Dzięki wielkie Adanosowi za zainteresowanie, już chyba trzeci raz zresztą
Czuję się teraz utwierdzony w przekonaniu, że wybieram uniwersytet. Fizyka jest bardzo ciekawa, ale nie dam rady wyrobić się z opanowaniem jej na satysfakcjonującym poziomie. A tytuł inżyniera - co on właściwie daje w praktyce, tak w skrócie? Teraz chyba najważniejsze:
Tak naprawdę, to żadne studia nie przygotują cię do zawodu, tylko dopiero pierwsza praca...
A! I chyba najważniejsze: nie liczy się tak naprawdę papierek, a umiejętności.
Zgoda - ale przecież zdobyte umiejętności w dużej mierze zależą od wybranej uczelni, prawda? Widzę to trochę po sobie, jako że poszedłem do liceum najbliższego (7 minut drogi od miejsca zamieszkania), zamiast cisnąć do Kielc lub innego większego miasta(co swoją drogą z pewnych przyczyn i tak u mnie odpada, więc nie było wyjścia). Wariuję tutaj - matematyczka wyzywa nas od debili, a polonistka podkreśla zdanie wielokrotnie złożone jako błąd, jeśli jest dla niej za trudne do zrozumienia

Czuję się wręcz uwsteczniany, w 1szej klasie prawie straciłem kontakt z informatyką i matematyką, bo musiałem zdać z historii... A to tylko wierzchołek góry lodowej. No, i bez papierka też dzisiaj raczej ciężko, w świecie polskiego kultu wykształcenia wyższego... Ale dość tych przykładów i eksponowania bólu egzystencjalnego.
Teraz zdanie mojego kolegi, też planującego informatykę, w telegraficznym skrócie i per exempla:
"Na politechnice, w przeciwieństwie do uniwersytetu, jest więcej praktyki niż teorii na informatyce, przez co rozumiem np. więcej nauki języków programowania niż, powiedzmy, matematyki."
Chociaż to i tak mnie niespecjalnie przekonuje do politechniki, nawet jeśli to prawda