Turkusowy szlak 3075 4

O temacie

Autor kaczka

Zaczęty 9.02.2012 roku

Wyświetleń 3075

Odpowiedzi 4

kaczka

kaczka

RaveN Studio
Definitely not kaczka!
posty2280
Propsy2392
NagrodyV
ProfesjaLvl designer
  • RaveN Studio
  • Definitely not kaczka!
Napisałem ten szit ze znajomymi z GothicUp (przynajmniej do pewnego stopnia z nimi bo potem leniom się odechciało i musiałem pisać sam ale już nie skończyłem) i zapewne niedługo będę pisał dalej ale już sam. Ostrzegam - cholerstwo już jest długie, więc daję to w kilku postach.
Na wstępie dla niewtajemniczonych (Cedric i Arminas - wyjść :lol: ) - imiona z tego opowiadania to w rzeczywistości pseudonimy ludzi z GUP uczestniczących w pisaniu tego... czegoś. OFC też tam jestem :lol2:
I najważniejsze... kaczka to JA, gdyby ktoś nie był do końca pewny :naughty:


 
Turkusowy Szlak


 W starym Obozie nastał kolejny dzień. Bojan, jeden z elitarnych strażników, wyszedł na dziedziniec zamku i przeciągnął się, głośno przy tym ziewając.
-Wstawać lenie! - krzyknął w kierunku koszar - jest robota do zrobienia, kto jest chętny niech się tutaj zjawi! Baal otwierając oczy i słysząc wrzaski z dziedzińca począł rozmyślać nad tym za co został skazany. Zaspany umysł i coraz głośniejsze wrzaski nie pozwalały jednak na myślenie. Czując w duszy że cały dzień będzie nudny, Baal usiadł na łóżku. Przecierając oczy miał nadzieję że nie będzie musiał pilnować kopaczy w najniższych poziomach kopalni. Ubrał się i wyszedł z chaty. Słońce było jeszcze nisko. Na dziedzińcu oprócz Bojana i Baala nie było nikogo. Idąc w kierunku Strażnika Baal rzucił cicho:
- Co tak wrzeszczysz...?
Biafra obudził się na długo przed świtem. Nie mógł spać. Leżał tak, przewracając się z boku na bok, rozmyślając nad swoim losem. W głowie kotłowały się różne obrazy. A, to widział się wśród strażników, a to znowu w roli maga.
- Muszę wziąć sprawy w swoje ręce - mruknął do siebie - nie mogę czekać, aż coś się samo wydarzy.
Nagle rozległ się głos Bojana, wzywającego do wykonania jakiejś pracy.
Biafra wstał i ruszył do wyjścia. Na placu obok strażnika stał już Baal.
- Przynajmniej nie jestem sam - pomyślał. Podszedł bliżej i rzekł:
- Co jest do roboty, byle nie znowu robota w kopalni, do niej można zagonić każdego, a do pracy wymagającej pomyślunku i sprytu nie wszyscy się nadają! Trzeba podkreślać swoje walory i walczyć o lepszy przydział, inaczej całe nędzne życie przyjdzie spędzić w tej kopalni.
- A co to, tylko dwóch zdołało zwlec się z barłogów? - zmarszczył brwi Bojan.
- Hm, w każdym razie lepsza para chwatów, niż tuzin niewydarzonych szkodników...
Baal i Biafra wyprostowali się i cokolwiek wypieli, bardziej niż zwykle pierś do przodu, dumni z faktu, że strażnik nazwał ich chwatami.
- No to mów, co to za robótka się szykuje - odezwał się ośmielony Baal.
- Tak, gadaj - dodał Biafra - szkoda czasu do stracenia. I tak nikt już się nie zgłosi. Banda leniwych pasożytów! Sebo mieszkając dość blisko bramy zamkowej wyraźnie słyszał krzyki Bojana. Na szczęście już nie spał. Jeszcze nie przywykł do nowego miejsca i nie spało mu się  najlepiej... Siedział na ławce przed wejściem do chaty, paląc z wyraźną przyjemnością bagienne ziele. Tylko ono koiło jego napięte nerwy. Widział ludzi zmierzających na zamek. Nieśpiesznie dokończył palenie, po czym wstał z ławki. Musi coś wreszcie zrobić, aby awansować. A nie chciał być Cieniem, którzy wprawdzie mieli święty spokój, bo nikt się ich nie czepiał, jednak na dłuższą metę było to nudne. Może po dobrze wykonanej robocie zostanie magiem i będzie spał w ich bezpiecznej, wygodnej siedzibie? Ruszył, więc w stronę zamku. W międzyczasie przez bramę przeszedł Diego. Prowadził za sobą jakiegoś nowego, chuderlawego obdartusa.
- Bojan! - najważniejszy z cieni machnął ręką na przywitanie - Przyprowadziłem Ci kogoś! Wrzucili go dzisiaj rano, jeśli wysyłasz gdzieś chłopaków to...
- Ależ szanowny Panie Diego, proszę nie takim tonem! Tłumaczę przecież Panu, że zaszło tu małe nieporozumienie. Nie jestem żadnym skazańcem ani mordercą tylko synem prawowitego, zasłużonego szlachcica, który jest zarządcą terenów wokół... - wszyscy stali niczym słupy soli, bez mrugnięcia spoglądając na nowo przybyłego.
- Milczeć! - wrzasnął Bojan zbliżając się powoli do cienia i obdartusa. Na twarzy nowego więźnia pojawiło się skrajne zaskoczenie graniczące z przerażeniem.
- On tak nawija bez przerwy od samego placu wymian... - zaczął Diego jednak nie dokończył bo Bojan kontynuował drwiącym tonem:
- Wiesz kim teraz jesteś dzieciaku?
- J...j...j...ja?
- Tak! Ty!

Nagle chłopak odzyskał rezon.
- Mówiłem przecież pachołku! Mam na imię Arivald! Jestem synem zarządcy z...
- Jesteś nikim! - wydarł się wprost na niego Bojan popychając lekko chuderlawego. O dziwo Arivaldowi nie udało się ustać na nogach, był tak zaskoczony, że popchnięty do tyłu po prostu usiadł na błocie. Bojan schylił się i wycelował w niego palcem - A za takie odzywki to... - przerwał nagle. Szpetny uśmiech przyozdobił mu twarz po czym zwrócił się do przywódcy cieni.
- Wiesz co Diego? On idzie z nami. Pokażemy naszemu księciu zamek, przespacerujemy się po lesie, odwiedzimy kopalnie, omówimy pewne dworskie sprawy, wiesz, takie tam. Może nawet nauczy się czegoś przydatnego? - Bojan drwił z Arivalda w najlepsze powoli kierując się w stronę bramy. Podszedł porozmawiać ze strażnikiem przy kołowrocie, niestety nie było ich słychać.
- Chłopcze, musisz zapomnieć o tym co było kiedyś - zwrócił się do Arivalda przywódca cieni - tylko w ten sposób uda Ci się tu przeżyć. Przyjmij dobrą radę starego Diega. Każdy z nas miał kiedyś inne, lepsze życie, jednak to życie zostawiliśmy za kopułą. Ono należy teraz do innych ludzi. Nie do ciebie. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej będzie dla Ciebie - a na koniec dodał - Bojan to równy gość, ale pamiętaj, nie możesz mu podskakiwać, inaczej Cię zdepcze i długo nie pożyjesz - Diego wyciągnął dłoń do nadal milczącego i siedzącego w błocie Arivalda - Teraz to oni muszą stać się twoimi przyjaciółmi - skinął głową na stojących nieopodal kopaczy - A strażników musisz przekonać do
siebie, pokazać że jesteś coś wart. Jeśli się z tym nie pogodzisz, to prędzej czy później zginiesz.
 

kaczka

kaczka

RaveN Studio
Definitely not kaczka!
posty2280
Propsy2392
NagrodyV
ProfesjaLvl designer
  • RaveN Studio
  • Definitely not kaczka!

kaczka
RaveN Studio

Turkusowy szlak
#1 2012-02-09, 03:39(Ostatnia zmiana: 2012-02-09, 03:40)
Arivald patrzył na dłoń Diega, zamyślony nad słowami cienia. Nie przyjął pomocy, podniósł się sam bez słowa i spojrzał tamtemu w oczy.
- Nie wiem czemu, szanowny Panie Diego... - gdy cień to usłyszał opadły mu ręce, wypuścił z siebie powietrze i przewrócił oczami - ale ufam Panu. Dziękuję też za rady chociaż są one zbyteczne. Prędzej czy później wydostanę się z tej Kolonii - po tych słowach Diego wyraźnie posmutniał...
- Zbierać się i za mną! - Bojan machnął niedbale ręką na kopaczy - Księcia też zapraszamy! - wskazał na Arivalda, który powlókł się w ślad za resztą...
W głowie Diega pozostały ostatnie słowa nowego skazańca, człowieka, który nie zdawał sobie sprawy, że nie może mieć nadziei na lepszą przyszłość...
"Wydostanę się z tej Kolonii..."
- Każdy tak mówi... - powiedział sam do siebie, zupełnie jakby błądził myślami po jakichś swoich dawnych wspomnieniach... Mam nadzieję, że chłopak wie co robi - pomyślał - Tacy jak on albo zginą na pierwszym zakręcie, albo dojdą na sam szczyt... obawiam się jednak, że w jego przypadku możliwa jest tylko ta pierwsza opcja...

 
Słońce wschodziło zza chmur tym samym przepędzając resztki nocnej poświaty, która obejmowała całą Kolonie Karną. W wolnej chatce z baldachimem niedaleko areny teraz już zajętej przez nowego lokatora słychać było głośne ziewanie. Potężnie zbudowany facet wychodząc w brudnych ciuchach przez drzwi swojej nowej chaty, z zaspanymi oczami i brudną twarzą przeszedł kilka kroków, rozejrzał się dookoła i udał się ku małemu bajorku niedaleko wejścia do zamku zostawiając za sobą tylko chaty z kopaczami, którym ani myśleć było wstać z łóżka i zrobić cokolwiek. Przechodząc obok kucharza Snafa, który stał już na nogach od wczesnego ranka, ukłonił się tylko z uśmiechem na twarzy i poszedł dalej. Przechodząc obok bramy prowadzącej na dziedziniec zamkowy zatrzymał się i spojrzał w stronę rozmawiających strażników, cieni i jakiegoś kopacza myśląc -Co się tam u licha dzieje... Nie... Nie mam czasu, siły ani ochoty iść i skakać jak kot z pęcherzem, żeby dowiedzieć się czegoś, co i tak pewnie będzie zbędną informacją do mojego dalszego życia... - Postał jeszcze chwilę wlepiając wzrok w Diego, po czym ruszył ku małemu bajorku, żeby przemyć twarz i wyprać nieco swoje brudne i śmierdzące ciuchy.
Stary Obóz powoli budził się ze snu, by na nowo rozpocząć codzienną pracę. Po dojściu na plac zamkowy Sebo zobaczył Bojana i dwóch ludzi, których znał z twarzy, ale nie miał okazji ich bliżej poznać. Potem doszedł jeszcze jeden "świeżak" przyprowadzony przez Diega, którego dość niedawno zrzucono. Czekali jeszcze jakieś 10 minut, jednak nikt nowy nie nadchodził. W końcu mocno zniecierpliwiony Sebo zapytał:
-To co idziemy do kurwy nędzy?! Czy będziemy stać dalej jak dziwki pod latarnią?
Gdy tylko promienie słoneczne rozświetliły Stary Obóz Arven obudził się. Nie wstał, leżał w łóżku. Spał tylko dwie godziny, gdyż pełnił nocną wartę, dlatego też był bardzo zmęczony, jednak mimo prób nie udało mu się zasnąć. Po kilkunastu minutach wstał, wypił butelkę piwa i zjadł kawałek szynki. Postanowił przejść się po obozie. Wyjął skręta dostarczonego z obozu na bagnie i zapalił, bardzo się nim delektował. Jednocześnie był wkurzony, gdyż był to jego ostatni.
Chadzał tak po obozie nie wiedząc, gdzie się udać. Obmył twarz w wodzie przy zamku, posiedział przy żarze pozostałym z ogniska, popatrzył na niebo. Nie miał nawet z kim porozmawiać, wszyscy spali lub dopiero się budzili.
- Pierdzielę, wracam do koszar... może uda mi się zasnąć - pomyślał.
Gdy był przy zamku usłyszał wydzierającego się Bojana. Nie miał wyboru, musiał się do niego udać.
- No to sobie kurde pospałem... -Dobra, wszyscy są? To idziemy. Zrobimy sobie dzisiaj mały spacerek, żeby rozruszać kości - Bojan zaśmiał się, po czym ruszył w kierunku bramy. Reszta menażerii wolnym krokiem podążyła za dowódcą, wprost emanując zapałem.
- Kuźwa, cóż za nieludzka godzina - mamrotał po nosem Baal, przecierając ze zmęczenia oczy - nawet w sobotę się wyspać człowiekowi nie dadzą.
- Nie narzekaj - powiedział Biafra, doganiając swego towarzysza - wolałbyś gnić cały dzień przed ogniskiem i chlać piwsko? Przynajmniej się poruszasz. Popatrz jak jest pięknie dookoła - woda, lasy, kwiaty, ptaki ćwierkają, ścierwojady biegają... żyć nie umierać.
- Taaa, ale mimo wszystko wolałbym się wyspać... - odparł Baal
Biafra już miał mu dogryźć, kiedy nagle dobiegł ich głos Bojana.
- dobra panienki, zbliżamy się do lasu. Nikt nie wie kiedy ani skąd, pojawiły się w nim spore ilości rudy. Zadanie jest proste: dzielimy się na grupy, bierzemy worki i zbieramy każdą bryłkę.
Baal, Kaczka, Sebo i Arivald, łapcie worki i idźcie na wschód, ja z Arvenem i Biafrą przeczeszemy zachodnią część lasu. Spotykamy się w tym miejscu za jakieś 3 godziny. Macie też trochę prowiantu. No, ruchy, ruchy panowie! Baal westchnął i zmrużył oczy. Chcąc nie chcąc musiał iść i zbierać tę cholerną rude. Chwycił worek i spojrzał w kierunku w którym mieli się udać.
-Idziemy panowie. Tylko żwawo. Czym szybciej się z tym uwiniemy tym szybciej wrócimy. I bez marudzenia od tego momentu.
Nie czekając na resztę Baal ruszył przed siebie. Spoglądając pod nogi w poszukiwaniu bryłek rudy zastanawiał się skąd mogła się tutaj owa ruda znaleźć.
-Patrzcie dokładnie na wszystkie strony...- Baal obejrzał się przez ramię i kontynuował- Jeśli rzeczywiście ta ruda ma tutaj leżeć to lepiej jej nie przeoczyć. Pomimo poranka las wydawał się być ciemniejszy niż te, po których spacerował w Myrtanie. Rozejrzał się wkoło. Oprócz drzew i paru głazów nie zobaczył nic szczególnego. Słyszał świergot ptaków, szum wiatru w liściach... nic co mogłoby wróżyć jakieś nieszczęście. Ale ta ruda... o co tu w ogóle chodzi?
- Hmm... ruda w lesie? - powiedział Arivald gdy wraz ze swoją grupką oddalił się od Bojana - Cóż to za nonse... - urwał w połowie zdania gdy jego wzrok napotkał parę bryłek leżących pod drzewem niczym grzyby... - Co jest grane? Czy rudy nie wydobywa się w kopalniach? - nikt mu nie odpowiedział - Coś mi tu śmierdzi...

 
Kaczka razem z Sebo zostali w tyle, podczas gdy Baal i Arivald poruszali się szybszym i przede wszystkim sprawniejszym krokiem. Sebo szukając rudy usłyszał idiotycznie pobrzmiewający głos Kaczki: -Listek jeden, drugi trzeci, Sebo zbiera w lesie śmieci. Czwarty, piąty, szósty z czasem, Ball, Arivald idą lasem. - Kaczka idąc ze wzrokiem wlepionym w niebo, bez wytchnienia, raz po razie wymyślając coraz to nowe wierszyki ani myślał wykonywać polecenia Bojana. Sebo słysząc co wyczynia kompan pokręcił głową z uśmiechem na twarzy, po czym rozbawionym głosem powiedział - Weź się wreszcie do roboty pajacu! Po tych słowach spojrzał na zaniepokojonego Arivalda, jednak "pajac" nie zwracał już na nich uwagi.
Kaczka po kilku minutach chodzenia przysiadł sobie pod drzewem i zaczął mówić do siebie nie zwracając uwagi na kompanów, na to co robią i mówią.
- Co ja tu w ogóle robię!? Kto rano wstaje... -.- ...temu Bojan worek daje. Zbierać rude w lesie!? Jasny gwint, komuś się chyba nudziło, że kazał nam tu zapierdalać. – usiadłszy pod drzewem począł rozmyślać o swojej pogmatwanej przeszłości.
 

kaczka

kaczka

RaveN Studio
Definitely not kaczka!
posty2280
Propsy2392
NagrodyV
ProfesjaLvl designer
  • RaveN Studio
  • Definitely not kaczka!
Gdy grupa wschodnia zniknęła w gęstwinie lasu, Biafra zrównawszy krok z Arvenem i Bojanem odezwał się:
- Nie wiedziałem, że bryłki magicznej rudy rosną w lesie, niczym grzyby - popatrzył z ukosa na Bojana - może nas oświecisz o co tak naprawdę chodzi?
Bojan fuknął pod nosem, jakby chciał zignorować pytanie, zmienił jednak zdanie, gdyż Arven również wymownie nań spojrzał.
- No, cóż... - mruknął - I tak w końcu musiałbym podzielić się z wami tym co wiem.
Rozejrzał się, jakby w obawie, że ktoś może usłyszeć, co ma do powiedzenia.
- Słuchajcie chłopy, sprawa przedstawia się tak:


  - Nocą ktoś podkrada rudę z kopalni. Wydaje mi się, że to robota kilku osób - wyjaśniał strażnik - Ostatnio myśliwi mówili, że w tym lesie pojawiły się bryłki rudy, ot tak, zupełnie jakby ktoś je gubił czy też naumyślnie rozsypywał. Musimy dowiedzieć się kto to i dorwać skurczybyka zanim... - wykład Bojana przerwały krzyki zza wzniesienia. To była druga grupa zbieraczy. Arven i Biafra popatrzyli po sobie po czym rzucili się za biegnącym w stronę krzyków Bojanem po lekko nachylonym stoku...

  Dobiegając na szczyt góry, Bojan zauważył, drugą grupę zbieraczy wyraźnie potrzebujących ich pomocy. – Postacie w czarnych szatach - tylko tyle zdążył wykrztusić Bojan do biegnących za nim Arvena i Biafry. Kilofy i pałki przeciw palącym się strzałom i ciężkim, dwuręcznym ostrzom zbliżającym się co chwila w stronę członków grupy zbieraczy. Arven i Biafra nie zastanawiali się długo. Przygotowani do walki od razu zbiegli w dół stoku z odsieczą ku swoim zdezorientowanym kompanom. Arven podbiegając do jednej z zakapturzonych postaci nie namyślając się długo, jednym mocnym zamachem, odciął jej kaptur, razem z zawartością, obalając resztę już martwego ciała potężnym kopnięciem wprost na wielki wystający z korzenia drzewa, ostry, gruby kij. Bojan podbiegł do kolejnego napastnika przygotowując się do uderzenia, kiedy naglę poczuł przeszywający jego ramię, okropnie bolesny i silny nie do zniesienia ból, który poprzedzający przeraźliwym krzykiem wydobywającym się z jego ust, zmusił go do upadku na kolana. Biafra, który wbiegł w drugą grupę kopaczy, razem z Sebo i AveArivaldem starali się odpierać ciosy zakapturzonych postaci w czasie, kiedy Kaczka bez namysłu ruszył w stronę leżącego Bojana nie zważając na oręż latający w powietrzu niczym seria posłanych w niebo przez kusznika bełtów. Dobiegając do leżącego Bojana, Kaczka odbił miecz zbliżający się do głowy leżącego strażnika, po czym zasłonił jego ciało własnym, obrywając przy tym drugą strzałą, która przeszyła na wylot jego brzuch, tym samym posyłając go na ziemię zaraz obok Bojana leżącego w kałuży krwi...

  - Sukinkoty! - krzyknął Arven.
Pozostało jeszcze sześciu przeciwników. Strażnik widząc rannych kompanów przygotował oręż i zaczął szarżować stronę napastnika usiłującego ich zabić. Gdy dobiegł do celu wbił miecz prosto w plecy zakapturzonej postaci. Ta runęła na ziemię, a z jej rany wypływała krew barwiąca glebę na czerwono. Strażnik spojrzał na Biafrę, Baala i Avearlivalda, po czym krzyknął:
- Chodźcie tutaj, trzymajmy się w grupie!


  Baal dwoma skokami pokonał odległość dzielącą go od Arvena. Trzymając mocno swój miecz rozglądał się na wszystkie strony i czekał na resztę towarzyszy. Gdy tylko Biafra i Avearivald stanęli u boku Baala i Arvena przeciwnicy zamknęli ich w okrążeniu. Sytuacja wydawała się krytyczna.
- Bij i zabij! Nie oglądajcie się na nic! Walczyć do końca!
Wrzaski Baala słychać było na drugim końcu lasu mimo to raczej wielkiego wrażenia nie zrobiły. Jedyne co im pozostało to nadzieja...


  Szybko jak na komendę Biafra, Arven, Baal i Avearivald odwrócili się do siebie plecami, tworząc czworokąt i miarowo przesuwając się po jego obwodzie odpierali wściekłe ataki zakapturzonych. Dzięki tej taktyce bronili się skutecznie, jednak sił powoli zaczynało ubywać w zmęczonych ramionach. Nagle jeden z adwersarzy osunął się na ziemię, tym samym pozostawiając czterech swoich pobratymców, przeciwko czwórce członków Starego Obozu.
Tym, który wyrównał szanse był Sebo, który zapomniany w zamęcie, został poza kręgiem walczących i teraz z rykiem wściekłości, ciął przez krzyże jednego z przeciwników.
- Na nich chłopy - ryknął Biafra. Teraz wszyscy rozsypali się we wszystkich kierunkach walcząc jeden na jeden. Sebo zaś, skoczył do leżących towarzyszy, przyklęknął i spytał:
- Bojan, Kaczka, co z wami? żyjecie?
- Nie tak łatwo mnie zabić, młody - sapnął Bojan - podaj rękę i pomóż mi się podnieść.
Kaczka rzęził. Splunął krwią. Próbował coś powiedzieć, ale nie dał rady. Zaprezentował uśmiech na pobladłej twarzy i ledwo uniesionym kciukiem, dał znać, że jeszcze nie odszedł w zaświaty.
Tym czasem obok walka rozkręciła się na dobre. Cztery pary zawzięcie wirowały wokół siebie, za wszelką cenę starając się uzyskać przewagę...


  Biafra, Arven, Baal i Avearivald w zwartym czworokącie, stojąc do siebie plecami byli w tak krytycznej sytuacji, że niemożliwym było pokonać przeciwników zdecydowanie silniejszych od nich samych tylko w cztery osoby. Ta bitwa była już przegrana. Arven wiedział, że bez nagłego cudu zginą w lesie zasiekani przez postacie w czarnych szatach. Kaczka leżąc pod drzewem, ledwo przytomny zauważył sylwetkę biegnącą w ich stronę. Wykrwawiony skazaniec nie wiedząc co się już dzieje lekko sepleniąc począł szeptać - Ktoś tu biegnie. Nikt nie usłyszał szeptu cichego jak szelest liści, który przy głośnych krzykach walczących wydawał się być niczym.
- Ktoś tu biegnie - nieco głośniejszym tonem starał się wykrzyczeć Kaczka, jednak przy jego stanie i braku krwi, która uleciała z jego ciała w bardzo szybkim czasie nie mógł zrobić nic więcej...
- Jeżeli czegoś nie zrobię, nie wiadomo co się może stać - Kaczka ostatkami sił, zebrał w sobie resztę powietrza i najgłośniej jak mógł krzyknął w stronę walczących - Ktoś tu biegnie!!! - Po tych słowach blady niczym słup soli, upadł na ziemię tracąc przytomność. Tym razem było go słychać aż nazbyt dobrze. Baal oglądając się w stronę nieprzytomnego już skazańca oberwał ostrzem w ramię po czym z przeraźliwym wrzaskiem padł na ziemię. W jednej chwili, gdy wszystko wydawało się stracone, cztery sylwetki stanęły w bezruchu. Wszystko ucichło. Nawet ptaki przestały wydawać z siebie jakiekolwiek odgłosy. Biafra, Arven, AveArivald i leżący na ziemi Ball zamarli, jak gdyby czekając na swój wyrok. Nagle stojące postacie padły na ziemię. Nikt nie wiedział co się stało do czasu, kiedy AveArivald krzyknął - Strzały!
- Co!? - Arven wrzasnął w stronę Arivalda.
- Strzały! Ktoś ich zestrzelił... – powtórzył już nieco bardziej pewny AveArivlad. Nastała niespokojna chwila ciszy, w której każdy z ludzi Gomeza mógł obawiać się dosłownie wszystkiego. W każdej chwili ktoś mógł wyskoczyć z nikąd i jednym cięciem pozbawić głów 4 osób stojących w bezruchu obok siebie. Nikt nie był w stanie się domyślić co tak naprawdę czeka go za moment. Z gęstwiny ciemnego lasu wyłoniło się kilka sylwetek. Zmierzały w stronę ekip zbieraczy by zakończyć przerażającą ciszę mocno podenerwowanych i zmęczonych ludzi ze starego obozu.


  - Bądźcie ostrożni… nie wiemy kto to… - Szepnął Arven do pozostałych podtrzymując głowę nieprzytomnego Kaczki.

  Postacie z malutkich cieni bardzo szybko przeistaczały się w olbrzymie sylwetki dobrze zbudowanych ludzi. Cztery postacie w ciemnych bandanach okrywających całe ich brody, usta, nosy i czoła, zostawiając tylko małe szpary dla oczu stanęły naokoło rozproszonych i zdezorientowanych ludzi. Jedna z nich wyszła na środek. Był to mężczyzna, przywódca grupy. Wysoki, bardzo umięśniony mężczyzna o ciemnej karnacji i piwnych, pewnych siebie oczach, odziany w zbroję z twardych łusek pełzaczy. Szybkim ruchem wyciągnął z pochwy miecz. Czujny Biafra od razu podniósł się i rzucił ku niemu ze swoją bronią, przygotowany na wszystko wziął zamach i… jednym szybkim uderzeniem dłoni stojącego na środku okręgu mężczyzny został powalony z powrotem na ziemię. Atmosfera stała się jeszcze bardziej niespokojna, bardziej napięta i niepewna niż do tej pory. Wszyscy patrzeli na stojącego mężczyznę niepewnym wzrokiem i czekali na to, jak potoczy się bieg wydarzeń.

  - Nie walczcie z nami! – Mocno ochrypły i podniesiony głos ostro zdenerwowanego mężczyzny odezwał się ze wzrokiem wlepionym w Biafrę leżącego na ziemi. Przywódca grupy ludzi w kapturach podniósł prawą rękę razem ze swoim wielkim ostrzem i jednym szybkim ruchem wbił go w głowę jeszcze ruszającego się napastnika w kapturze, leżącego zaraz obok Biafry.

C.D.N :lol:


 

Gotyk

Gotyk

Użytkownicy
posty101
Propsy67
  • Użytkownicy
W starym Obozie nastał kolejny dzień.

Wow, początek na dzień dobry mówi że historia z świata Gothic wzięta :D  No ale fabuła nawet ciekawa :D

Ps. zapraszam do zapoznania się z moim zaczętym opowiadaniem kilka tematów niżej "Stal i przyjaźń".
Pozdrawiam
 

EdekSumo

EdekSumo

Wyspa Khorinis
posty1739
Propsy925
ProfesjaLvl designer
  • Wyspa Khorinis

EdekSumo
Wyspa Khorinis

Turkusowy szlak
#4 2012-02-13, 14:32(Ostatnia zmiana: 2012-02-13, 14:33)
Pierwszy raz przeczytałem "tuskowy szlak". :lol2:
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry