Napisałem na podstawie chwilowego natchnienia. Ani śmieszne ani mądre. Ot zabawa słowami. Wszelkie antypatie userów nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości
Dzień Trunka
Nad nowo odbudowaną Tawerną świeciły gwiazdy.
-Wyszło całkiem nieźle- powiedział Diegomir do Elvansa, gdy składali krzesła na ladę, by Fenix i paru innych mogło swobodnie zamiatać parkiet.
-Pomijając parę drobnych incydentów- odparł Elvans.
-\"Drobnych\" incydentów?- zdziwił się Piskor wychodząc z zaplecza.- Które konkretnie masz na myśli? Czy to kiedy Shergar zgarnął wszystkie butelki ze stołu TheModdersów z okrzykiem \"Polska GOLa!!\"?
-No więc...
-Czy chodzi o to co się stało później? Gdy Fenix złamał swoją miotłę na i wyleciał za nim krzycząc, że, cytuję: \"Shergar ty ******. Kij ci w ****\", z wyraźnym zamiarem spełnienia tej groźby.
-Fenix?- Nie dowierzał Diego.- Przecież on nigdy nie wypowiedział, żadnego przekleństwa!
-Do teraz, jak widać- mruknął Piskor zbierając niepotłuczone kufle na tacę.- Z resztą, potem wrócił razem z Shergarem mówiąc do niego \"Mój Gerwazeńku\".
-Z tego co słyszałem Gregi twierdził, kiedyś, że rozpoznaje u niego objawy psychozy maniakalno-depresyjnej.
-To znaczy?-spytał Elv.
-To taki rodzaj choroby psychicznej. W jednej chwili człowiek jest wesoły, spokojny i w ogóle. A chwilę potem niszczy wszystko w zasięgu wzroku.
Cała trójka jak jeden mąż spojrzała na Fenixa. Miarowymi ruchami zgarniał miotłą kawałki potłuczonego szkła i kurzu z podłogi. Piskor wziął tacę ze szkłem i stanowczym krokiem oddalił się na zaplecze.
* * *
Fenix spojrzał na efekt swojej pracy. Podłoga została zamieciona starannie.
-Nie jestem pewien czy to da się doczyścić- mruknął Vertex patrząc na plamy na parkiecie.
-To z maszyny Xardasa, tak?.Miała chyba robić wszystkie możliwe kombinacje alkoholi, nawet takie, które podobno są niemożliwe do wyprodukowania.
-Bodajże. Nazwał ją chyba... Samobieżna Wojenna Destylarnia Trunków Wszelakich.
-I była nią przez jakiś kwadrans- odezwał się Orcwarrior. Niósł ze sobą wiadra z wodą i mopy.- Potem okazało się, że jakaś rura nie została przymocowana dokładnie, przez co zawartość głównego zbiornika zaczęła pryskać na wszystkie strony.
-Biedny Dark- stwierdził Fenix.- A pamiętacie jak bardzo nalegał byśmy pomalowali izbę przed Dniem Trunka? A teraz trzeba będzie malować jeszcze raz.
-Jakoś mu nie współczuję- stwierdził Orc atakując mopem plamę \"podwójnie destylowanego ostrza Asysyna\".- I nie dam się namówić na jakiekolwiek przeróbki na ostatnią chwilę.
-Przecież się wyrobiliśmy, tak?- spytał Vertex.
-Tak, ale za nim zdążyliśmy poukładać meble to Dark już poleciał po gości. I przyszedł z nimi, gdy my jeszcze rozstawialiśmy krzesła.
-Ale jednak się udało- upierał się Vertex.
-Tak- zirytował się Orc.- Ponieważ nie przyszło, aż tyle osób. To nam dało czas by dokończyć wszystko za nim zjawi się reszta gości. I też mieliśmy to szczęście tylko dlatego, że Dark spóźnił się z reklamą. Nie!- Orc rzucił mopa na podłogę.- To nie ma sensu. Idę po Ken\'Udza, może będzie miał jakieś zaklęcie czyszczące.
* * *
W końcu wszystko udało się sprzątnąć. Plamy z podłogi zeszły po intensywnych wysiłkach Murdersów. Nie obyło się jednak bez innych \"Drobnych incydentów\".
Trunki, których nie wypili goście, były solidarnie opróżniane przez bywalców Tawerny. I tak między kilkoma z nich rozegrała się walka o ostatnią butelkę na stole \"Gorącego Moddingu\". \"Ersalę\". Dziwnie duże trudności sprawił niepozorny stolik w zapomnianym rogu Tawerny. Jego właściciele na przemian przelewali swój samogon, do co raz to nowych butelek i naklejając nowe plakietki z nazwami. Blat pokryła piramida butelek, którą nie sposób było rozłożyć. I nie udało się. Stolik nie wytrzymał obciążenia i konstrukcja w kontakcie z ziemią rozpadła się na tysiące kawałków. Została jednak sprawnie usunięta, gdy Murdersi zobaczyli jak Fenixowi zaczynają drżeć ręce.
* * *
Izba była pusta. Tawernę opuścili prawie wszyscy. Zostało tylko kilka osób nie będących wstanie wracać do domu o własnych siłach. A także ci, którzy nie mieli innego domu po za Tawerną. Fenix rozejrzał się. Już miał pójść na górne piętro by złapać parę godzin snu, gdy przypomniał sobie o jeszcze jednej rzeczy. Wyszedł jeszcze na chwilę przez frontowe drzwi, po czym wrócił z zadowoloną miną i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Oparł miotłę o ladę i poszedł na górę by się położyć.
Biała kartka wisząca na klamce od frontowych drzwi, witała nadchodzący dzień.
\"Zamykam, zapraszam jutro o 6,00- Fenix\"