Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. Starałem się, aby znowu nie powtarzać wciąż tych samych czynności i aby dialogi były bardziej płynne, a nie tak sztuczne jak w poprzedniej miniaturce.
Zaklęta w pająka
Mężczyzna o długich, kasztanowych włosach spiętych w kuc kręcił się po ciemnej celi. Przez marną imitację okna – wybitą w ścianie niewielką dziurę wpadał jedynie blady promień światła. Więzień wyjął z kieszeni obdartych, nieco za krótkich, płóciennych spodni długi sznurek zwinięty w kłębek i podrzucał nim dla zabicia czasu. Był na siebie wściekły. Jak mógł dać się złapać w tak głupi, dziecinny wręcz sposób. Wystarczyło poczekać na zmianę patrolujących strażników. Potem pozostałoby jedynie wejść do domu za pomocą wytrycha, tak, jak już wiele razy to robił i zabrać pozytywkę. Wszystko szło dobrze dopóki nie pojawił się w mieszkaniu. Miało być puste. Głupi narobił hałasu, a jak się później okazało w środku jednak był właściciel. Gdyby o tym wiedział kradzież nie stanowiłaby problemu. Wściekły rzucił się na prycz.
- Złaź ze mnie, zboczeńcu! – warknął ktoś.
Morn zeskoczył z posłania i przykuł parę zamglonych oczu o barwie piwa do pryczy.
- Gadające łóżko?
- Pomyliłeś budynki? Świrownia jest naprzeciwko – rzucił zagadkowy głos.
Jego właściciel wyłonił się z cienia. Teraz blask księżyca padał wprost na niego.
- Co się tak gapisz? Chcesz się bić?!
Morn ujrzał pająka krzyżaka wściekle machającego przednimi odnóżami.
- Gadający pająk?
- Pająk?! – wyraźnie oburzył się krzyżak. – Czy ja wyglądam na pająka?!
Małe stworzenie zastanowiło się przez chwilę.
- W sumie teraz to wyglądam. Ale nie jestem pająkiem! Zapamiętaj to!
- Przecież widzę, że…
- Zamknij się, bo zakleję ci usta! – wrzasnął krzyżak, bawiąc się siecią.
- Więc kim niby jesteś?
- Uważaj, nie podoba mi się ten ton – odparł. – Nie odpowiem ci.
- No to zostaniesz dla mnie zwykłym pająkiem, a ja pająków nie lubię. Zawsze zabijam każdego, którego zobaczę.
Krzyżak cofnął się trochę. Nieporadnie próbował zamaskować przerażenie.
- Nie zabijesz mnie.
- Zależy czy jesteś pająkiem, czy…
- Mówiłam już, że nie! – krzyknął krzyżak. – Jestem Getha. To, co widzisz to tylko efekt moich nieudanych czarów.
- Wiedźma?
- Tak… - zająknęła się – to znaczy nie; czarodziejka.
- Jedno i to samo.
- Parszywy ignorant.
- Sama zamieniłaś się w pająka? Myślałem, że wy zamieniacie w koty albo żaby.
Getha spuściła cztery pary oczu. Gdyby miała ludzką postać, na jej twarzy pojawiłyby się teraz rumieńce.
Morn usiadł na pryczy. Przestał podrzucać zwiniętym sznurkiem. Zawiązał go sobie na ręce.
- Co robisz? – zapytała pajęczyca.
Złodziejaszek uśmiechnął się i chwycił krzyżaka, nim ten zdołał zareagować. Podniósł stworzonko na wysokość oczu.
- Zostaw mnie! Słyszysz?! – wrzeszczała pajęczyca. – Jak tylko wrócę do normalnej postaci zamienię cię w…
- W pająka? – Przerwał Morn i począł śmiać się w niebogłosy.
Oburzona Getha próbowała się uwolnić, ale na próżno. Zwisała głową w dół trzymana za odnóże. Poczuła, jak coś je oplątuje. To więzień wiązał na nim sznurek.
- Przestań, kryminalisto!
- Ty też tu jesteś, pajączku.
- Ale ja jestem tu z własnej woli.
Morn zignorował ją. Skończył wiązać sznurek i postawił Gethę na podłodze.
- Teraz idź po klucz.
- Mam ci pomagać?
- A widzisz inne wyjście?
Wiedźma wspięła się po pajęczej nici na otwór w ścianie.
- Tu jest wyjście – rzekła.
- Ale ja tędy nie przejdę. Nie każdy zamienia się w pająka.
- Mam cię dość – rzuciła pajęczyca i wyskoczyła przez okno.
Morn pociągnął za sznurek i już po chwili stworzenie z powrotem znalazło się w celi.
- Beze mnie stąd nie wyjdziesz. – Uśmiechnął się więzień, ukazując żółte zęby.
Getha obrzuciła go pełnym politowania spojrzeniem.
- Kto cię rzeźbił? – szepnęła.
- Pamiętaj, że w każdej chwili mogę cię zgnieść, jak robaka, którym zresztą jesteś – odparł Morn, nie przestając głupio się uśmiechać.
- Dobrze, już idę po ten klucz.
Pajęczyca wyszła przez kraty.
Złodziej czekał, wydłubując sobie z przerw między zębami resztki kolacji. Karp był naprawdę pyszny. Szkoda tylko, że nie miał do niego chociaż odrobiny piwa. Gdy tak rozmyślał o jedzeniu do celi w końcu wróciła pani krzyżak z kluczem, ciągniętym na pajęczynie.
- Świetna robota! – krzyknął Morn.
Mężczyzna podbiegł do Gethy i podniósł klucz. Podszedł do drzwi i wyciągnął rękę przez kraty. Już po chwili drzwiczki otworzyły się. Morn odwiązał sznurek z ręki i ruszył ostrożnie do wyjścia.
- Hej! A ja?! – zawołała Getha. – Nie zostawiaj mnie! Pomóż mi! Sama się nie odczaruję!
- Chciałaby dusza do raju.
Złodziejaszek głuchy na dalsze prośby wychodził już z korytarza.
- Zapłacę! – krzyknęła pajęczyca.
Więzień wrócił i usadził sobie krzyżaka na ramieniu.
- Tylko siedź cicho!
Chwilę później Morn i Getha znajdowali się już na dworze. Szli w stukocie deszczu, kierując się wskazówkami krzyżaka.
- Nie musiałeś bić tego strażnika. Był taki przystojny – oburzyła się Getha.
- Rzeczywiście był – zarechotał Morn.
- Jesteś podły.
- A jak inaczej wyszedłbym niezauważony?!
Wiedźma przemilczała to i poszła dalej.
Wiatr wzmagał się coraz bardziej. Od czasu do czasu na niespokojnej tafli nieba pojawiał się piorun. W końcu doszli jednak do domu rzekomej czarownicy. Morn pchnął drzwi. Były otwarte. Wszedł do środka. Za nim wskoczyła Getha ledwie zdążywszy uciec przed zamykanymi drzwiami. Złodziej zrobił kilka kroków.
- Cholera! – krzyknął, łapiąc się za nogę.
- Przepraszam, zupełnie przypadkiem zapomniałam o tej pufie – zaśmiała się pajęczyca.
- Ciesz się, że ja jeszcze, zupełnie przypadkiem, nie zapomniałem, że nie jesteś pająkiem. A pamiętasz chociaż, gdzie jest jakaś lampa?
- Klaśnij dwa razy – rzekła Getha. – No… śmiało – dodała po chwili, widząc niezdecydowanie na twarzy złodzieja.
Morn klasnął dla świętego spokoju. Oślepiło go światło, bijące ze świec zawieszonych na ścianach, co kilka stóp. Gdy wzrok przywykł już do światła złodziej zobaczył, że znajdują się w zagraconym mieszkaniu. Wszędzie, na każdej półce i każdym stoliku leżało mnóstwo notatek, słoików, torebeczek, pudełek i innych rzeczy. Wszystko wyglądało na nikomu niepotrzebne szpargały.
- Nic nie dotykaj! – krzyknęła Getha.
Najwyraźniej te rupiecie miały dla niej jakąś wartość.
- To jak mam ci pomóc?
- Zdejmij z szafy ten słoik z zielonym płynem. Tylko szybko!
- Przecież miałem niczego nie ruszać.
- Naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?
Morn spojrzał z niechęcią na krzyżaka i postawił przed nim słoik.
- Na co czekasz? Aż nas zima przyszłego roku zastanie? Otwórz!
Złodziej wykonał polecenie.
- Może cię jeszcze tym spryskać, co?
- Mógłbyś. – Odparła Getha, po czym, widząc, że mężczyzna nabiera w ręce dużo płynu, rzekła. – Wystarczy kropla.
Morn westchnął i spuścił kroplę zielonego ekstraktu na pająka. Wtedy wzbiła się chmura dymu. Wszystko zniknęło na chwilę. Gdy pył już opadł w pokoju wciąż stali przed sobą człowiek i pająk. Jednak coś się nie zgadzało. Zamiast brudnego i ohydnego mężczyzny pojawiła się piękna, smukła kobieta o delikatnie zarysowanych kształtach. Na twarzy dziewczyny pojawił się wyraz rozbawienia. Getha odgarnęła z czoła grzywkę kruczoczarnych, rozpuszczonych włosów, sięgających aż do pasa i mrużąc zalotnie oczy, zaśmiała się.
- Ups, chyba pomyliłam płyny.
Wściekły Morn zamieniony w pająka zaczął wymachiwać przednimi kończynami.
- Planowałaś to!
- Nic z tych rzeczy. Uspokój się, pajączku, w końcu na nic lepszego – ziewnęła – nie zasłużyłeś. Spać mi się chcę. Ile ci zapłacić?
- Nie możesz iść spać! Musisz to cofnąć! Odczaruj mnie!
- To będzie zapłata, tak?
Morn oburzył się.
- Zapłata swoją drogą, ty mała oszustko!
- Wiesz co? Chyba dziś nie dam rady – odparła Getha, teatralnie ziewając.
- Dobrze już. Niech to będzie zapłata.
Czarownica zadowolona sięgnęła po inny słoik i skropiła jego zawartością pająka. W powietrzu znów pojawił się dym, a gdy opadł w miejscu krzyżaka stał odczarowany Morn. Przez głowę złodzieja przebiegła pewna myśl.
- To ty mu powiedziałaś! To dlatego właściciel pozytywki został w domu! – warknął.
- Nikomu nic nie mówiłam! – oburzyła się młoda kobieta. – Ja tylko napisałam list.
- To był twój błąd!
- W każdej chwili możesz stać się pająkiem albo czymś gorszym. Pamiętaj! – zawołała Getha, stukając palcem w buteleczkę z płynem o barwie truskawek.
Morn ustał i zacisnął pięści. W końcu ruszył ku wyjściu.
- Módl się, abyśmy już się nie spotkali! – krzyknął przez ramię.
Getha odsapnęła. Plan podziałał. Znowu była sobą, nie straciła żadnych pieniędzy i co najważniejsze, jej reputacja w oczach innych czarownic nie ulegnie pogorszeniu. W końcu kto dałby wiarę słowom złodzieja?