Celem tego tematu jest zachęcenie was do wypowiedzenia się w tym temacie-dyskusji, bym nie musiał płakać sam nad nieprawidłowością, jaką jest nieustannie występujące w filmach i książkach wszelkiej maści magiczne ocalenie danej bohaterki za pomocą nieprzewidzianych okoliczności (często tuż) przed gwałtem. Problemem jest, że dzieje się to kurwa za każdym razem, niezależnie od tego, czy występuje w tej książce czy filmie wszechobecny patos i brutalność, czy nie. Dziwi mnie lęk autorów przed odpowiednim przedsięwzięciem, skoro i tak występuje w tych filmach/książkach seks i brutalność, a stosowany przez nich zabieg przyczynia się często do pewnego nadszarpania realizmu, do którego często autorzy tychże twórczości dążą.
Nie, nie pierdolę. Występuje to naprawdę często (wyjątkiem jest np."Skazani na Shawshank", który ma za to u mnie dużą okejkę). Zakładam ten temat, bo bardzo mnie irytuje ta kwestia i nie mogę jej zrozumieć, a chciałbym móc.