Zacznę od samego początku jak to się zaczęło. Siedziałem na przeglądarce i zawiesił mi się komputer. Zrestartowałem go. Gdy pojawiło się logo Windowsa, ładowanie systemu wyglądało tak, że "pasek" ładowania (te 3 kropki na Windowsie XP), gdy dochodził do końca, zawieszał się na chwilę i potem szedł dalej. Za każdym razem tak się działo. Jednak, system się nie uruchomił. Pojawiał się wtedy bluecreen na ułamek sekundy po czym się restartował. I tak w kółko. Postanowiłem sformatować cały dysk C, by nie stracić ważnych rzeczy, które trzymałem na dysku D. Samo formatowanie, które powinno trwać maks. godzinę, trwało dobre 3 godziny (od 70 procent formatowanie trwało jakieś 2 godziny do 80 procent). W końcu udało mi się go jakoś sformatować i zainstalować system i dostać się do pulpitu. Początkowo wszystko wydawało się w porządku. Pierw chciałem ściągnąć przeglądarkę, ale Internet Explorer, który jest od zawsze, nie ładował stron. Ściągnąłem więc Operę z komputera mojego brata na pendrive'a i zainstalowałem. Internet działał wtedy bez problemu, więc postanowiłem ściągnąć kilka programów - WinRara, Flasha i Avasta. Żaden z tych programów nie dał się zainstalować. Po uruchomieniu jakiejkolwiek instalki, pojawiał się jej proces i dochodził do 5 mb zużycia pamięci, po czym proces się zamykał i pojawiało się okno z raportem o błędach. Musiałem wyjść z domu, więc postanowiłem, że pokombinuję coś z tym jak wrócę. Gdy wróciłem, przeglądarki nie dało się uruchomić. Wirus sam zamykał proces. Szukałem jakichś porad na różnych forach, jednak oni tam pieprzą głupoty typu "masz oryginalnego Windowsa?", dlatego wolę was się poradzić. Znacie jakieś sposoby na pozbycie się tego upierdliwego wirusa? Czy usunięcie obu partycji (C i D) załatwi problem? System : Windows XP Home Edition. Wyczytałem, że to może być wirus Sality, więc ściągnąłem SalityKillera, jednak nic się nie zmieniło.