Inna twórczość > Pisarstwo
I zwilżyła kropla czarna papier smętny tak bladawy...
RaPIsZoN:
Witam wszystkich bardzo serdecznie! Od razu chcę powiedzieć, że mam 15 lat! Wracam na to forum troszeczkę ze schylonym ku glebie łbie, bo się trochę wstydzę tego, jakie prace udostępniałem (dzisiaj się z nich śmieję :D). Cóż... minęło już trochę czasu i nieco wydoroślałem. Chciałbym Wam dzisiaj przedstawić moje PRAWDZIWE wiersze. Każdy powinien zinterpretować je po swojemu. W poezji chodzi o to, żeby samemu dojść do sedna przesłania autora, ale i również do tego, żeby to sedno sobie wyimaginować i interpretować to jako pobratyńczo do przekazu artysty. Śmiało pisać opinie.
Poematy ze zbioru pt. To co dookoła
Co ten świat
Co ten świat...
Dokąd goni?
Nie zawahał, użył broni.
Bóg to miejsce już opuścił,
A ten diabeł psy swe spuścił,
Co zżerają resztki ludzi,
Zamieniając ich w podludzi.
Ci nadludźmi nazywani,
Co z głów chcą być wymazani,
Oni tępią takich jak ty,
Zawierając z diabłem pakty.
Ni to ludzie, pod i nad,
Bo wyżarło ich coś z wad.
Niech rozłożą się z tych mat,
Co za forsą gonią świat.
Taki to jest boski świat,
Gdzie to brata, brat do krat.
Pamiętaj
Nie zapomnij, kto Ci bratem.
Nie zapomnij, kto Ci katem.
Kto Ci pomógł kto zaszkodził,
Kto Ci pod nogami brodził.
Zapamiętaj krzywdy, rany
I te chwile gdyś lubiany.
Pamiętając jedno, drugie
Nie zabłądzisz w tej chałupie.
Ta chałupa to jest świat,
Dobrych ludzi - za pan brat.
Jam poeta
Jam poeta na co czekasz?
Piszę o tym z czym ty zwlekasz.
Myślisz samo, ja to piszę,
By przełamać wieczną ciszę.
Jak się żyję? To jest Polska,
Co druga uliczka wąska.
Nieopatrzność - książka ludzka,
Tu się leje tylko wódka.
Lecz są tacy, co są inni -
Robią to co móc powinni.
Pomagają jak to mogą,
Nie wjeżdżają samą nogą.
Obrać cel w podróży trzeba,
By po drodze nabrać chleba
I u szczytu pomóc tym,
Co dla ciebie bratem swym.
Ruszaj w drogę, podróż - życie,
Życzę Ci by w dobrobycie.
Nie ty jeden, pomoc wołasz.
Wkrótce sam się to przekonasz.
Jeśli w drodze swej raz skonasz,
Zgubisz drogę, nie pokonasz.
Jeden błąd to starta ścieżka,
Nie zaglądaj do doń mieszka,
Bo nie znajdziesz wybawienia,
Ze swojego potępienia.
Zapamiętaj słowa moje;
Czytasz to więc jest nas dwoje.
Dwa nie jeden, trzy nie cztery,
Uciszając wszelkie szmery.
Zbieraj pędzle i kolory
I przemaluj swe walory.
Rysuj ścieżkę co zbłądziła,
By dla Ciebie była miła.
Dobro i zło
Dostał człowiek rękę wolną,
Do wszystkiego nader zdolną.
Jeden gest, jedno życzenie,
By pomogło nad marzenie.
Chciał on tylko skromną prośbę,
By usunąć wieczną groźbę.
Zechciał by to zło hen znikło
I tak owszem wnet zamilkło.
Lecz nie wiedział chłop ten jeno,
Że to robiąc stał się hieno.
Zło i dobro to jest jedność,
Zabił znamię, dobra piętność.
Bo to dobro ze zła wstało,
Usuwawszy dobroć gnało.
Zło wnet jeno musi być,
By móc dobra tkać tą nić.
Im nieprawość większa będzie,
Tym ta nić urośnie prędzej.
Wartości
Mieć wartości to nie dobro.
Mieć wartości to nie godło.
Mieć wartości to jest czyn -
Bądź dla kraju bratem swym.
Gdy się chwalisz, że to prawisz,
A w skrytości prawdę dławisz;
Spójrz na siebie... tyś patriota?
A gdy krajem szatan miota
Ty nie walczysz! Tyś jest tchórz,
Zamieniając kraj swój w kurz.
Ty żeś kłamał, prawił, dławił
I tą prawdę w sercach zabił.
Łamiąc jedno, łamiesz drugie.
Łamiesz jeden, łamiąc wszystkie...
Wojna
Mówią ino: ,,Wojna blisko"
I zamienią kraj ten w zglisko.
Lecz tu każdy ma swą dolę;
Nie pozwoli na ich wolę.
Każdy broni kraju ino,
Stań do walki Ty, dziewczyno.
Różnie każdy broni kraju:
Jeden walczy by tu w raju,
A ten drugi chwyta broń,
Gdy w niebiosach dzwoni dzwon.
Lecz nie każdy nader zdolny,
By do walki nabrać formy.
Broni kraju oryginalnie,
Przelewając się mentalnie.
Broń to mowa, słowo - nabój,
Chroń ojczyznę swą na zabój.
Miłość
Miłość dziś niewiele znaczy..
Ktoś przełamać lód ten raczy?
Każdy patrzy na wyglądy,
Zabijając te poglądy.
Bo nie wygląd lecz mentalność,
Opuściła swoją wartość.
Teraz piękno ino znaczy,
Niż co w sercu ludzi haczy.
Czy się zmieni, nikt doń nie wie,
Każdy dziś obrasta w gniewie.
Spoglądając na te twarze,
Ja o jednym tylko marzę;
By to każdy w sercu swym,
Wybudował szczęścia młyn.
Piękno zawsze pięknem będzie,
Kiedy miłość prawdą będzie.
Miałem sen...
Miałem sen, piękny sen, gdzie słońce świeci.
Błękitne niebo, uśmiech u dzieci.
Brak problemów ze strony ludzi i obłudy
I to wcale nie był sposób na zabicie nudy.
Czy to tylko wizja czy może proroczy sen?
Nie znam odpowiedzi na to... po dziś dzień.
Piszę te wersy, serce me pracuje,
Tak bardzo mocno - niemal wykorkuje.
Ja wiem co piszę, bo piszę to co czuję,
Nawet jeśli nikt mi za to nie podziękuje.
Nie poprzestanę na tych wersach,
Choć reszta już rozmyta.
Przez tuziny łez przelanych na stronnicach.
Ja wiem, że to pomaga, bo ja sam mam tak jak wy.
Nigdy nie zabawiaj się ze złym szatanem w karty.
Bo omota szyję, jak szkarłatny wąż,
I poplącze nogi, a ty mu powiesz: ,,plącz"
Po co to piszę? A jak myślisz człowieku?
,,By znaleźć lekarstwo, jedno spośród tysiąca leków"
Całe szczęście trzymam w garści, znalazłem orędzie
Tym orędziem moje wersy, moje wiersze.
Pisanie ich pomaga mi życiu.
Boże dopomóż mi bym nie wylądował w kiciu.
Będę omijał to zło, co zżera dobrych ludzi.
Nie jeden z tego świata chciałby się obudzić.
Wydmuchuję syf, który gnieździ się po kątach
I mam na nadzieję, że któryś z was go zań posprząta.
Ja pomogę również, robię to nawet teraz.
Bo te wiersze, ta poezja - to karuzela.
Nie potrzeba nam kurzu, który się powiela.
Chwyć za tą szczotkę - szczotką tą są czyny.
Omijaj szerokim łukiem tych, co chcą w maliny
Życie twe sprowadzić, bo tacy nieprawdziwi.
Nie jeden z tych fałszywych może cie zadziwić.
Bo na starcie przyjaźń, a u mety aktor,
Który grał w filmie z twym udziałem zwanym "Życie"
A ty go uszczytniłeś, jak promień w Zenicie.
Napawał jasnością, aż w końcu promień wygasł,
I się okazało, że to był tylko przypas.
Takich ludzi jak on trzeba uswawolić.
Choć nie zrobim wiele, to pomożemy sobie.
Wiara fundamentem, modlić się o zdrowie.
Ja zawsze będę pomagał... tak jak mogę.
Spójrzcie na podłogę, za mało? - tyle mogę.
Bo czymże jest ta pomoc? Pomoc - przyjacielem.
Tak, jak obnażony sypia nad włochatym cielem.
Oto koniec wizji, a może tylko marzeń?
Jeden bóg wie czy dojdzie do tych zdarzeń...
Świat lata później
Pytasz jak widzę świat w rychłej przyszłości?
Ludzie obrastają w gniewie już w tej rzeczywistości.
Wojna jedna była po niej była druga.
Wie to każdy, pozostała po niej smuga
Czyżby będzie trzecia? Tego nie wiem.
Modlę się by ten świat został nazwany niebem.
Dla niektórych już jest - zależy z której strony.
Nie jeden dobry człowiek zmuszony do obrony.
Własnego siebie lub swojej rodziny.
Ludzie marionetką diabła - takich nie chwalimy.
Kordony bomb przeszywają moje uszy.
Pocałunek śmierci tylko je zagłuszy.
Tako widzę wojnę, pieszych nie potrzeba,
Bo wszelkie czeluści zła nadejdą z nieba.
Och jaki paradoks, gdzie dobro ziarno sieje,
Tak stamtąd nadejdzie szelest, który to nasiono zwieje.
Rozzniszczy odmęty prawilności, światło zgaśnie.
Może krwi zaleje niebo, że zaświeci jaśniej.
Wtedy niebo spadnie i obudzi ziemię,
Skąd Belzebub czerpnie dla ludzi nasienie
I zasieje drzewo - krwistym nazywanym,
Zerwą jabłko ci co z pryzmatem zamazanym,
Przed oczyma kroczą, pośród cieni droczą.
Czy z ciemności tej prędko się wydroczą?
Wizerunkiem przyszłość - niegdyś zwana damą
I wnet się okaże, że ona była tamą,
Która chroniła przed rzeką krwi na nas zesłaną.
Czas jak koło
Czas jak koło młyńskie -
Głaszcze rzekę swym celami.
Lazurytowym strumykiem płyniemy przez świat,
By odnaleźć spokój gwiazd.
Ale czy pisane nam to jest? -
Dopłynięcie do rzek kresu.
Spójrzmy do doń marginesu.
Albo może lepiej nie,
Bo gdy wiemy choć ciut mniej, to możemy zrobić więcej.
Krwistym morzem oddzieleni
Wszyscy my na jednym świecie
Krwistym morzem oddzieleni.
Bo te morze, ten ocean odpycha nas od zieleni.
Zieleń była, była niegdyś
Lecz zamilkła wieko-pomnie,
Ktoś w rzece krwi tej utonie.
Łap się brzytwy póki tonie
Bo gdy zniknie, to utoniesz.
Miej nadzieję, że ją złapiesz
I na złotą dłoń załapiesz.
Przekłuj brzytwą, serce spaczu
I uratuj tych, co w płaczu.
Otrzyj szkliste, słone łzy
I ogarnij sercem swym.
Ostrze twoje nie stępiało
Wyrżnij nim takich, co mało
Czemu mało? Dobrze wiesz,
Bo wiedziałeś z czym się jesz.
Sznury wiszą nad dłoniami,
Nad sznurami diabeł kłamie.
Wbij mu w serce ostrze jadu
I wygnaj go z tego światu.
Poematy ze zbioru pt. Harmonia w naturze
Jesień
Wiatr zaszumiał w koronach drzew,
Zerwał im królewską cnotę,
Mieszając te liście z błotem.
Potem deszcz, niemiły zadrwił
I prastarych przodków zmartwił.
Teraz obnażone płaczą,
Że gałązką chmury haczą.
Lecz te chmury już zmartwione
I nie chodzi o koronę.
Chodzi o grymas jesieni
W której nie ma zbyt zieleni.
One smutne, płaczą z trwogą,
Pomagają jak to mogą.
Wiedzą jednak, że to na nic,
Gdy już zima u ich granic.
Z czego płaczą nie wiadomo,
Wiadom jednak... nad koroną.
Na łące
Dotykam twej ręki pewnym uchwytem,
Kiedy to słońce zwiastuje zenitem.
Spoglądasz na mnie - tak zatroskana,
Kiedy to morze niebios pada na kolana.
Wylegujemy się na morzu łąk,
A dookoła kwiatów pstrąk.
Czujemy tę miękkość, gdyż razem leżymy
I oczętami się wzajem mylimy.
Rozluźniasz uchwyt, ręka twa pada...
Patrzę do góry - gwiazd jest parada.
Krople nieba uciszają,
Kiedy łzy Cię okalają.
Ja podchodzę, ręka szorstka.
Twe oczęta - woda morska.
Siwe włosy mnie chłostają,
Kiedy drzewa dęba stają.
Znowu chwytam dłoń twą lekką,
Już nie gładszą, lecz już miękką.
Lata nasze przeminęły,
A te trawy nie zginęły.
Spacer po lesie
Wędrował jeden po lesie
I czekał co mu przyniesie.
Las ten przyniósł zabaw formę,
Dalszą ino życia normę.
Przywiał wiatrem chłopaczynę
Pod stojącą tu dębinę.
Dwie ta ścieżki ukazała,
A ten chłop padł na kolana.
Chwyta za łeb, trzeszczy oczy
Czy pomysł mu jakiś wskoczy?
Ścieżki leśne kręte bywają.
Nieostrożnych wędrowców zbywają.
Skręcisz w łatwiejszą - będzie dobrze.
Lecz nie wiesz, że ufasz kobrze.
Ta kobra zdradliwa bywa
Brudy świata Ci podmywa.
Pod nurt rzeki więc wędrujesz,
Drzewa sercem swym miłujesz.
Drzewa jednak ożywają
W obecności mrok zbywają.
Coraz bardziej się pogrążasz,
Ścieżką jednak wciąż podążasz.
Nie ma ucieczki do dróg powrotu.
Wpadłeś pod wir kołowrotu,
Który rozkołysał życie,
Zamieniając je w przeżycie.
Łatwa ścieżka to nie zawsze
Przyszłość ukazuje jaśniej.
Ludzie jak to zboże
Ludzie jak to zboże -
Dorasta cierpliwie pośród innych zbóż.
Nie siła jakości owocu,
Lecz w glebie co nań spoczywa,
Bo gdy gleba zła, roślina
Liście swe ku ziemi ugina.
Lecz nie wszystkie zboża słabe,
By móc opaść pęd na trawę.
Lecz co z tego, że ktoś krzepki
Kiedy płyniemy wzdłuż jednej rzeczki.
Pogodzić się z wolą trzeba,
Że nie wszyscy trafimy do nieba.
Jednak my wszyscy pod tą samą broń,
Jaką jest Żniwiarz - od tego nas chroń.
Poematy ze zbioru pt. Fantastyka
Huslurska masakra
Spływa krew po kamiennych stopniach.
Wiatr łbami ludzi miota.
Ścieżka działa w jedną stronę,
Nikt nie wraca - to trafione.
Mordy, krzyki obłąkane,
Rozpaczliwość w domostw bramę.
Śmierć codzienna oddawana,
Każdy pada na kolana.
Trwoga, bez rad taki grad.
Jednak nagle światłość wstaje.
Nadziejami ludu daje:
Cztery klingi, dwa topory,
Jakby kto był oszroniony.
Jednak siła to przewaga,
Sprawa wielka, ciężka waga.
Dziś przewaga zapewniona,
To wiktoria - myśl trafiona.
Czas się spełniać, ruszać w drogę,
By przełamać wieczną trwogę.
Przez tą mgłę skalaną cieniem,
Przedrzeć dalej i być w niebie.
Tak ów nie jest - to jest pewne,
Gdyż te cienie nie są prężne.
Bez rad, smutek nawet dłonie,
Każdy stoi na po stronie.
Gdyż, kto ujrzał mrok jaskini,
Gdzie to niby są goblini.
Weszli jeno no we troje
I wołają resztą boję.
Gdy już wszyscy się znaleźli,
To ujrzeli widok z rzeźni.
Swych kompanów zaginionych,
Na wpół żywych od ich broni.
Ich to się znaleźli zaraz
I zrobili duży hałas.
Od jaskini wejścia wlazło
I swój oręż w pręż wyrazło.
Duża morda jak u dzika
I te rogi jak u byka.
Wielkie skrzydła jak kotary,
Dwie złączone, zniebieściały.
Krwi to żąda - hen dostaje.
Dobrowolnie? Ależ skąd,
Gdyż tych wojów przeszedł prąd.
Jeden zastał, drugi samo,
A ten trzeci - już za bramą.
To spojrzało, ręką machło
I do siebie go przywachło.
Chwyta gardziel, szczerzy zęby
I już łeb jego urżnięty.
Jeden dycha,
Bestii mało,
Więc do siebie hen go wbrało.
Ten to jednak nie normalny.
Zręczność jakby miał pod narty.
Pod nogami bestii skoczył
I z jaskini się wydroczył.
Nogi już tu nie na miejscu,
Bo za pasem się udręczą.
Biegnie wojo przez bezdroże,
Aby znaleźć swoje łoże.
Tak to zbiega tym schodami,
Że aż spada, łamie ramię.
Mimo tego dalej dąży
I do domu dziurę drąży.
Wbiega jeno do sypialni
I się kładzie w sen zaranny
Pieśń lodu
I zima odeszła... pognała w dal.
Gdzie słońce całuje ziemię.
Niebiosa zabrały szronu pal,
A skrzydła zawiały jesienią.
Ten oddech skrzeczący,
Mrozem wijący...
Zaginął wśród królewskich cnót ziem,
A płomyk niebieski zamilkł na wieki
Tam gdzie nie szronieją powieki.
I znów są tu nasze gorzkie łzy
Choć nie ma już mrozu od smoka.
Zginął Frostniihr,
Zginęła zima.
Wszystko zginęło w ognia obłokach...
RaPIsZoN:
Następne ;d
Uleciały Bociany
Przytulił szron bocianie skrzydła,
Zastawiając na nich sidła.
Kłapią teraz czerwone dzioby,
Że doczekały sędziwej doby.
Ogień odszedł, pocałowała zima
Nic ich już tutaj na puszku trzyma.
Wzlatują nad szafir niebios ostoje
Kłapiąc piórkami jakoby boje.
I kula zżółknięta śle do nich fale,
Co ogarniają ich jak morskie pale.
Zalewają czerwienią, strumykiem rzeczką
Do przebycia drogę im stawia ciężką.
Szybują w stadzie, lecz starych już nie ma.
Zostali na ziemi, w śniady podziemia.
Jakby uciekają, lecz muszą bo trzeba
Jeśli po niebie chcą jako do nieba.
I choć się wydaję, że zginęły na wieki
To zawsze wracają... otwórz powieki.
Drzewo nie lustro każde
Oj wiele jest drzew, lecz każde jest inne.
Jedne są więcej, a drugie mniej winne.
I choć może wiadom, że z kory tej samej.
To szczegółów szukaj, nie błądź w głowie mej.
Gałązki ma każde - jedno ma więcej, a drugie mniej.
Więc nie puszczaj drwala, co nic nie pomoże
I o każdym z nich pomocne zdanie miej,
Bo każde z gałązek obwiędnąć może.
Najlepsze w gałązkach jest ino to,
Że gdy ich gdzieś brak to dorosnąć może,
Lecz warto pamiętać zdanie z pola to:
"Że trza je podlewać jak oliwin zboże"
Ryknęło o świcie
Gromy przed świtem, choć burzy niema,
Stalowe żółwie, co ryczą do nieba.
Żelazne ptaszyska piejące pokornie
Na dole żołnierze, co przeciwko wojnie.
Skrzą się pochodnie, cień tłoczę niebiosa
Na Mokotowie pali się wrzosa.
Dym czarny jak oddech siarczany smoka,
Co zalewa ludzi w szkarłatne obłoka.
Rozlega się płacz, to płacz nieboraka
Opodal stos ciał po żołnierzach AK. (czyt. "aka")
Choć pejzaż nie świty, to nie poprzestaną
Złapią za broń, do walki przystaną.
Chyba tylko Wisła świadom:
"Do Warszawy Niemcy jadom"
Jakby spali pośród cieni,
Lecz żyją jeszcze... nie polegli.
Jest tego gdzieś więcej, ale nie chce mi się szukać. Wstawiam dla zainteresowanych. Śmiało pisać trochę krytyki nieraz mi pomogło i wciąż pomaga. Daje propsy ;d
Tejsd:
Przestałem czytać jak zobaczyłem rymy czasownikowe (w pierwszym poście)... marnie, ich nie powinno być wcale, popraw to a może zachęcisz do czytania innych.
RaPIsZoN:
--- Cytat: Tejsd w 2015-07-18, 20:14 ---Przestałem czytać jak zobaczyłem rymy czasownikowe (w pierwszym poście)... marnie, ich nie powinno być wcale, popraw to a może zachęcisz do czytania innych.
--- Koniec cytatu ---
Masz na myśli ten pierwszy wiersz? "Co ten świat"
Był to mój pierwszy także nie jest napisany po mistrzowsku. Jeszcze nie spotkałem się z osobą, której przeszkadzałyby takie rymy... no ale może miałem farta. Wiem, że nie jest na wysokim poziomie i to widać, ale dalej jest (według mnie) lepiej.
Tejsd:
Otóż, rymy czasownikowe są najbardziej banalną formą rymu. Nietrudno znaleźć rym w ten sposób, ba, ciężko czasem znaleźć coś innego! Między innymi dlatego nie są postrzegane jako mistrzostwo stylistyczne, a wręcz przeciwnie. W poezji należy ich unikać, tym bardziej że nie brzmią one zbyt dobrze dla słuchaczy, bądź czytających, słychać w nich taką amatorszczyznę. Powie Ci to każdy, kto ma o tym jakieś pojęcie :).
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej