Nie jest to może nic nadzwyczajnego.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podnieś głowę, spójrz w jego zasłane kwieciem czarnym oczy. Człowiek bez duszy, ust niemający. Nie kierowany, żądny niczego, starego świata wybawiciel. Wyjrzyj, jak zza drzwi odchodzi - widzi nas. Trafił do krainy nadmorskiej - wyspy. Nikt nie zna historii z życia jego przed dziejami nam widzianymi. Może to zbieg losów, pokierował nas w tę istne zakamarków pomieszczenia, a może to przeznaczenie i wszystko zostało dawno temu spisane? Czemu wybawiciel? Bohater, dla którego zagrały fale i morze się rozstąpiło, bo dokonał niezwykłych rzeczy. Miecz nim kierował. Miecz i runa - i w nich zaklęta magia. Teraz w wielkich miastach i po ich ulicach śpiewane są o nim ballady - chansons de geste. Potwory z jakimi zmierzyć mu się przyszło, dla nas są niewyobrażalne przyjacielu. Gdybyś ty był tym potworem - demonem. Wygnałby cię, dźgnąłby pięć razy mieczem w twoje serce. Potężną magie potrafi przełamać i przezwyciężyć. Nie może walczyć z własnymi słabościami. On nie niegodziwy sed militia. Nie obarczajmy go przydomkami, bo miejsca na nie teraz nie ma. Dalej jego dzieje w miasto poszły. I tam spokoju nie zastał, ani spoczynku, gdyż walczyć musiał znów i wracać w korzenie. Tyle się tego zdarzyło. Wzrok boski w ręku trzymał, bo z pięcioma potworami musiał odkrywać swoje przeznaczenie i serca im potem wykrajać, by wzrok znów był zdrowy tak jak dawniej. Każda rozmowa pogarszała wzrok, i bez boskiej ręki szedł dalej. Bo zawsze kończyło się na magach. Znaczy magowie go leczyli, a raczej ich nauka - wszelka chemia. W tym momencie życia chęć ucieczki miała większe znaczenie niż rycerski kodeks honorowy. Popełnił zbrodnie, tak, ale i tak nie pierwszą. Wypłynął statkiem do domu, bo mówił "Wracajmy..." i powrócił do domu z przyjaciółmi. Nie było tam ciepłego kominka. Ba! Nie było nawet domu. Tylko pola wrogów i ruin. Kraina zniszczonych kodeksem ziem, i jasnych słońcem iskier. Piasek, wiatr i lód - ze wszystkich stron. Wszędzie inne kultury. Nie spodziewał się że w ojczyźnie - w domu, mogą zajść takie zmiany pod jego nieobecność. Ale tak! Chansons de geste dotarły aż tu. Każdy go znał, i patrzyli mu w twarz kiedy wjeżdżał z malującym się na twarzy słowem: " Bohater...". Tak się działo tylko na pierwszym odcinku drogi ku wolności którą zamierzał przebyć, wraz z ludźmi którzy dawno trzymali z nim ciężki kawał stali pochodzący z przyjaznej kuźni. Miał trzy drogi do wyboru, nie pamiętam którą podążył, ale każda wskazywała inną ubóstwianą postać. Na pewno, jego najniżej położona część zbroi przekroczyła progi wysokich progów, gdzie spotkał się z najwyższym - teraz tak nisko postawionym. Chciał zająć jego miejsce, ale teraz jest tu z nami a on dalej żyje. Ten człowiek najwidoczniej ma dużo wspólnego z bogami. Boski wzrok, teraz jego rzeczy codzienne - ekwipunek, a raczej jego harmonijnego brata, co utrzymuje spokój w rodzinie boskiej, co trzech liczy towarzyszy. Ten wojownik chyba nie wierzy w boga - w żadnego. Trójca wysoko sobie go ceni, prócz jednego, a on nie chce podlegać ich władzy. Władza bogów była zawsze wielka. Ludzie odczuwali strach przed ich gniewem. Oddawali im hołd i pokłony, aby wyjść spod chmur ich mściwych myśli. Widzę, jak i ty drogi przyjacielu, że dalej żyje - czy bogowie istnieją? Czy powinniśmy się ich bać? Skoro ów człowiek sprzeciwiał się im przez tak długi okres miecza, nie przystając z żadnym, a oni jego nie karali i chmury ich go nie dogoniły. Nie wiem co teraz myśli, przekroczył otwór skalny i tu się znalazł - w nieznanym mu kraju, w nieznanych krainach. Był z nim jakiś mag, ale się utopił w gazie, i rozpłynął. Bądźmy szczerzy. To jest bohater jakich jeden na milion. Nie wyobrażam go sobie z butelką i z kilofem. Podobno jego miecz w potwornej czerwieni błyska, a gdy tak się nie dzieje wybiera się na łowy - łowy przygód. Za nim przeszedł przez skałę, poznał wielu ludzi, a ci ludzie przekazywali jego historie dalej, tak jak ja ci teraz. Niedoskonałości? Nie wiem czy jakieś ma. Nikomu się nie zwierza, nikomu także nie mówi kim jest, albo nie miał do tego sposobności. Powiem ci jeszcze, że ta postać nie jest prawdziwa, otaczają ją kwadraty - miliony kwadratów i kropek, a mózg i ciało ma puste. Szacunek dla niego tylko dlatego, że to legenda, a zwłaszcza jego ojcowie. Choć pewnie kiedyś umrze to dalej będą śpiewać chansons de geste - pieśni o śmiałych czynach...