1
Konserwa - Wydaje mi się, że templariusz na stopach powinien mieć buty, najlepiej ze skóry lub płytowe. Kolczuga IMO trochę dziwnie wygląda.
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
Było chłodne lato 2009 roku. Miasteczko było bardzo spokojne i ciche. Gdzieniegdzie były tylko powystawiane worki ze śmieciami. Śmieciarka zatrzymała się koło starego, zaniedbanego domu. Dwóch śmieciarzy wyszło, aby pozbierać worki. Jeden z nich przechodząc koło starego domu usłyszał jakby głos płaczącego anioła. Wydobywał się on spod smyczka skrzypiec, młodego artysty. Śmieciarz – wielki miłośnik Mozarta, Straussa i Paganiniego otworzył furtkę i wsłuchując się w dźwięki muzyki bezszelestnie przekroczył próg domu i stanął w drzwiach salonu.Zastrzegam sobie prawa do kopiowania i rozpowszechniania i bez mojej wiedzy (pisz PW)
- Nie wysilaj się. Słyszałem cię, jak szedłeś po ogrodzie. – Rzekł chłopak, nie przerywając gry.
- Tylko posłucham – szepnął śmieciarz. Mimo iż chłopak był młody, na jego twarzy widać było zmęczenie i doświadczenie, a na głowie szerzyła się siwizna. Gdy skrzypek skończył utwór cichym cis-moll, jego słuchacz spytał:
- Czyj to utwór? Nigdy go nie słyszałem. Przepiękna muzyka.
- Mój.
- Jaki ma tytuł? – Spytał z podziwem w oczach.
- Smutek w cis-minor. Skomponowałem go, gdy umarł mój ostatni towarzysz, wierny pies imieniem Wilhelm. Lubił moją muzykę. Ale czemu mam cię zasmucać i zanudzać…
- Nie, nie przerywaj.
- Siadaliśmy wieczorem przy ogniu i mu grałem. Ale gdzie moje maniery! Nie przedstawiłem się. Antek jestem. – Skrzypek wyciągnął dłoń
- Paweł. Masz mocny uścisk dłoni.
- Wielu ludzi mi to mówi. Zanim uciekłem z domu, pomagałem ojcu w kuźni. Mając 9 lat, wyruszyłem, by uczyć się muzyki. Było to moje największe marzenie. Jednak nie miałem pieniędzy na instrument. Kradłem i sprzedawałem różne rzeczy u pasera i w końcu sprzedał mi po zawyżonej cenie mój pierwszy instrument – skrzypce. Nie były jakieś specjalne, ale dla mnie były najwspanialszą rzeczą na świecie. Skończyłem pracę u pasera. Grałem na ulicy. W końcu przygarnął mnie starszy pan, nie pamiętam, jak to dokładnie było. Codziennie słuchał jak gram i powtarzał; ćwicz codziennie, bo masz talent. W tym czasie zdobyłem swój pierwszy zeszyt nut – 24 kaprysy Paganiniego. Słuchając nagrania ze starej płyty gramofonowej nauczyłem się czytać nuty w kilka dni. Niedługo ten pan umarł. A ja zostałem w tym domu z psem i moimi skrzypcami.
Przez dłuższą chwile zapadła martwa cisza.
- Iście, masz talent. Czemu nie pójdziesz na przesłuchanie do konserwatorium? Na pewno są tam jakieś programy stypendialne – Rzekł Paweł.
- Nigdy o tym nie pomyślałem…
- Paweł! Gdzie jesteś? Robota czeka! – Rozległ się głos z zewnątrz.
- Przepraszam bardzo, ale nie jestem tu prywatnie. W pracy jestem. Niestety muszę iść. Bywaj zdrów.
- Żegnaj.
Antka znowu pochłonęła muzyka – już miał pomysł na nowy utwór. Zaczął go grać. Brzmiał jak okrzyk radości potępionego, który uzyskał zbawienie po latach męki.
Było to dla niego bardzo ważne i znaczące spotkanie; wreszcie uświadomił sobie, że jego muzyka może być ukojeniem nie tylko dla niego samego, ale też dla innych. Zrozumiał w końcu potrzebę gry dla słuchacza. I zaczął starać się zmienić swoje życie
Rok po tych wydarzeniach Antek miał już partnerkę muzyczną i życiową, a także międzynarodową sławę. „Geniusz współczesnej muzyki poważnej” – tak o nim pisali i mówili. Rzeczywiście zasługiwał na ten tytuł. A wszystko to, za sprawą śmieciarza Pawła, który dał mu natchnienie...