Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Pokaż wątki - RickLon

Strony: [1]
1
Pisarstwo / Pomysł
« dnia: 2011-09-11, 12:10 »
Eh, a więc tak, mam pewną przypadłość, która polega na tym, że najlepiej myśli mi się podczas chodzenia, a jako, że dosyć często się nudzę to dużo chodzę i wymyślam różne historyjki, z których szczerze mówiąc mógłbym ułożyć ze dwie, lub trzy książki, ale strasznie nie chce mi się nigdy pisać, a i środek czy koniec są łatwe ale mam problem z początkami. W skrócie to jest fragment próbnego początku, który najprawdopodobniej czeka wielokrotna zmiana treści, poprawa dialogów, a i pewnie skasowanie i napisanie od nowa. Także macie, krytykujcie i wytykajcie błędy co je poprawię i może wreszcie się nauczę jak poprawnie przekładać pomysły na papier lub komputer, bo mam z tym problemy.


Cytuj
    Jeżeli cząstka może podążyć dwiema drogami podąży obydwiema tworząc równoległy wszechświat w którym uda się drugą drogą. Tak w skrócie działa zasada wieloświatu. Jednak cząstka może w rzeczywistości podążyć o wiele większą ilością dróg co daję w sumie prawie nieskończoną liczbę wszechświatów, z których jedne są prawie identyczne, a inne zupełnie różne, na przykład atom poleciał o jedną setną stopnia w inną stronę co zaowocowało uformowanie się dużego skupiska materii o wiele bliżej słońca co zaowocowało tym, że zamiast Ziemi i Wenus jest jedna planeta o masie zbliżonej do obydwu razem, lub też to, że pan Marek z Krakowa zamiast mleka zdecydował się kupić śmietankę. Rożnicę mogą być różne, o nieokreślonym zasięgu i znaczeniu dla nas czy innych.
***

     „Nie zdam tego!” - pomyślał Arthur, zwykły mieszkaniec miasta Watford ślęcząc nad swoim referatem z historii Europy. - „Nawet jeśli to napiszę to ona znowu się przyczepi o to jak to widzę! Jakby niezgadzanie się z nauczycielem było czymś złym!” - pomyślał i znowu zaczął pisanie - „A więc tak: istotnym i jakże szczególnym fragmentem historii Europy był wiek dwudziesty pierwszy w którym rozegrały się najistotniejsze wydarzenia w historii Europy, ale trzeba zacząć od początku...”
***
     Franko to stu pięćdziesięciu tysięczne miasto położone nad Wisłą w połowie drogi z miasta Bydgoszcz do miasta Grudziądz. Zasadniczo pozbawiony wpływu różnorakich gwar. Nie wyróżniało się niczym od innych miast, miało autobusy, tramwaje, stację kolejową, ronda, most nad rzeką, ale nie o to chodzi. W owym mieście znajduję się sklep o nazwie Zośka pod którym stało kilka, a konkretnie osiem osób do których biegł mężczyzna o blond włosach krzyczący:
     - Nie uwierzycie co widziałem! - wykrzyczał i podbiegł do ósemki. - Rzeźnia, normalnie rzeźnia!
     - Ace, o co chodzi? - zapytał zielonooki, też blondyn, ale ciemny.
     - Grupa Pedzia znowu nawiedziła supermarket! - powiedział zdyszany blondyn.
     - No i dlatego tak się ekscytujesz? Po prostu znowu ich przegonimy. A tak swoją drogą mogliby się już znudzić, od czasu drugiej gimnazjum ich przeganiamy, a oni ciągle wracają, eh - powiedział brązowooki szatyn.
     - Nie, nie o to chodzi! Widzę ich, a oni zaczepiają jakiegoś gościa, który trzyma w ręku mleko. Myślę sobie: o nie to znowu oni i już chce podejść i ich przegonić, a ten koleś tyłem pięści znokautował tego całego Freda, potem kopnięciem w bok przewrócił Byka, a na koniec zrobił taki zamach nogą jak w filmie i uderzył Pedzia górą buta. To była tylko chwila, załatwił ich ot tak - powiedział i strzelił palcami.
     - A jak wyglądał? - zapytał do tej pory cichy, niebieskooki o czarnych włosach.
     - Bo ja wiem, Alex? Taki zarośnięty i miał dziwne oczy, takie lodowate, jak na mnie spojrzał to miałem ochotę uciec.
     - Wysoki, krótkie ciemne włosy i ponad tygodniowy zarost? - zapytał szatyn.
     - No powiedziałem, że zarośnięty, a i był wysoki, ciemny, hmm znasz go?
     - Raz wpadłem na niego w supermarkecie, powiedziałem przepraszam, bo to była moja wina, a on powiedział, że nic się nie stało, ale jak na mnie spojrzał to tylko się odwróciłem i odszedłem.
     - Kiedy to było? - zapytał ten zwany Alexem.
     - Jakiś miesiąc temu, a co?
     - Pytam z ciekawości.

2
Pisarstwo / Nie mogłem wymyślić tytułu
« dnia: 2011-01-21, 21:31 »
To część mojego opowiadania, napiszcie co sądzicie.


Cytuj
    Dwóch mężczyzn, jeden w skórzanym stroju z licznymi ćwiekami i metalowymi elementami i lekko chaotyczną, krótką fryzurą, drugi w lekkim i wyraźnie cienkim skórzanym kubraku z dwiema szablami na plecach i krótkimi ciemnymi włosami, dochodzili do bramy miasta portowego Sater. Nikt, poza osobami znającymi pewien starożytny język, nie wiedziała skąd pochodzi nazwa.
     - No i? Co o tym sądzisz? Piętnaście tysięcy zarejestrowanych mieszkańców, wielki port, spora stocznia, dużo tawern, łaźnie, sklepy i targi gdzie można kupić wszystko – zapytał posiadacz chaotycznej fryzury o bardzo ciemnej barwie.
     - Sądzę, że mogę wzbogacić twoją listę, o własne doświadczenie o tym miejscu, więc tak: niezarejestrowane kilka tysięcy szumowin, zabójców i wiecznie pijanych włóczęgów, zamtuz co kawałek, w których większość dziewcząt nie skończyła dziewiętnastu lat, a największy popyt jest na te najmłodsze. Skurwiele! Rick nie ulegaj wrażeniu, że im większe miasto tym lepsze. Prawda jest taka, że im większe miasto tym więcej w nim syfu! - odpowiedział mężczyzna z krótkimi ciemnymi włosami.
     Zaczęli podchodzić do bramy.
     - Gondi, a ja myślałem, że szumowiny i zabójcy nam niestraszni. Chyba, że Mistrz Pięściarzy zaczął się bać, co? - powiedział Rick, z lekkim ironicznym uśmiechem na twarzy.
     Zaraz przy bramie zaczepił ich mężczyzna w kolczudze i hełmie z niewielkim osikiem na czubku. Herb przedstawiający jakąś rybę był idealnie na poziomie mostka i kontrastował z niebieską barwą reszty munduru.
     - Glejt macie? - zapytał strażnik.
     - Nie zapłacimy ci – odrzekł sucho Gondi.
     - Heh, a kto powiedział, że macie wybór?
     - Ja – odpowiedział stanowczo Rick. - A to -złapał za rękojeść miecz, wysunął go lekko z pochwy i wsunął z powrotem – jest mój glejt!
     - Jeśli chcesz żebym cię obezwładnił, przeszukał i aresztował – strażnik poprawił miecz przy pasie – to proszę! Spróbuj!
     - Pomijając fakt, że wyglądasz na typowego słabeusza, nas jest dwóch, a ty jeden.
     - Widzę, że pojąłeś jak działa to miasto – stwierdził Gondi spoglądając na Ricka.
     - Ekhm...Za grożenie strażnikowi miejskiemu grozi kara...
     - Leżąc martwym nikomu nie powiesz, a ja i mój przyjaciel, ten który cię nastraszył, umiemy to sprawić.
     - Właźcie! Już! Macie wolny wstęp do miasta!
     - Widzisz, to nie było takie trudne - powiedział Rick z lekkim, niewidocznym uśmiechem.
     Miasto miało brukowaną ulice, a budynki były podobne do siebie. Pewnie dlatego, że to była dzielnica rzemieślników. Dalej była dzielnica biedoty zwana rynsztokiem, oraz dzielnica handlowa i port.
     - To gdzie teraz? - spytał Rick rozglądając się.
     - Do aresztu straży.
     - A po co tam?
     - Mój znajomy to kapitan straży. Z pewnością będzie miał dla nas jakieś zlecenie.
     - Jasne, ale nie będę sprzątać miasta.
     Ruszyli do posterunku straży, do rynsztoku. Nie długo po przekroczeniu granicy tej dzielnicy zagadali do nich dosyć nie przyjemni ludzie.
     - Oddajcie złoto, albo porządnie was obijemy! - powiedział zbir z blizną na pół twarzy. Miał założony stary skórzany kubrak.
     Było ich pięciu. Pierwszy ten z blizną był wysoki. Drugi był otyły, prawie okrągły. Trzeci był od pasa w górę prawie nagi, w samym płaszczu. Czwarty był niski i szczupły, ale zapewne szybki. Piąty był wysoki i umięśniony z mieczem na plecach, ale miał dziwnie miłą twarz i spojrzenie, takie nie winne. Widać było od razu, że nie był to jakiś zabijaka tylko zwykły chłopak z ubogiej rodziny, który trafił w nie właściwe towarzystwo
     - A po co ich ostrzegać - wycedził półnagi - będzie z tego nie zły chrzest ognia dla Ralfa!
     - Może masz racje Kerv. Ralf załatw ich - powiedział ten pierwszy, pewnie przywódca.
     - Nie lepiej ich po prostu obrobić, po co od razu zabijać? - powiedział ten zwany Ralfem.
     - Siedź cicho smarku! Działaj, albo spadaj! - tak to znowu ten pierwszy.
     - Nie chciałbym przeszkadzać, ale skąd wiecie, że nie my was zabijemy - wytoczył nie spodziewanie Gondi. - Ja i mój przyjaciel umiemy walczyć.
     - Odejdźcie to ujdziecie stąd cało, lub atakujcie, a zginiecie lub to i owo stracicie - dodał Rick.
     - Dobra chłopaki oni się nie poddadzą, a wyglądają na takich co mają kasę! - to ten trzeci.
     - Ralf masz działać! - powiedział rozkazującym tonem przywódca.
     - Więc pora działać, nie gadać - powiedział Rick.
     Pierwszy wyciągnął miecz z pochwy przy pasie, drugi zdjął z pleców wielką maczugę, trzeci miał miecz i tarcze, czwarty wyjął krótki miecz i nóż, piąty czyli Ralf powoli i nie chętnie zdjął miecz z pleców.
     Rick błyskawicznie wyjął miecz z pochwy na plecach, a Gondi wyjął swoje szable z pochew na plecach. Pierwsze uderzenie padło od drugiego. Wziął on duży zamach i cisnął maczugą w Ricka, ten odskoczył i wykonał szybkie cięcie swoim półtora ręcznym mieczem i trafił mu w krtań. Zaczął się dławić krwią. Czwarty był, co poznali dopiero teraz, gnomem, toteż jego uderzenia były szybkie i precyzyjne. Jednak Gondi parował je bez problemu. Gnom wyprowadził cięcie, ich bronie się zderzyły, a Gondi odrzucił bronie Gnoma do góry i błyskawicznie ciął przez korpus aż do głowy. Gnom padł martwy. Trzeci zaatakował Gondiego, a piaty ruszył na Ricka. Trzeci ciął szybko i prawie trafił Gondiego w szyję. Gondi błyskawicznie lewą ręką zatrzymał miecz trzeciego, a raczej go odbił na bok i rozciął przeciwnika od brzucha po gardło. Piąty, a raczej Ralf był lepszy w walce, jego uderzenia były mocne i szybkie. Wyprowadził uderzenie które mogło rozpłatać brzuch Ricka w poprzek, właśnie mogło. Bohater zrobił najbardziej banalny unik, po prostu cofnął się o długość pięty, a miecz nawet go nie zahaczył. Natomiast Rick uderzy Ralfa w najbardziej skuteczny sposób, nie chcąc go zabić oczywiście, uderzył go swoim lewym bokiem, a ten przejął impet, upuścił miecz i się przewrócił. Przywódca, który do tej pory stał z boku, ciął silnie jednak był wolny i padł od drugiego cięcia Ricka. Cięcie to nazywało się kłyktacz, nie wiadomo skąd ta nazwa, ale było dość widowiskowe. Wojownik musiał uderzyć od lewej, wbić miecz na wysokości nerek i ciąć do góry aż do mostka, a następnie pociągnąć go w dół, na wysokość żołądka i rozciąć mieczem lewy bok przeciwnika. Doprawdy, może ten opis jest nudny, ale ten widok jest niesamowity. Hmm, dodam jeszcze, że całe cięcie trwało około sześciu, no może pięciu sekund.
     Przeciwnicy leżeli. Cztery trupy i jeden nieprzytomny. No może nie do końca.
     - Wstawaj! Wiem, że udajesz! Moje pchnięcie nie mogło cię ogłuszyć! - powiedział Rick wiedząc, że Ralf świadomie upuścił miecz i udawał nieprzytomnego.
     - No dobra, wstaje - powiedział piaty podnosząc się powoli. - Chcecie mnie wykończyć?
     - Nie. Gdybyśmy chcieli to byś nie żył - powiedział bez uczuć Gondi. - Jesteś Ralf, tak?
     - Tak. Jestem Ralf.
     - Nie źle walczysz. Masz za mało praktyki i znasz za mało teorii, ale masz wrodzony talent - stwierdził Rick używając ciepłego i chwalebnego tonu.
     - Dlaczego dołączyłeś do przestępców? Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś porządnym chłopakiem - zapytał Gondi również używając ciepłego tonu.
     - Nie wiem, tak wyszło.
     - Czyli jak zwykle! Prawie każdy tak zaczyna. Dobrze, że jesteś w tym krótko, bo inaczej stałbyś się taki jak twoi kumple.
     - Gondi miał na myśli, że martwy.
     Ralf wzdrygnął się i spojrzał na ciała swoich nie żywych towarzyszy.
     - Co teraz?
     - Nas się pytasz?
     - Spokojnie Gondi. Ja ci mogę doradzić co teraz masz zrobić.
     - Doradź.
     - Zerwij z tym, jesteś od nich lepszy, a takich jak ty potrzebują w wielu miejscach, a więc tak spakuj się, wyjedź stąd, nabierz doświadczenia i wstąp do wojska lub zostań najemnym wojownikiem. Może być?
     - Może i dzięki.
     - Za co? - zapytał zdziwiony Gondi.
     - Za życie - powiedział Ralf i już zamierzał odejść, ale zatrzymał go Rick.
     - Stój, weź to. W tym mieszku jest pięćdziesiąt sztuk złota. To prezent dla nowego przyjaciela - powiedział Rick i dał chłopakowi brzęczący woreczek.
     - Dzięki, naprawdę dzięki.
     Po tych słowach Ralf skierował się do wyjścia z dzielnicy, z czego można było się domyślić, że prócz swego dobrego miecz i skórzanego kubraka nic nie ma. No prawie nic, teraz miał jeszcze trochę złota i dwóch przyjaciół.

3
Skrypty / Pancerz
« dnia: 2010-09-01, 20:31 »
Napisałem nowy skrypt pancerza jak zrobić żeby ludzie nie mówili do mnie "to ubranie nie pasuje do ciebie".

4
Błędy podczas parsowania / Unknown identifier : FUNC
« dnia: 2010-07-05, 16:01 »
Pojawia mi się taki błąd  Unknown identifier : FUNC
//========================================
//-----------------> Trade
//========================================

INSTANCE DIA_Brok_Trade (C_INFO)
{
   npc = STT_15000_Brok;
   nr = 29;
   condition = DIA_Brok_Trade_Condition;
   information = DIA_Brok_Trade_Info;
   permanent = TRUE;
   description = "HANDEL";
};

FUNC int DIA_Brok_Trade_Condition()
{
if (Npc_KnowsInfo (other, DIA_Brok_HANDEL))
{
return TRUE;
};



FUNC VOID STT_15000_Brok_Trade_Info() <----------- Chodzi o te linijke
{
AI_Output (other, self, "DIA_STT_15000_Brok_Trade_15_00"); //Pokaż mi co masz na sprzedaż.
};

5
Gotowe aplikacje / Dialog
« dnia: 2010-03-01, 15:16 »
Program mojego kolegi o nicku Sowa676
http://rapidshare.com/files/357418819/DIALOG.exe

Strony: [1]
Do góry