Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Luke_Flamesword

Strony: [1] 2 3 ... 14
1
Gry / ELEX
« dnia: 2018-01-08, 09:33 »
Ostatnio przeszedłem Elexa, fanboyem PB nie jestem, ale lubiłem specyfikę ich gier i wszystkie produkcje od czasów Risena przechodziłem bez większych oczekiwań.

Niestety moje odczucia są takie, że pod wieloma względami cofają się w rozwoju - wynika to być może z faktu zmian w zespole. Słyszałem coś o tym że utworzyli oddział Piranha Bytes RED któremu przewodzi Michael Hoge i gdzie prawdopodobnie zabrał ze sobą co bardziej utalentowanych członków zespołu żeby pracować nad Spacetime.

Stąd też w Elexie świeży narybek, który tak sobie radzi. Podejrzewam wręcz że Elex ma pełnić teraz funkcje zapchajdziury, żeby studio na siebie zarobiło, żeby mogli dłubać swój ambitniejszy projekt i być może właśnie to będzie jakieś rozwiązanie. Po Elexie w każdym razie nie ma co się zbyt wiele już spodziewać.

Wracając jednak do samej gry to moje wrażenia są takie:

Zawsze moim ulubionym elementem gier PB była eksploracja świata. Nawet przy Gothic 3, gdzie spieprzyli miasta sam świat miał swój urok i mimo wszystko eksploracja sprawiała przyjemność. Przy Risenach zaczynalo się to już psuć, a w Elexie po raz pierwszy czułem znużenie gdy przeczesałem około połowę dostępnych terenów.

Przede wszystkim strasznie boli powtarzalność modeli - cały czas te same drzewa, skały, te same ruiny. Jedyne zróżnicowanie zapewniają różne biomy, bo siłą rzeczy pustynia wygląda inaczej niż pokryty zielenią Edan, ale generalnie zasada jest taka, że jak zwiedzisz 10% danego biomu to widziałeś już prawie wszystko :D

Jakby tego było mało to za rozmieszczenie lootu po świecie odpowiadał chyba jakiś stażysta. Wszędzie napieprzane te same śmieci - nieważne czy to stara fabryka, krater po wybuchu, gniazdo mutantów czy cokolwiek innego - wszędzie najebane pełno papieru toaletowego (sic!), kubków i kawałków złomu. Ten papier do dupy, który jakimś cudem przetrwał zniszczenie planety i dwieście lat (jeśli się nie mylę) lezy dosłownie wszędzie. Wszystko wokół porozpieprzane, mury w takim stanie jak w średniowiecznych zamkach po setkach lat, a papier toaletowy wszędzie się trzyma.

PB stworzyło sobie kilkanaście randomowych przedmiotów, które powpychali po prostu wszędzie. I wszystkie te ruiny, wyglądające prawie tak samo zawierają te same zestawy przedmiotów, tylko inaczej porozmieszczane. W pewnym momencie zrezygnowałem z dalszej eksploracji bo wiedziałem, że i tak znajdę to samo. Nawet skrzynie i sejfy z najwyższym poziomem zamknięcia zawierają nic nie warte śmieci. Gdzie nie gdzie można znaleźć legendarne bronie, ale te mają zawyżone wymagania względem tych zwykłych, więc większości z nich nie opłaca się używać (nie wiem jak można było tego nie zauważyć)

Co do designu świata to pomijając powtarzalność - jest też do bólu przeciętny pod kątem artystycznym. Klerycy to takie randomowe do bólu sci-fi, banici to kopia Mad Maxa, a Berserkerzy wraz z całym Edanem przypominają design z gry dla dzieci - nawet skały w tej krainie są jakieś takie pastelowo komiksowe. Przeciętność i brak wyobraźni bije tu na każdym kroku.

Dziwię się aż że wpadli na pomysł z jetpackiem bo jedna z niewielu świetnych rzeczy, która dodała powiew świeżości. Questy poboczne też są całkiem niezłe i rozbudowane, ale znów wszystkie są dostępne już w 1 rozdziale. Nie wiem po co ten podział na rozdziały, skoro jeśli wykona się większość questów przed dołączeniem do frakcji (siłą rzeczy sporą część z nich trzeba zrobić), to potem świat staje się martwy i nieciekawy.

Dialogi to tragedia. Nawet nie chce mi się o tym pisać. Dawno nie widziałem gry gdzie byłoby to aż tak źle zrobione. Tu już nawet nie chodzi o poziom ich napisania i sam fakt, że na początku gdy wszyscy wokół trują o przyłączeniu się do frakcji jakby się kurde cały świat wokół tego kręcił. Chodzi o fakt, że postaci są w stanie nawiązać do czegoś co nie zostało jeszcze powiedziane (miałem opcje zapytać o gościa, o którym NPC zaczął mówić dopiero w kolejnym dialogu) albo prowadzą rozmowy na zasadzie sprawdzenia warunków questów i wypluwania z siebie jednym ciągiem kolejnych dialogów. Wygląda to tak, że NPC chwali mnie że coś mu tam pomogłem, po czym odnosi się do dalszej części zadania gdzie już zasabotowałem mu coś tam i mnie opierdala dokładnie w tej samej sprawie :D Wszystko powiedziane jednym ciągiem, co wygląda komicznie.

Walka jest okropna - tak małej responsywności bohatera w walce to chyba nigdzie nie widziałem. Ja już nic naciskam, a muszę odczekać kilka sekund aż skończy swoje sekwencje ataków i oczywiście w tym czasie nic nie mogę zrobić. Mega frustrujące.

Najlepszą bronią dystansową (z lekkich) jest łuk. Tak - łuk. Nie jakiś karabin laserowy czy coś w ten deseń. Łuk.

Nie wiem jakim cudem, ale spieprzyli całkowicie nawet interfejs. Minimapa w formie radaru na którym widać tylko kropeczki przedstawiające żywe istoty i znaczniki questów? Nie ma tam nawet zarysu dróg, totalnie nic! karta bohatera, która w ogóle nie przedstawia super istotnych danych jak LICZBA punktów życia, many czy pancerza. To mi się w ogóle w głowie nie mieści. Zakładam poszczególne elementy pancerza i muszę sobie ręcznie policzyć żeby wiedzieć ile tych punktów mam. Ilość zdrowia szacuje na podstawie wypitego eliksiru, który dodaje np. +80 pktów zdrowia, widząc jaką część paska mi regeneruje.

Kto wpadł na tak idiotyczny pomysł, żeby takich informacji nie wyświetlać? To sprawia, że niektóre perki ciężko ocenić pod kątem przydatności. Mam np. perk, który sprawia że pancerze dają więcej ochrony, ale nie mam pojęcia o ile więcej w praktyce...

System rozwoju postaci to już w ogóle kretynizm. Mogę sobie kupować czysty Elex u kupców, którzy mają go nieskończoność i produkować w nieskończoność mikstury podnoszące statystyki - ograniczają mnie tylko finanse. Jest jeszcze oziębłość, która rośnie po wypiciu tych mikstur, ale jest to tak znikomy ułamek, że ja wychlałem chyba z 200-300 tych mikstur, a grę skończyłem i tak z najniższym poziomem oziębłości. Statystyki podniosłem na tyle wysoko, że wykupiłem prawie WSZYSTKIE perki z tych, które miały dla mnie jakąś użyteczność.

Handlarze to zło - to co w ekwipunku mamy w milionie różnych zakładek, u handlarzy jest podzielone na broń, pancerze i uwaga - całą resztę. A że sprzedajemy pierdyliony choćby unikalnych notatek to pod koniec gry jest to tak zawalone, że żeby zjechać do potrzebnych mi strzał (na samym dole) musiałem scrollowac jak szalony przez dobre kilkanaście sekund, żeby kupić 80 strzał, po czym zamknąć to wszystko, pogadać z NPC ponownie żeby się mu się inwentarz zresetował i tak kilka razy. Skoro i tak w nieskończoność mu to się odnawia, to po co te ograniczenia na jeden zakup?

Wprowadzili respawn potworów - niby fajnie, ale jednak nie. Kreatury się respawnują w zależności od poziomu czy rozdziału (nie jestem pewny), ale pod koniec gry wszędzie mi się respawnowały same potężne potwory, nawet po kilka naraz w jednym miejscu. To tak jakby w Gothicu pojawiały się za każdym krzakiem cieniostwory i trolle. A gdzie tu sens, logika i spójność przedstawionego świata?

Eh, więcej mi się nawet nie chce pisać. Ta gra cierpi z powodu okropnych i nieudolnych decyzji designierskich na każdym kroku.

Miałem pewną przyjemność z gry i nawet się wciągnąłem, bo mimo tych i wielu innych wad ta gra ma w sobie to coś. Jednak im dalej w las, tym większa monotonia i zniechęcenie.

2
Offtopic / Religia
« dnia: 2017-12-20, 11:15 »
Mnie zawsze bawi jak ktoś odrzuca istnienie Boga czy duchowości jako takiej, tylko dlatego że odkrył nielogiczności i głupoty istniejących religii.

Według mnie zarówno Wyższa Siła jak i duchowość to realne, istniejące zjawiska. Religie to nic więcej jak próby zrozumienia i uporządkowania tych zjawisk (które ludzi czuli i doświadczali w jakimś stopniu) przez ludzi, którzy filtrowali własne doświadczenia przez swoje poglądy, uprzedzenia i wyobrażenia. Religie już od podstaw były spaczone ludzkimi ograniczeniami, a później było już tylko weselej - mnóstwo zmian i kombinacji pod szare masy, politykę, władzę i pieniądze. Kto choć trochę zna historię, to wie jakie czynniki kształtowały religie. Bóg czymkolwiek by nie był, nie miał tutaj zbyt dużego udziału, mimo że tysiące ludzi się na niego powoływało - a to że się ktoś na Boga powołuje, nie znaczy jeszcze że ma to cokolwiek wspólnego z rzeczywistością.

Także podstawa rzecz - odróżnijmy duchowość jako niezależnie istniejące zjawisko od ludzkich tworów tworzonych na bardzo różnych intencjach i poziomach świadomości.

Poznawanie prawdziwej duchowości wymaga wyjście po za schematy, dogmaty i poglądy. Niezależnie od tego jak mądre i bliskie prawdy nie byłyby jakieś poglądy i teorie, one zawsze będą upraszczać prawdę. To jest jednowymiarowe przedstawienie wielowymiarowego doświadczenia - to jak jakby opisać bardzo skomplikowany krajobraz za pomocą słów - no niby da się, ale każdy w swojej głowie zobaczy co innego, w zależności od tego jaki ma system wyobrażeń.

Możecie sobie dyskutować o Bogu i religiach, ale to tylko wzajemne obrzucanie się poglądami. W żaden sposób nie rozwinie to waszej duchowości, nie poszerzy świadomości, nie zbliży do prawdy (jakakolwiek by nie była) - co najwyżej jedne poglądy wymienicie na inne, ale to nadal będzie odbywać się w sferze wyobrażeń.

Duchowości można doświadczać poprzez duchowe zmysły, a nie poprzez umysł (który ma inne przeznaczenie), ale żeby wiedzieć o co w ogóle chodzi to wypadałoby samemu tego doświadczyć np. poprzez naukę i praktykę medytacji. Sam medytuje od 9 lat i doświadczyłem naprawdę wystarczająco dużo, aby istnienie duchowości czy Wyższej Siły (którą dla ułatwienia nazywam Bogiem) było dla mnie czymś oczywistym. Bóg zdecydowanie nie jest osobowym bytem, jakimś starym dziadem z brodą, oceniającym nas na prawo i lewo i robiącym jakieś chore próby. Wiele religii mówi o tym, że Bóg jest miłością w sercu i to chyba jest najbliższe prawdy.

I tu teraz rzecz najważniejsza - dlaczego nikt jeszcze nie wymedytował całej prawdy o świecie i nie przekazał jej innym? Cały myk polega na tym, że duchowość czy Boga można odkrywać tylko i wyłącznie poprzez własne doświadczenie. Nawet jak się ktoś oświeci i opisze swoje wglądy w książce, to dla was to będzie tylko jedna z wielu duchowych teorii. Możecie to przeczytać, może się wam nawet spodobać, ale bez własnego doświadczenia - będzie to dla was tylko zbiór nowych wyobrażeń.

Dlatego ja się nie rozpisuje o swoich wglądach. Wiem, że moja świadomość jest jeszcze niepełna, że poznałem dopiero część całej układanki. Wiem też, że to czego ja doświadczyłem jest moim doświadczeniem i jest dla mnie.

Duchowa praktyka nie jest tylko dla wybranych. Każdy może to zrobić i absolutnie każdy ma potencjalną możliwość doświadczyć Boga. Wymaga to trochę czasu, cierpliwości i samozaparcia, ale da się.

Wiem, że dla wielu osób mój post to będzie bełkot jakiegoś ezo-świra :D ale jakoś tak poczułem, że chce się podzielić własnym doświadczeniem, może ktoś skorzysta, może nie :)

W każdym razie argumentami się możecie wymieniać w nieskończoność, bo logika ma to do siebie że da się nią udowodnić każdą teorię, a także zaprzeczenie tej teorii - wszystko zależy od tego na jakich poglądach opieramy naszą argumentację.

Odkrywanie duchowości wymaga elastyczności w myśleniu i czuciu, wymaga umiejętności zanegowania i porzucenia swoich dotychczasowych poglądów i wyobrażeń na rzecz doświadczenia i świadomości.

Na koniec jeszcze tylko taki obrazowy przykład - skąd wiem, że moje duchowe doświadczenia to nie jest jakiś twór umysłu?

A skąd wiecie że sen był tylko snem? Kiedy śnicie, wydaje się wam że sen jest rzeczywistością, ponieważ wasza świadomość podczas snu jest zawężona. Gdy się budzicie, wracacie do swojego normalnego poziomu świadomości i wtedy całymi sobą czujecie że sen nie był niczym rzeczywistym (no chyba że na co dzień jesteście kompletnie nieprzytomni :D). podczas poszerzania świadomości poprzez medytacje i inne duchowe praktyki zachodzi podobne zjawisko - wasza świadomość poszerza się i całymi sobą czujecie jakie ograniczające było wcześniejsze przejawianie się. Zwiększa się przytomność i jasność umysłu, wszystko staje się proste i oczywiste.

Eh, a chciałem napisać tylko kilka zdań :D

3
Gry / ELEX
« dnia: 2015-11-05, 22:16 »
PB nie wróci już poziomem klimatu do Gothica z bardzo prostego powodu - klimat Gothica to w dużej mierze świetna, budująca atmosferę muzyka i bardzo fajny design świata. Z PB już dłuższy czas temu odszedł Kai Rosenkranz, a także z tego co kojarzę - koleś odpowiedzialny za design świata w Gothicach. Z tego co pamiętam to nawet więcej osób zdążyło odejść.

Nowe osoby próbują zapewne nieudolnie naśladować swoich poprzedników, ale to już nie będzie to samo. Grę tworzą LUDZIE, a nie firma i bez kluczowych osób, które swoim talentem i kreatywnością dawały grze "to coś" nie będzie starego klimatu. PB wraz ze zmianami kadrowymi nie próbuje najwyraźniej zmieniać swojej tożsamości, tylko dramatycznie, kurczowo się trzymają tego starego Gothica, który wyszedł im w dużej mierze przypadkiem (ot, kilka istotnych elementów wyszło tak że stworzyły bardzo fajną całość).

Dziwne jest to, że w kółko kopiują nie te schematy co trzeba (np. piraci), zamiast tego co w dużej mierze tworzyło niepowtarzalny klimat dwóch pierwszych Gothiców - uczucie przytłoczenia zabójczo groźnym światem, ciągły niepokój połączony z ogromną chęcią eksploracji tego niebezpiecznego, ale ciekawego świata.

4
Sprzęt, oprogramowanie / Kupujesz/Modernizujesz komputer?
« dnia: 2014-12-04, 23:06 »
No właśnie z Unity jest taki problem, że ten framerate jest straaaasznie nierówny - mam takie lokacje i momenty, gdzie gra się nawet przyzwoicie i gra jest na swój sposób płynna nawet w tłumie ludzie na ulicach Paryża (od czasu do czasu się krztusi tylko i pojawiają się randomowe freezy na kilkanaście sekund ale bardzo rzadko). Bywa jednak, że w niektórych dzielnicach robi się pokaz slajdów. W pierwszych sekwencjach gry nie było nawet tak tragicznie, ale później coś się zmieniło i teraz w większości lokacji mam pokaz slajdów, a w jednej misji to była wręcz totalna tragedia.

Zdaje sobie sprawę, że to kwestia totalnie spartaczonej gry (np. Far Cry 4 działa mi płynnie na wysokich ustawieniach) i dla samego Unity kupować tego nie chce, ale mam wrażenie w kontekście nadchodzącego Wieśka i GTA V mógłby to być sensowny zakup.

5
Sprzęt, oprogramowanie / Kupujesz/Modernizujesz komputer?
« dnia: 2014-12-04, 21:36 »
Mam:

i5-3350P 3,10GHz
Radeon R9 290
4 GB RAM

Myślicie, że przy tym układzie warto zainwestować te niecałe 3 stówy w 8 GB RAMu (niestety te 4GB, które mam to pojedyncza kość). Nie wiem czy zauważę jakąś większą różnicę w nowych grach i czy to jest u mnie wąskie gardło? Grałem ostatnio w Unity, które jak wszyscy wiedzą jest kompletnie spieprzone od strony technicznej i niestety jest to niegrywalne nawet na totalnym low (przynajmniej w części dzielnic i w późniejszych sekwencjach jak jest więcej ludu na ulicach). Karta graficzna niby spełnia oficjalne wymagania na minimum, procesorowi odrobinę brakuje (ale 4 rdzenie są kurczę) no i właśnie tego RAMu mam zdecydowanie za mało, jeśli chodzi o te oficjalne wymagania (6 GB minimum). Myślicie, że w tym przypadku byłaby zauważalna różnica?

6
Gry / Shadow Of Mordor
« dnia: 2014-10-16, 18:52 »
ja podszedłem do gry bez wielkich oczekiwań, ale z pewnym entuzjazmem i niestety się rozczarowałem. Gra ma naprawdę duży potencjał i mogło by być coś fajnego, ale niestety bardzo szybko chęć do gry zabija monotonia rozgrywki. Misje głównego wątku są bardzo krótkie, a jest ich tylko 20, wszelkie poboczne questy i wyzwania czy znajdźki to też niestety nuda - a pisze to osoba, która akurat lubi tego typu gry i np. w takim Assassins Creed orała te wszystkie poboczne czynności.

Szkoda, bo na początku zapowiadało się fajnie, ale niestety brakuje elementów, które by motywowały do do zaliczania poszczególnych celów. Obszar gry też jest dość mały i nieciekawy, z wieloma powtarzalnymi elementami, co sprawia że sandboxowy charakter tej gry jest dość mało wciągający i nużący.

7
Forum / Nowe forum
« dnia: 2013-08-31, 10:20 »
Dzięki, wszystko już działa - tymczasowego można już usunąć :)

8
Pisarstwo / Tańczący z emocjami
« dnia: 2013-06-27, 00:44 »
Ciekawa rada, dzięki :)

9
Pisarstwo / Tańczący z emocjami
« dnia: 2013-06-26, 20:55 »
Cytuj
Czy będziesz to kontynuował?                                        
Nie sądzę. Już mi się nie chce takich rzeczy pisać, bo mam zbyt dużo innych, ciekawszych rzeczy do roboty.

Cytuj
Dużo brakujących/nadprogramowych przecinków, tak jak na przykład wyżej.
No, przecinki nigdy nie były moją mocną stroną :P

Cytuj
Bardzo. Opanowany. Strażnik. Zachowujący. Zawsze. Zasady. Grzeczności.
Nom :)

10
Offtopic / Dzień Bydlaka 2013
« dnia: 2013-05-10, 22:46 »
Napiszę coś może oczywistego, choć chyba nie dla wszystkich - udawać idiotę może każdy głupek, inteligentnego udawać się nie da - inteligentnym trzeba być.

Dlatego też żarty polegające na wydurnianiu się i to takim prymitywnym, gdzie nie ma ani przekazu, ani ciętej dowcipu ani czegokolwiek interesującego - po prostu ssą i to po całości. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie Internet został opanowany przez bandy takich ludzi, którzy wydurniają się na prawo i lewo łaknąc uwagi. I dostają ją, bo niestety ludzie lubią oglądać kretynizmy i się dowartościowywać tym, że oni nie są tacy głupi (mimo że śmieją się z "reżyserowanych" akcji).

W takich żartach nie ma niczego śmiesznego, odkrywczego, ciekawego, poruszającego czy cokolwiek innego co wpłynęłoby na mnie w sensowny sposób. Czytanie tego to czysta strata czasu.

11
Offtopic / Anime
« dnia: 2013-05-09, 18:19 »
OST z Madoki dla mnie też jest jednym z najlepszych jakie słuchałem, chociaż akurat w tej kategorii mam innego faworyta.

No, ale jedziemy po kolei:

1) Na początek najbardziej epicki i emocjonalny kawałek (chociaż nie wiem jak będzie odbierany bez znajomości anime i scen z nim związanych). Koniecznie trzeba go przesłuchać bez przewijania, bo niepozorny początek i to w co się zamienia dalej to jedna z większych przyjemności. Warto zamknąć oczy i się wczuć :)
https://www.youtube....h?v=MYEYD35ef6M

2) Jeden ze spokojniejszych, ale chyba też najprzyjemniejszy utwór (szczególnie jak się lubi skrzypce)
https://www.youtube....h?v=nnTbJSqoIxs

3) Również jeden z ulubionych utworów, dosyć emocjonalny (jak zresztą praktycznie cały OST :D )
https://www.youtube....h?v=ImEmob-VVD4

4) Ah te zmiany nastroju, ten klimat, niesamowity kawałek (no może końcówka już trochę nazbyt epicka i męcząca)
https://www.youtube....h?v=qcCF3dfxtT0

5) Ubóstwiam ten wokal
https://www.youtube....h?v=TCqMDdRB_GY

6) To napięcie rosnące pod koniec...
https://www.youtube....h?v=XmZzcbGl9IA

7) Coś mroczniejszego
https://www.youtube....h?v=HpW_2skg5HA

8) I smutniejszego
https://www.youtube....h?v=Bk-2pbbdLrY

12
Offtopic / walentynki
« dnia: 2013-02-16, 13:47 »
Najpierw bym trzeba dojść do tego, czemu nie dostrzegasz ciekawszych i sensowniejszych możliwości zarabiania pieniędzy - czy to jest kwestia niedostrzegania perspektyw, niedoceniania swoich talentów, braku wiary w sukces czegoś, co chciałbyś zrobić, a nie masz odwagi czy jeszcze czegoś innego.

Jeśli chcesz zrezygnować z czegoś niekorzystnego do czego Twoja podświadomość jest mocno przywiązana, to z reguły trzeba jej wpierw pokazać inne, lepsze możliwości, dać jej coś w zamian. A w tym przypadku byłoby to odkrycie sensowniejszych dróg dostawania pieniędzy. Zdrową motywacją do zmiany powinno byś uświadomienie sobie, jak wiele ryzykujesz i możesz stracić, że warto zapewnić sobie i swoim bliskim bezpieczeństwo finansowe, nawet jeśli oznacza to mniejsze pieniądze i większy wysiłek w to włożony. No i oczywiście to, że masz jak każdy, kto nie jest upośledzony w jakiś sposób, możliwości zarabiania dużo większych pieniędzy, ale to może wymagać lat pracy nad prosperitą i zmianą różnych wyobrażeń, zanim zauważysz pewne możliwości i będzie gotowy z nich skorzystać.

Oczywiście to wszystko powinno się przeplatać z działaniem, na tyle na ile potrafisz na dany moment. Jeżeli jesteś ciężko uzależniony od hazardu, to może to wymagać wpierw trochę więcej pracy ze swoim umysłem, a jeżeli nie jest tak źle, to sama motywacja do zmian powinna wystarczy, aby się ogarnąć i zrezygnować z tego.

13
Offtopic / walentynki
« dnia: 2013-02-16, 13:24 »
Cytuj
Jednak osobiście z doświadczenia wiem, że opieranie sie na jakichkolwiek emocjach nie jest na dłuższa metę skuteczne.
No nie jest, dlatego choćby to wspomniane EFT polega właśnie na uwalnianiu się od emocji, a nie tworzeniu sobie nowych. Afirmacje same w sobie też mogą być używane z różnym skutkiem - dużo ludzi sobie po prostu tworzy nowe, ładniejsze nakładki na stare, a to też nie jest dobre. Dlatego ja to wszystko łącze z medytacją i ogólnie rozwojem duchowym, gdzie coraz bardziej odkrywam siebie i jakiekolwiek emocje mają na mnie coraz mniejszy wpływ - a zamiast tego pojawia się cisza, spokój i luz. Nie potrzeba wtedy żadnej dyscypliny (która swoją drogą jest dużym, a niepotrzebnym tak naprawdę wysiłkiem), ale wymaga dobrego kontaktu z sobą i przede wszystkim zaufania do siebie, do swoich uczuć i decyzji.

Z tego co piszesz, to spotkałeś się raczej z dość typowym zjawiskiem w takich przypadkach, czyli landrynkowym pseudo optymizmem, niczym nie popartym. Znam te klimaty, sam nawet od czegoś podobnego zaczynałem, ale się ogarnąłem z czasem.

Cytuj
Same dążenie do celu i pokonywanie własnych słabości, jest ciekawsze niż skupianie się na pozytywnych aspektach życia.
A po co to rozgraniczać, skoro te dwie rzeczy się świetnie ze sobą uzupełniają? Koncentracja na pozytywach nie musi oznaczać przecież bierności i założenia "jest zajebiście, więc nie muszem nic robić" :D

14
Offtopic / walentynki
« dnia: 2013-02-16, 12:46 »
Tu to mógłbym całą książkę napisać :D  No, ale postaram się skrótowo opisać.

To wszystko wyglądało tak, że pewnego razu w moim beznadziejnym życiu odniosłem kolejną porażkę związkową, która była gwoździem do trumny i sprawiła, że frustracja gromadzona przez całe życie po prostu się przelała i coś we mnie pękło. Pomyślałem sobie, że teraz to albo jakimś cudem coś zmienię albo mogę po prostu umrzeć, bo takie życie nie ma najmniejszego sensu. I wtedy do mnie dotarło, że pierwszy raz w ogóle pomyślałem o tym, że ja mogę coś zmienić, że nie muszę tak żyć, jak do tej pory. Wcześniej byłem tak zamknięty w byciu ofiarą, że czułem totalną bezsilność i nie widziałem żadnych dróg wyjścia (a przynajmniej nie chciałem widzieć). W przeciągu zaledwie kilku dni przyszły praktycznie do mnie same, za pośrednictwem znajomego różne materiały na temat rozwoju osobistego i duchowego - tak jakoś nasza rozmowa przebiegła że z miejsca dostałem praktycznie całą metodologię pracy nad sobą, która się okazała na tyle skuteczna, że korzystam do dziś.

I tak się zaczęła moja autopsychoterapia. Bo ja generalnie miałem dość niefajne dzieciństwo, ojciec się nade mną znęcał psychicznie i emocjonalnie, totalnie niszcząc moje poczucie własnej wartości i robiąc ze mną małego, przestraszonego chłopca, bojącego się odzywać nawet wśród własnych znajomych. Musiałem więc od nowa przebudować system wyobrażeń na swój temat i uporać się z bardzo nieprzyjemnymi emocjami z przeszłości.

Podstawą mojej pracy były afirmacje, czyli praca nad ugruntowywaniem pozytywnych myśli w miejsce negatywnych bzdur, które się pokodowały w umyśle (jak się komuś całe życie powtarza np. że jest głupi, to ta osoba silnie się z tym utożsamia i się ogranicza, choć w rzeczywistości może mieć dużo większy potencjał umysłowy). Do tego medytowałem i stosowałem różne techniki oczyszczające z negatywnych emocji czy wyobrażeń w umyśle. Szczególnie polecam EFT - jest świetne na pracę z emocjami, można się tego samemu nauczyć z pdfów, które są na necie i samemu stosować w domu.

Pierwsze 1,5 roku było ciężkie. Pracowałem codziennie, bez wyjątku (regularność jest niezbędnym elementem tej pracy) od 2 do 3 godzin. Można poświęcać dużo mniej czasu, nawet kilkanaście minut dziennie, ale ja miałem bardzo dużą presję na to, aby się jak najszybciej ogarnąć. Przeginałem momentami biorąc na siebie za dużo, przez co przeżyłem też prawdziwy koszmar emocjonalny i po raz pierwszy czułem, że ból emocjonalny może być silniejszy od fizycznego. Gdy wychodziły te wszystkie stłumione emocje, to bywały momenty gdzie człowiek się tarzał po podłodze, mając ochotę wrzeszczeć z całej siły i wyrwać sobie serce. Bywało naprawdę ciężko. No, ale po kilku miesiącach pojawiły się pierwsze konkretniejsze efekty, a z czasem jak zmniejszała się presja i zwiększało doświadczenie w pracy nad sobą - było już tylko coraz łatwiej, przyjemniej i efektywniej.

Przez 4 lata stałem się całkowicie inną osobą i poradziłem sobie z wieloma męczącymi problemami. Z ważniejszych spraw:
- Z nienawiści do siebie, przeszedłem do lubienia siebie, a potem pokochania siebie.
- Z gościa który czuł stres i trząsł mu się głos przy kupowani zapiekanki w sklepie - stałem się osobą, która bez problemu i na dużym luzie prowadzi prezentacje przed dużymi grupami ludzi, która na pełnym luzie potrafi się odzywać w towarzystwie i poznawać nowych ludzi. Pozbyłem się nawet niekontrowanych reakcji ciała, takich jak ścisk w brzuchu i gardle, fale gorąca na twarzy, a także popędzania się w mówieniu, itp.
- Całkowicie zmieniły się moje relacje z rodziną i z innymi ludźmi, odpadło toksyczne towarzystwo, a pojawili się fajni ludzie, z którymi lubię spędzać czas.
- Znikło poczucie zniechęcenie i bezsensu życia, która sprawiało że nic mi się nie chciało robić w życiu, prócz grania w Gothica :D
- Odpuściłem sobie ogromne ilości frustracji i negatywnych emocji, co niesamowicie zmieniło moje codzienne, zwykłe samopoczucie. Teraz w zwyczajny, zwykły dzień czuje się o niebo lepiej, niż kiedyś w chwilach entuzjazmu :D
- Zmiany w samoocenie mają ogólny wpływ na całe życie, więc to jest też zupełnie inna jakość absolutnie wszystkiego - teraz pójście na rozmowę o pracę nie jest dramatem, bo wiem że mimo jeszcze różnych ograniczeń i lęków, które wciąż mam - jestem ogarniętym gościem, który ma dużo do zaoferowania, więc czuje się dużo pewniej i spokojniej.
- O szczęśliwym związku już nawet nie wspominam - gdybym spotkał tą samą osobę będąc tą ofiarą, to nie miałoby to najmniejszych szans powodzenia. Raz że byłem niedojrzałym gówniarzem, który kompletnie się nie nadawał do poważnych związków, to po drugie - przy tak pięknej, ciepłej, mądrej i wspaniałej kobiecie by mi wyszły te wszystkie kompleksy tak bardzo, że bym się chyba tylko zamknął w sobie.

Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać, ale chyba z grubsza widać, że naprawdę było warto. Sposobów i metod na pracę nad sobą jest wiele, ważne żeby robić cokolwiek co przynosi realne efekty, żeby nie stać w miejscu i nieustannie piąć się w górę. To jest inwestycja, która się opłaca, szczególnie jak się jest młodym i ma się całe życie przed sobą.

15
Offtopic / walentynki
« dnia: 2013-02-16, 12:06 »
Thoro - dokładnie. Chodzi o to, że jak już się kogoś pozna czy nawet wejdzie z tym kimś w związek - żeby zachować rozsądek i umieć sobie odpuścić coś, co nie ma większej przyszłości. Żeby się na siłę nie trzymać byle czego i co najważniejsze - żeby po iluś tam porażkach nie pieprzyć bzdur o tym, jakie głupie są kobiety czy samemu sobie cisnąć. Na świecie jest kilka miliardów kobiet, więc gadanie się zna się wszystkie, po iluś tam związkach jest głupotą. A jeżeli ciągle się trafia na takie same osoby (co jest częste) to wynika to z waszych nieuświadomionych problemów, które was podświadomie popychają w ramiona tego samego typu osób. Warto pomyśleć wtedy nad własnymi motywacjami.

Po drodze poznawałem różne dziewczyny, nie w jakichś ogromnych ilościach, ale jakaś tam randka się zdarzyła, miałem też okresy gdzie siedziałem na portalach randkowych i szukałem czegoś ciekawego, bo w moim otoczeniu sama bieda była. Trochę było ciężko, bo mam dosyć niestandardowe poglądy na życie i z miejsca odpadały osoby bezmyślnie, żyjące według z góry ustalonych schematów. Udało mi się bowiem podczas pracy nad sobą dość jasno określić najważniejsze cele życiowe i to jak chce ogólnie żyć, więc wiedziałem że jak to nie współgra z kimś to nie ma co się pakować w coś, co nie ma wspólnej przyszłości.

No ale ja się nie poddawałem, bo dla mnie to zawsze był cel numer jeden w życiu, więc choćbym miał się zesrać - robiłem co mogłem, aby się udało. I robiłbym nawet przez resztę życia, tak długo aż bym nie osiągnął celu.

Ważne jest to, aby mieć determinacje i nie bać się porażek - w porażkach nie ma nic strasznego, każda jest fajną okazją, żeby się czegoś nauczyć, wyciągnąć jakieś konstruktywne wnioski. Nie da się osiągnąć dużego sukcesu będąc nastawionym na unikanie porażek, a tego niestety się nas uczy w tym społeczeństwie - jesteśmy rugani i wyśmiewani za każdy błąd, jakby to było coś strasznego. Trzeba mieć więcej dystansu do siebie i życia :)

A co do kwestii ideału - oczywiście nie ma co przesadzać, ale warto samemu ze sobą ustalić jak taki ideał miałby wyglądać, to też potem ułatwia człowiekowi dojście do tego, czego właściwie chce od związku. A jak już się z kimś w relacje taką wejdzie to sprawa jest też stosunkowo prosta - albo jesteś z kimś bardziej szczęśliwy niż jak byłeś samemu albo nie - w tym drugim przypadku nie ma co się męczyć na siłę, jeżeli nie widać perspektyw na poprawę tego stanu. Jeżeli jesteś szczęśliwszy, to odpowiadasz sobie na drugie pytanie - czy jestem wystarczająco szczęśliwy, aby mnie satysfakcjonowało i abym chciał się w to dalej angażować.

To wymaga pewnej uczciwości wobec siebie, ale warto bo można sobie zaoszczędzić wielu lat, a czasem nawet całego życia męczenia się. A miałem okazje widzieć tylu ludzi tkwiących w gównianych związkach, że się za głowę łapałem. Bo kompletnie nie rozumiem, czemu ktoś z własnej i nieprzymuszonej woli pakuje się w coś, co mu urządza piekło na ziemi. Jakieś wieczne zazdrości, trzymanie na smyczy, awantury i inne przejawy kompletnego braku szacunku do drugiej osoby. Ja np. nie wyobrażam sobie, żebym miał być zazdrosny o to, że moja partnerka spotyka się gdzieś w męskim gronie beze mnie - równie dobrze od razu mógłbym jej powiedzieć, że jest puszczalską szmatą i że bez łańcucha to mnie na pewno mnie zdradzi. No paranoja...

16
Offtopic / walentynki
« dnia: 2013-02-16, 01:09 »
Na świecie jest dużo fajnych, mądrych i ogarniętych kobiet, ale trzeba je wyłowić z morza tandety (to działa także w drugą stronę, odnośnie facetów). Jak się jest dojrzałym emocjonalnie to stworzenie fajnego związku jest stosunkowo proste, wymaga ono jednak wpierw trafienia na pasującą do nas osobę (a z tym może już być trudniej).

Ja sam byłem przez większą część życia totalną ofiarą życiową, nerdem, no-lifem i pryszczatym masturbantem. No, ale potem postanowiłem coś ze sobą zrobić i choć bywało ciężko i żmudnie - cholernie było warto. Tak jak kiedyś czułem jak kupa gówna, tylko zużywająca innym ludziom tlen, z czasem zacząłem być coraz bardziej świadomy własnej wartości i zyskiwałem pewności siebie. Wcześniej każda dziewczyna wydawała się za dobra dla kogoś takiego jak ja, potem to nie mogłem znaleźć takiej, którą bym uważał za wystarczająco dobrą dla mnie. Bardzo mi zależało na stworzeniu fajnego związku, a pustka związana z poczuciem samotności mnie naprawdę męczyła, ale postanowiłem sobie, że nie będę pakował się w byle jakie związki, byleby tylko dostać jakieś skrawki uczuć. Nieraz słyszałem, że mam za duże wymagania, ale ja gdzieś tam w środku czułem jaki chce związek stworzyć i wiedziałem, że jak spotkam odpowiednią osobę, to będę wiedział że to ona.

Minęły 4 lata mojej intensywnej pracy nad sobą, zanim osiągnąłem sukces. Ale było warto jak cholera, bo kobieta którą spotkałem przebiła pod wieloma względami moje najśmielsze oczekiwania. Sam zresztą przez pierwsze dwa tygodnie nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę :D  Okazało się jednak prawdą i to tak piękną, że nawet nie będę o tym pisał, bo wiem jak by to było odebrane :P

Dlatego warto mieć w w kwestii związku swoje marzenia, a także wymagania i nie tkwić w byle jakich związkach, byleby z kimś być. Gdybym sam tak zrobił, być może męczył bym się teraz z jakąś głupią babą, zamiast być szczęśliwym.

No i trzeba się samemu też ogarnąć chociaż z grubsza - jak się chce głębokiej, dojrzałej relacji to samemu trzeba dojrzeć uczuciowo i psychicznie, a to wymaga kontaktu z samym sobą, ze swoimi emocjami. Jak ktoś uważa, że facet nie powinienem rozmawiać o swoich uczuciach, okazywać słabość czy nawet płakać, to cóż - życzę powodzenia w byciu głazem. Takich facetów to lubią tępe siksy, a nie dojrzałe kobiety, więc nie ma co potem narzekać, jakie te kobiety nie są.

Jak w związku jest duża dojrzałość i świadomość z obu stron, to jest zupełnie inna bajka - żadnych fochów, zazdrości, ograniczania się nawzajem, kłótni i innego syfu. Zamiast tego jest wzajemna akceptacja, szacunek i wsparcie. Z problemów się nie robi awantur, tylko się wspólnymi siłami je rozwiązuje. Sam już ze swoją partnerką przeszedłem przez kilka trudniejszych problemów, ale to dlatego, że zamiast się obwiniać nawzajem czy zwalać odpowiedzialność - rozmawialiśmy ze sobą, dzieliliśmy się swoimi odczuciami, obawami - totalna szczerość zamiast udawania, że wszystko jest super zajebiście. I każdy problem, który się pojawił - tak rozwalaliśmy wspólnymi siłami, że po tym wszystkim tylko wzrastała siła naszych uczuć.

Wiem gdzie i do kogo piszę to wszystko, ale cóż - chciałem się podzielić czymś fajnym w tym zalewie bzdur, które tu co niektórzy wypisują, a może ktoś nam tym skorzysta :)

A co do samych walentynek - ta komercyjna papka była tylko powodem do tego, abym jeszcze bardziej uwielbiał swoją partnerkę, ponieważ jest świadoma głupoty i komerchy tego głupiego święta - z nią nie tylko nie musiałem tego obchodzić (bo co to za idiotyzm, żeby sobie okazywać uczucia tylko raz do roku) ani też kupować żadnych kwiatków, bo to praktyczna kobieta i sama się śmieje z facetów, którzy wciskają zielsko swym lubym, które potem same nie wiedzą gdzie mają to sobie wsadzić. :D

17
Offtopic / Koniec Świata
« dnia: 2012-12-23, 15:52 »
Cytuj
raczej typowi fani anime z życiem towarzyskim i dbaniem o wygląd nie mają zbyt wiele wspólnego.
A mimo wszystko wyruchałeś jedną z przedstawicielek? ;d

Ja tam anime lubię, ale muszę przyznać, że typowi fani tej rozrywki to rzeczywiście ludzie do których lepiej się nie przyznawać. Widziałem trochę zdjęć z Internetach i nie chciałbym wchodzić w ten dziwny świat. Przed znajomymi z reguły się też nie przyznaje że oglądam, chyba że bliższymi, gdzie można liczyć na akceptacje swoich dziwactw :P

Bronić anime nie będę, bo to przecież jest aż nadto oczywiste że Thoro i powoli dołączające do niego ludki, nastawił się zapewnienie sobie rozrywki poprzez wzbudzanie bólu dupy u innych. I żadne argumenty tu niczego nie zmienią, bo to w żadnym razie nie jest dyskusja na wymianę poglądów, ale zwykła prowokacja pt "zobaczymy jak bardzo będziecie się rzucać".

18
Offtopic / Koniec Świata
« dnia: 2012-12-22, 23:53 »
Anime to określenie na całokształt produkcji animowanych tworzonych w Japonii - wrzucanie wszystkich tytułów do jednego worka to zwykła ignorancja. Szczególnie że mówimy tu o tysiącach naprawdę zróżnicowanych pozycji.

19
Offtopic / Koniec Świata
« dnia: 2012-12-22, 21:19 »
Może z powodu wewnętrznej potrzeby poczucia się jak mała dziewczynka? :D

Strony: [1] 2 3 ... 14
Do góry