 
Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku... Ale to nie cel podróży kształtuje ludzką duszę, tylko droga, która do niego zmierza...

Fabio

Fabio

The Modders
posty3477
Propsy2157
ProfesjaSkrypter
  • The Modders
Pomysły są najważniejsze, każdy ma problem z przelaniem ich na papier, po prostu dużo pisz.

Ja mam zawsze kilka różnych opowiadań, kilka zupełnie różnych materiałów i wtedy nie masz problemu, że coś cię znudzi/wypali/zniechęci. Co do pomysłów zawsze dobrze jest je spisywać bądź nagrywać, bo często się o tych najlepszych zapomina niestety.

Dokładnie. Czasami jest tak, że ma się milion pomysłów na minutę, na chwilę się to odkłada a potem o tym zapomina... najlepiej mieć to po prostu zapisane, i zabezpieczone gdzieś. Nie mówię tu o kartce papieru czy zeszycie, a no nwm: Dropbox,dysk google... wrzucić gdzieś, gdzie będzie bezpieczne i nigdy się nie zagubi.


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry