Ja gram w autorskim świecie, nie jest jakiś specjalnie ciekawy. Dziś mieliśmy taką sytuację, że był jakiś zamek (baardzo zawiodłem się na mg, nie był opuszczonym zamczyskiem tylko jakimś pałacykiem letnim, po drodze nie było żadnego wycia wilków ani ataków czy ostrzeżeń, nawet nie szliśmy do niego o północy tylko chyba pod wieczór (ale wytargowałem chociaż księżyc w pełni), most zwodzony nie opadł przed nami z hukiem tylko był opuszczony, nie było w środku żadnych cieni, niepokojącego szurania czy wyć ani pajęczyn tylko kurz, ogólnie całość raczej zaniedbana niż opuszczona i straszna, nie było nawet tabliczek z napisem "Niezbliżsiętu" ani ludzkich kości). Pod tym zamkiem mrówki miały gniazdo i kiedy drążyły coraz wyżej tunele, w paru miejscach podłoga popękała dosyć, a w skarbcu pod ciężarem zapadła się całkiem do tunelu, razem z zawartością. Mieliśmy kłesta ją sobie przywłaszczyć (tzn teoretycznie oddać część właścicielowi, ale oczywiście wykazaliśmy się asertywnością), więc dostaliśmy się do skarbca i spuściliśmy po linie w dół. Ofc jak powili zbieraliśmy tą górę złota pojawiły się mrówki, a jeszcze nie dodałem że to były mrówki dość duże. Z początku walczyliśmy z nimi bo nie były aż tak mocne, ale kiedy ciągle dochodziły nowe zaczęliśmy jednak zbierać złoto. W końcu okazało się że to były tylko robotnice, a przyszłi wojownicy z żądłami jadowymi (jak wyliczyliśmy, ja zginąłbym po pierwszym trafieniu, jestem magiem

). W międzyczasie padł kolega, ja próbowałem go leczyć i ustabilizowałem (że przestał krwawić i mógł doczekać aż go zabierzemy), zebrałem ile złota się dało i zwiałem po linie na górę. Dwaj następni koledzy też zaczęli się wspinać, ale szło im gorzej niż mi, więc i wolniej. Niestety wtedy padł drugi kolega, podobnie jak ja mag, a konkretnie czarodziejka. Walczył już tylko jeden, który kiedy zwolniła się lina także wlazł na górę. Niestety czarodziejka nie mogła się ustabilizować, nie była też przywiązana do liny jak poprzedni kolega (ten nieprzytomny). Co rundę taka osoba traci kolejne 1 pw poniżej 0, szansa na samodzielne ustabilizowanie tylko 10%). Zaraz miała -9 (przy -10 następuje ostateczna śmierć) i nikt nie kwapił się żeby po nią schodzić, więc skoczyłem z samej góry i na szczęście dałem radę ją ustabilizować (już drugą osobę dzisiaj ; p). Jakoś nas wciągnęli i w końcu zwialiśmy i wylizaliśmy rany przy pewnej pomocy kapłanów.
Jak MG nam potem powiedział, dobrze że nie decydowaliśmy się na ciągłą walkę, bo miały dochodzić w nieskończoność coraz nowe formity (aż byśmy w końcu padli, a mieliśmy dopiero 3 lvl).