Scott Burkenstoy 2875 4

O temacie

Autor Retsked

Zaczęty 10.10.2008 roku

Wyświetleń 2875

Odpowiedzi 4

Retsked

Retsked

Użytkownicy
Jam jest 444
posty1533
Propsy61
  • Użytkownicy
  • Jam jest 444

Retsked

Scott Burkenstoy
2008-10-10, 18:56(Ostatnia zmiana: 2008-10-10, 18:57)
No i znowuż zabrałem się za pisanie :D . Mam nadzieję, że tym razem nie znudzi mi się to tak szybko, jak w przypadku reszty :P .

Postanowiłem napisać opowiadanie, którego akcja będzie się działa pod koniec XIX wieku. Zapewne znajdziecie wiele błędów (językowych jak i po prostu błędów "w realiach"), ale cóż... Staram się :lol2: . Na razie mam dwa rozdziały. Zapraszam do czytania:

A i jeszcze jedno - opka piszę w openoffice writer, więc może być wiele błędów w formatowaniu.

Scott Burkenstoy

Rozdział I
Nieoczekiwani goście

     Koniec XIX wieku... Certec było największym i najbardziej uprzemysłowionym miastem na całym świecie. Ulice były tłoczne, a w każdym budynku można było spotkać co najmniej grupkę ludzi. Nikt nie miał odwagi ich zaatakować, gdyż przewyższali wszystko we wszystkim. Wpływy tej miejscowości rozszerzały się w niesamowitym tempie, a wszystkie okoliczne wioski były jej podporządkowane. W centrum znajdował się sklep z różnymi drobiazgami i wynalazkami. Prowadził go Scott Burkenstoy ? młody majsterkowicz, żyjący gdzieś na uboczu świata. Wszyscy uważali go za dziwoląga, ale tak naprawdę nikt go nie znał. Nie miał bliskich ? rodzice zmarli przedwcześnie w niewyjaśnionych okolicznościach, a przez jego ogólną opinię nikt nie był na tyle odważny, aby cokolwiek do niego powiedzieć poza interesami. Mimo tego, że jego sklep cały czas miał klientów, to on sam nigdy nie miał zbyt wielu pieniędzy. Wszystko wydawał na różnego rodzaju graty, z których mógłby coś zrobić...
     12 grudnia 1880 roku, sobota. Dzień, jak co dzień ? po kilku godzinach twardego snu, Scott zerwał się, aby zrobić tylko najważniejsze rzeczy i od razu iść poszukać jakiegoś syfu do jego ?zabawek?. Włożył na siebie stare, porwane spodnie, koszulę, wełnianą kurtkę, buty i ruszył na łowy. Pierwszym przystankiem było oczywiście okoliczne wysypisko śmieci. Po około dwóch godzinach spędzonych w tym ?raju? wyszedł z całą torbą różnego śmiecia. Powolnym krokiem ruszył w stronę swojego warsztatu. Na ulicach walały się gazety, a ludzie w pośpiechu ciągle gdzieś pędzili. Nie, to nie był styl Burkenstoy'a. On zawsze robił wszystko powoli i dokładnie. Dopracowywał każdą rzecz co do najmniejszego szczegółu.
     Gdy już dotarł do swojego królestwa napotkał pod drzwiami jakiegoś niskiego, dobrze ubranego człowieka z obstawą dwóch osiłków. Zawahał się, ale po chwili przemógł się i powiedział:
Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? - spytał z lekko przerażonym głosem
Ha! A myślisz, że po co tu stoimy? - odrzekł bogacz
     Scott otworzył drzwi do warsztatu i rzekł: ?Zapraszam do środka?. Gość rzekł pewnym siebie głosem:
- Dobra, nie będę owijał w bawełnę. Nazywam się Barry Newlander i jestem handlarzem. Zajmuję się kupnem takich urządzeń, jakie tworzy pan, a potem sprzedaję je największym szychom tego biznesu. - rzekł
- No i co w związku z tym? - odparł naukowiec
- To, że potrzebuję pewnego drobiazgu... Bardzo ważnego, jeśli mam być szczery. Widzi pan ? niedawno kupiłem maszynę parową, ale coś się w niej popsuło. Ściągałem najlepszych fachowców w tej dziedzinie ? powiedzieli mi, co się spieprzyło, ale nie wiedzą, jak to naprawić. Słyszałem o panu wiele dobrego. Jestem pewien, że mi pomożesz.
- No... I co będę miał w zamian?
- Mam dojścia, dzięki którym mogę uczynić cię sławnym i bogatym... Warunkiem jest to, że zrobisz to w dwa tygodnie. Muszę to załatwić jak najszybciej. Możesz odmówić, jeśli chcesz, ale wtedy pamiętaj ? nie znamy się, a ta rozmowa nigdy nie miała miejsca.
- A jeśli nie wyrobię się w tym czasie?
- Ujmę to tak ? widzisz tych tutaj? - wskazuje na osiłków ? To jest Gar, a to Lukan. Domyśl się, co będzie oznaczać niepowodzenie...
     Scott bardzo się zawahał... Nie wiadomo, co wybrać... Ryzyko, ale ogromna nagroda, czy po prostu dalej żyć spokojnie? Odrzekł do nich:
Mogę wiedzieć, gdzie pan mieszka? Chciałbym się zastanowić nad tym w samotności.
Hm... Miejsca zamieszkania niestety nie mogę ci podać, ale spotkać możemy się w magazynie przy ulicy Kerston 32. Będę tam czekał dwie godziny od jutrzejszego południa ? po tym czasie może pan zapomnieć o wszystkim...
Dobra, na pewno przyjdę...
     Goście wyszli, a Burkenstoy usiadł na starym, rozpadającym się, drewnianym stołku i zaczął myśleć, co oznajmić Barry'emu...

Rozdział II
Fabryka

     Następnego dnia zerwał się z łóżka. Za oknem było jeszcze ciemno, a na ulicach nie było słychać gwaru. Spojrzał na zegarek po czym ubrał się w odświętny strój. Poszedł do czegoś na wzór łazienki, wypróżnił się i umył. Ponownie zerknął, która godzina. Po kilku minutach narzucił na siebie czarny, stary i powycierany płaszcz i ruszył w stronę świątyni. Po wejściu usiadł na ławeczce, ale zorientował się, że nikogo tam nie było. Rozejrzał się dookoła i przy ołtarzu dostrzegł jakąś czarną postać, lekko unoszącą się nad ziemią. W strachu wybiegł z kościoła i ile sił w nogach gnał do swego domu. Gdy już tam dotarł rzucił się na łóżko i pół godziny leżał w bezruchu. Po chwili przebrał się w jakieś ciuchy robocze i ? jeszcze cały roztrzęsiony ? usiadł na pobliskim krzesełku. Próbował wmówić sobie: ?Na pewno tylko mi się przewidziało?, ale to nie dawało skutku, gdyż czuł, że to coś było w niego wpatrzone swoimi wielkimi, wyłupiastymi, czerwonymi ślepiami. Już miał zacząć coś majsterkować dla zabicia czasu, gdy nagle przypomniał sobie o ustalonym spotkaniu z tajemniczym jegomościem. Jak strzała wypadł z warsztatu i natychmiast ruszył w stronę ustalonego miejsca spotkania. Na dworze prószył lekki śnieg, dookoła było biało. Ludzie z trudem przedostawali się przez te tony śniegu. Zimno było, jak diabli, a Scott nawet nie drgnął. Był tak przejęty wydarzeniami, że po prostu nie miał czasu, aby reagować na to, co się dzieje dookoła.
     Po kilku minutach dotarł do celu. Drzwi do magazynu były lekko uchylone. Burkenstoy delikatnie je pchnął i wszedł do środka. W budynku nie było wcale cieplej, niż na zewnątrz, ale przynajmniej śnieg nie prószył w oczy. Rozejrzał się i zobaczył postać w ciemnym garniturze, ale nie był to Barry, lecz ktoś inny. Ten osobnik był przede wszystkim wyższy. Scott nie wiedział dokładnie, co robić, gdyż po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. Nieznajomy krzyknął do niego:
- Pan Scott Burkenstoy? - krzyknął donośnym głosem
- T-t-tak... - odparł przestraszony majsterkowicz
- A! To dobrze ? mam nadzieję, że podjął pan decyzję?
- A pan kim jest?
- To nieistotne. Nie odpowiada się pytaniem na pytanie...
- Ech... No dobrze ? tak, podjąłem decyzję ? zgadzam się.
- Ha! Świetnie! Proszę za mną!
     Nieznany wyszedł z magazynu i skierował się w stronę dzielnicy fabrycznej. Zmieszany naukowiec ruszył za nim. Około godziny przedzierali się przez śnieg. Wszystko było zasypane. Ludzie stawali na dachach zsypując go na ziemię, gdyż w większości budynków w tej części miasta miały płaskie dachy, co groziło załamaniem. W końcu dotarli na miejsce. Była to ogromna fabryka ? jedna z największych na całym świecie. Burkenstoy od razu zorientował się, z kim ma do czynienia. Cały czas wydawało mu się, że gdzieś już słyszał imię Barry Newlander, ale dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę ? był to handlarz, znany z tego, że robił wiele przekrętów, dzięki którym jest teraz tak bogaty. Scott wdepnął w tak wielkie gówno, że nawet nie sposób tego wyobrazić sobie...
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.

bROXmor

Scott Burkenstoy
#1 2008-10-10, 21:24(Ostatnia zmiana: 2008-10-10, 21:26)
Ech, te cholerne znaczki zapytania... zawsze mam z nimi problem. Notorycznie zapominałem o ich poprawianiu podczas pisania X-Murdersów... Ach, wspomnienia. No ale, jak śpiewał Grechuta, "w życiu są tylko te dni, których jeszcze nie znamy", więc wzorem Mazowieckiego oddzielamy zaszłe sentymenta "grubą kreską". Zasiadamy do pisania recenzji.

Cytat: Dekster XVII link=topic=3998.msg34110#msg34110 date=Oct 10 2008, 19:56\'
Certec było największym i najbardziej uprzemysłowionym miastem na całym świecie.
Pomijając już fakt istnienia Nowego Jorku, Londynu, Sankt Petersburga i innych stolic mocarstw, to trochę mało jak na opis. Gospodarka miasta musi koncentrować się na jednej dziedzinie przemysłu (zwłaszcza, jeśli jest grodem stołecznym. jeśli nie jest, skąd ta potęga?), najczęściej opartej na okolicy, w jakiej przyszło mieszkać jej mieszkańcom. A raczej nie wyobrażam sobie miasta położonego jednocześnie w pobliżu w miarę wysokich gór, morza i może jeszcze kilku kopalni soli na dodatek...

Cytuj
co najmniej grupkę ludzi.
"Grupka" to ździebko nieprecyzyjna jednostka... żebyś chociaż podał proporcje, bo grupką może być równie dobrze kilkadziesiąt osób (na legion czy kohortę) albo pięć osób (zwiadowcy).

Cytuj
wszystko we wszystkim
Podobnie jak miasto, to niemożliwe. A nawet jeśli, czytelnicy nie lubią superherosów, bo jest zwyczajnie nudno... poniżej przykład.
Cytuj
wszystkie okoliczne wioski były jej podporządkowane.
"Wszystkie? Nie! Jedna, jedyna osada zamieszkiwana przez nieugiętych Galów wciąż stawia opór najeźdźcy..." <- Brakuje tu czegoś w tym stylu, już w Alagaësii wykreowanej przez piętnastolatka była Surda na ten przykład.

Cytuj
Lukan.
Aha, umieszczenie siebie jako postaci daje niesamowite możliwości. Andrzej Pilipiuk umieszczał w swych opowiadaniach aż dwa alter ego... żaden domorosły pisarz nie może być gorszy!  :D  

Cytuj
Kerston 32
Haha, jak przebiegłem po raz pierwszy wzrokiem, to przeczytałem "Xardas 52"  :P  

Cytuj
ogromna fabryka ... jedna z największych na całym świecie
Ehh...

Dobra. Co poza tym? Nadużywasz przekleństw. W satyrze Sapkowskiego czy wulgarnych kreskówkach typu Kapitan Bomba to faktycznie śmieszy/dodaje klimatu/jest elementem zachowania postaci. Tutaj tego "czegoś" brakuje. Podobnie jak w TKNB (Twojej Kreatywnej i Niebanalnej Baśni ze starego forum).

Dekster, wiesz że cię lubię...

- Tja, lubisz. Pedał.
- Sam jesteś pedał. Zamknij się, Bromor.
- Rox, twoja matka to chuj.
- Alfons.
- Ciota.

...na czym to ja?... ach, te moje rozdwojenie jaźni... no więc będąc świadomym jawnego kolesiostwa ocena ogólna to 5+/10 ("zawód" Burkenstoya, sztampowy ale zawsze arcywróg no i brak błędów [OpenOffice...])

PS 12 grudnia 1880 była NIEDZIELA, nie sobota :lol2:
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.




Retsked

Retsked

Użytkownicy
Jam jest 444
posty1533
Propsy61
  • Użytkownicy
  • Jam jest 444
Nadużywam? Chyba gdzieś wrzuciłem ze dwa, czy trzy :D .

Poza tym koniec XIX wieku, ale świat "stworzony" przeze mnie :P .

A tak w ogóle, to dzięki za ocenę :lol2: .
 

Gother

Gother

Użytkownicy
Nieskromny Mistrz Gothica
posty457
Propsy260
ProfesjaScenarzysta
  • Użytkownicy
  • Nieskromny Mistrz Gothica

Gother

Scott Burkenstoy
#3 2008-10-12, 18:40(Ostatnia zmiana: 2008-10-12, 18:55)
Cytuj
Aha, umieszczenie siebie jako postaci daje niesamowite możliwości. Andrzej Pilipiuk umieszczał w swych opowiadaniach aż dwa alter ego... żaden domorosły pisarz nie może być gorszy!
Jedna  z tych postaci to Wielki Grafoman, nie? Hmm, a druga?
Poza tym, gdzie w nim jest Dekster?

Cytuj
Dobra. Co poza tym? Nadużywasz przekleństw. W satyrze Sapkowskiego
Nie no lduzie, coście wszyscy zwariowali z tym Sapkowskim? Zawsze Sapkowski, wszędzie Sapkowski. Myślałem, że starczy tylko te kilka słów kluczy: facet z mieczem-wiedźmin, dziewczyna z mieczem-Ciri, najemnik-wiedźmin, albo nie, Korin, rzyć, chędożyć-to Sapkowski. No, ale NIE, dwa, trzy przeciętne wulgarne wyrazy i już gość podciąga się pod Sapkowskiego? To jakiś cholerny syndrom Sapkowskiego! Ludzie nie świrujta i powtarzajcie za mną:
A. S. to wielki plagiator jest.
Nikt nie ściąga od ASa tylko z tych samych źródeł korzysta.
Jak piszesz, że to AS toś bardzo ograniczony jest.

Dalej ludzie, nie dajmy się tej chorobie  ;]  


Cytuj
Dzień, jak co dzień
Oj weź, jako narrator tego rodzaju nie wypada ci po prostu używać w opisie słów z języka ulicznego. Co innego jakby to był monolog któregoś z bohaterów.

Cytuj
Dopracowywał każdą rzecz co do najmniejszego szczegółu.
Oj, brakuje tu takich ludzi, brakuje  :P  

Cytuj
Dobra, nie będę owijał w bawełnę. Nazywam się Barry Newlander i jestem handlarzem. Zajmuję się kupnem takich urządzeń, jakie tworzy pan, a potem sprzedaję je największym szychom tego biznesu. - rzekł
Co w tym dziwnego? Co chwilę tylko rzekł, odrzekł, powiedział, rzekł, odrzekł, powiedział... Czasem jest odparł. Dawaj więcej wyrazów typu wskazał, wyraził zainteresowanie, stosujże wyrazy bliskoznaczne.

Cytuj
Goście wyszli, a Burkenstoy usiadł na starym, rozpadającym się, drewnianym stołku i zaczął myśleć, co oznajmić Barry'emu...
Nie mogę sobie wyobrazić tego rozpadającego się stołka. Zmień to, bo dla mnie jest nieestetyczne.

Cytuj
Zawahał się, ale po chwili przemógł się i powiedział
Kreślimy, zaimki, kreślimy. Czytałeś te kąciki Kresa?

Cytuj
Poszedł do czegoś na wzór łazienki
Ładnie maskujesz nieznajomość realiów opisywanej epoki. Ja bym sprawdził w googlach jak to coś wyglądało i dowalił jakąś ciekawostkę na ten temat, ot żeby fajniej było.

A dalej to już tak pojechałeś, że sił na komenty mi brakło. No ale na to musiałem zareagować:
Cytuj
Scott wdepnął w tak wielkie gówno, że nawet nie sposób tego wyobrazić sobie...
Faktycznie trudno. Facet robi przekręty, ach jakie to straszne...
Nawaliłem tu z 10 linijek tekstu co w tym jest źle, jak to powinno wyglądać, podparłem się przykładami ze znanych i nieznanych książek i filmów, podałem zasady działania... Nie, nie, wszystko to usunąłem. Przecież jak sobie poszukasz, wszystko to znajdziesz w sieici, no i sam dojdziesz do odpowiednich wniosków, a ja bym te swoje spostrzeżenia jeszcze przez 10 minut wykładał i nie mógł skończyć.

No cóż. Podsumujmy. Opowiadanie, to w twoim przypadku robota na chama. Chciałbym napisać, że choć minimalnie się postarałeś, ale to będzie nieprawda   ;]
 

bROXmor

bROXmor

Użytkownicy
Bo jest gazowana.
posty179
Propsy12
  • Użytkownicy
  • Bo jest gazowana.
Cytat: Gother link=topic=3998.msg34308#msg34308 date=Oct 12 2008, 19:40\'
Jedna  z tych postaci to Wielki Grafoman, nie? Hmm, a druga?
Tomasz Olszakowski (pod tym pseudonimem Pilipiuk pisał zresztą kontynuacje Pana Samochodzika).
A w opowiadaniu "Pola Trzcin" pojawia się przez chwilę także trzecie alter ego - Tomasz Olszanowski.
Cytuj
Poza tym, gdzie w nim jest Dekster?
Nie Dekster, a Lukan. To multikonto Deksa.
Cytuj
Nie mogę sobie wyobrazić tego rozpadającego się stołka
Tak, "zbutwiały" brzmi zdecydowanie lepiej.
 
כל עוד בלבב פנימה

נפש יהודי הומיה,

ולפאתי מזרח קדימה,

עין לציון צופיה,



עוד לא אבדה תקוותנו,

התקווה בת שנות אלפים,

להיות עם חופשי בארצנו,

ארץ ציון וירושלים.





0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry