O ile się orientuję, niemal każda zabawa z DMT powinna odbywać się w towarzystwie osoby znającej się na rzeczy (pierwotnie chciałem wziąć do towarzystwa kumpla i - co zrozumiałe - odmówił, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa i uzasadnionej paniki związanej z większością tripów tego typu).
Nie wiem jak z tak mocnymi środkami, ale szukanie sobie opiekunów jest nie zawsze potrzebne, zwłaszcza jeśli osoby takie nie mają żadnej wiedzy ani doświadczeń w temacie a poprzez pilnowanie rozumują jakby się miało stać bóg wie co. Po kwasie nie będziesz miał urwanego filmu, nie skoczysz z okna i nie wsadzisz dziecka do piekarnika jak głosi popularny mit. Na pewien sposób pod wpływem narkotyku będziesz bardziej trzeźwy i świadomy swojej sytuacji niż na co dzień. Nawet gdy bywa naprawdę grubo to mimo tych wszystkich efektów nadal masz pełną świadomość sytuacji i czynów. Zamiast brać jakichś mietków do popilnowania lepiej udać się w ładny dziki plener z odpowiednim nastawieniem i już.
Nie ufam kamiennogórskim dilerkom (nie mówiąc już o tym, że nie mam zbyt licznych koneksji w tym światku
) - mógłbyś polecić jakiś substytut kwacha (dostępny w internecie), który najlepiej nadawałby się na początek?
Prawdziwe LSD u nas w kraju bardzo trudno dostać i najczęściej są to wyjebki. Nie jest ci potrzebny żaden substytut, bo powoli zaczyna się u nas sezon na grzyby. Jeśli już musisz to warto spróbować 25i-nbome, 25b-nbome w ilości na początek 1mg, ale z takich środków najbardziej "pełne" jest 4-aco-dmt. Bardzo ciekawe i na ogół przyjemne w działaniu substancje. Warto zaznaczyć, że maryhen mocno wzmacnia działanie, zwłaszcza podbijając działanie wizualne. Po takim połączeniu falowania, fraktali, kalejdoskopów, kolorów i innego rodzaju zaburzeń mam dość na długi czas. Warto dodać, że po takich doświadczeniach na zawsze zmienia się sposób patrzenia na świat a zwłaszcza naturę mimo braku logicznych, jasnych i wyraźnych ciągów przyczynowo skutkowych. Krótko mówiąc samo doświadczenie może być na maksa pojebane, dziwaczne, wykręcone i chuj wie co jeszcze - prawdopodobnie będzie to najdziwniejsza rzecz jakiej doświadczyłeś w życiu a do tego na tyle osobliwa, że aż nieporównywalna do niczego innego. Tak naprawdę możesz nawet nie wiedzieć co się odjebało, bo nie będziesz potrafił tego zinterpretować czy zrozumieć a wraz z postępującym czasem (dni, tygodnie) sam zobaczysz jak wiele drobnych rzeczy w swojej subtelności uległo zmianie czy poprawie. Dziwne odczucie.
Popatrz na Thora. Sam napisał że po tym jak spróbował z jednym, słabym psychodelikiem ma ochotę spróbować czegoś mocniejszego.
Również, gdy nigdy ich nie próbowałem miałem na to ochotę, ściślej mówiąc od kilkunastu lat. Poza tym ochota nie jest równoznaczna z pojawieniem się takiej potrzeby czy ciśnienia a nawet jeśli nie ma mowy o regularnym używaniu choćby ze względu na tolerancje jaką wywołują w organizmie. Dodatkowo jest to zawsze silnie emocjonalne przeżycie. Nie jest to coś co chcesz powtarzać zaraz znowu bo "dobra bania". Istnieje spory odsetek ludzi, którzy spróbowali tylko raz i nie potrzebują lub nawet nie chcą więcej i to wcale nie dla tego, że im się nie spodobało. Osobiście mam nadzieje, że jeszcze nie raz dane mi będzie spróbować enteogenów, jednak zrobię to na innym etapie życia, z innym nastawieniem i bagażem innych doświadczeń, gdyż obecnie nie czuje potrzeby ani nie uważam, aby na czas obecny mogło wnieść to coś więcej. To się zwyczajnie czuje. Działanie tych substancji ma niewiele wspólnego z typowo rekreacyjnymi narkotykami zarówno pod względem efektów jak i działania na organizm. Te substancje to jest przyszłość nauki, medycyny i wiedzy o człowieku i mózgu a przyszłym czasie być może i klucz do nie jednego przełomu.