Co sądzicie o polskich Zajdlach ? Czy są pewnym wyznacznikiem ?
Czytam książkę
Z "getta" do mainstreamu. Polskie pole literackie fantasy . Jest tam trochę stron o nagrodzie Zajdla. Szczególnie ciekawe są odnośniki do źródeł, które muszę wpierw przejrzeć. Póki co uważam, że jeśli Zajdle są przydzielane dla najlepszych utworów to nie za dobrze świadczy o poziomie fantasy w Polsce.
Ciąg dalszy mojej serii - klasyki fantastyki. Tym razem 3 pozycje z kanonu Sapkowskiego. Razem tylko 3 książki.
Umierająca Ziemia. Oczy NadświataZiemia jest stara. Słońce zmieniło się już w czerwonego karła i w każdej chwili może zgasnąć, a wtedy świat na zawsze spowinie mrok i lód. W ciągu minionych lat niezliczone cywilizacje rozkwitały i upadały. Tradycyjnie pojmowaną technologię zdołała zastąpić magia, której świetność również przeminęła. Ci którzy nie wyemigrowali, odlatując w głęboki kosmos albo przenosząc się w inne sfery astralne, wegetują na tym śmietniku historii w realiach podobnych do średniowiecza.
Książka to zbiór opowiadań, które łączy głównie miejsce akcji. Przynajmniej do momentu gdy na scenę nie wkracza Cugel Sprytny. Jego przygodę obejmują historie w cyklu Oczy Nadświata. Cugel to osobnik amoralny. Kieruje nim wyłącznie chęć zysku i czasem tylko pragnienie zemsty. I nie jest w żaden sposób atracyjny. Zwykła szuja. Pomysł by ktoś taki został protagonistą był nietypowy, ale zapisał się ludziom pamięci. Zresztą podobnie jak wiele innych elementów. Umierająca Ziemia to ważne źródło inspiracji w twórczości autorów książek, które również weszły do kanonu fantasy, a także gier. Kojarzycie Dungeons&Dragons? Komputerowe RPG jak Baldur's Gate czy Planescape Torment? Ten nietypowy system magii został niemal w całości przeniesiony z książki. Podobnie jak podróże międzyplanarne czy dziwaczność świata pełnego nietypowych potworów.
Na podstawie dzieła Vance'a powstał fanfik pt. Pieśni Umierającej Ziemi. Niektórzy uznają go za lepszy od oryginału. Polecam. Za opowiadania odpowiadają takie wielkie nazwiska jak Martin, Simmons czy Gaiman (choć tak po prawdzie to ten ostatni stworzył jeden z najgorszych tekstów)
Zamek lorda ValentineTakie rzeczy nazywam techno-fantasy. Połączenie fantastycznego średniowiecznego świata z rekwizytami w stylu sf. Zamiast elfów i krasnoludów mamy kosmitów, czarownikami są psionicy, zaś miecze i kusze zastąpiły wibroostrza i miotacze energii. Fabuła to typowy dla fantasy quest. Tak się przynajmniej prezentuje tom pierwszy. Jako, że kolejne książki są już bardziej w klimatach science fiction to i darowałem je sobie. Na razie, bo ciekawi mnie co tam autor wymyślił.
Pieśń karczmarzaAutor w posłowiu tłumaczy: Tolkien zbudował świat Śródziemia przy pomocy języka, on zaś tworzy wydarzenia głosami postaci. W efekcie powstała książka gdzie, poza krótkim prologiem, całość akcji poznajemy z relacji poszczególnych bohaterów. Centrum wydarzeń stanowi zwykła, niemagiczna karczma. Przewijają się przez nią osobnicy przeróżni. Jednak na równych prawach prezentują się nam zarówno ci zwykli (jak stajenny, czy karczmarz), różnoracy awanturnicy (każdy ma swojego questa), czy tacy o zagadkowej naturze (kim lub czym właściwie jest Lis?).
Koncept niewątpliwie ciekawy, ale całość jakoś mnie nie porwała. Podczas lektury Ostatniego jednorożca czułem emocje, a i bohaterowie potrafili mnie zaintrygować. Przez pryzmat kultowego dzieła Beagle'a nawet zachwytów nad lisem nie potrafię zrozumieć.