Koziek smuci 22968 66

O temacie

Autor Koziek

Zaczęty 1.12.2012 roku

Wyświetleń 22968

Odpowiedzi 66

Żadna Głupia Spółgłoska

Żadna Głupia Spółgłoska

Użytkownicy
Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
posty2557
Propsy3534
ProfesjaGracz
  • Użytkownicy
  • Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
strącić z gniazda
dłoni gwałtem
obojętną Poetykę
martwego głupca
i jeszcze
dyszącego mięsa
   
(na szczęście ja
będę pisał limeryki)
Do tego momentu całkiem dobrze, jednak ta końcówka spierdoliła cały efekt.
 
Często odkrywa się, jak naprawdę piękną jest rzeczywiście piękna kobieta dopiero po długim z nią obcowaniu. Reguła ta stosuje się również do Niagary, majestatycznych gór i meczetów, szczególnie do meczetów.
Mark Twain

Koziek

Koziek

Użytkownicy
posty313
Propsy359
Nagrody
Profesjabrak
  • Użytkownicy
wiersz jest elementem pewnej polemiki, gdzie Arystoteles i limeryki były używane. na tm możemy 'pominąć' ten fragment jako nieistotny czy nieużyteczny, jednak bezpośredni adresaci wiersza 'poczują' ten przytyk.
 

Żadna Głupia Spółgłoska

Żadna Głupia Spółgłoska

Użytkownicy
Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
posty2557
Propsy3534
ProfesjaGracz
  • Użytkownicy
  • Mniejszość Żydowska na HMS Stuleja
Ale to jest po prostu kiepskie, podczas gdy cała reszta jest OK i fajnie się komponuje. Spróbuj zapisać to inaczej.
 
Często odkrywa się, jak naprawdę piękną jest rzeczywiście piękna kobieta dopiero po długim z nią obcowaniu. Reguła ta stosuje się również do Niagary, majestatycznych gór i meczetów, szczególnie do meczetów.
Mark Twain

Koziek

Koziek

Użytkownicy
posty313
Propsy359
Nagrody
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Wydawało się

przedmioty szepczą:
jest dobrze

nagle podłoga milknie
puszcza oko
skorupką porcelany
 
krwawiąca filiżanka
woła potłuczony los
lament chińskiego uszka

zegar dźwiga godzinę
opuszczonego światła
wskazówka drży cichocień
pełznący po ogrodzie

ja krzyczę bezsilność

krzyczę maskę
kto nałożył
komu
po co
kiedy zdejmie

tego nie wiem

dopiero odkrywam dom
po zejściu z chmur
 

Koziek

Koziek

Użytkownicy
posty313
Propsy359
Nagrody
Profesjabrak
  • Użytkownicy
Szatniarz

Gwiazda w pantofelkach mgieł przemknęła.
Pokój pływa w szklanym oparze.
Zgubiła bucik, zawieszę go na księżycu do odbioru.
Jeśli sierpem. Dziś pierwsza kwadra.
Wraca, krąży, mruga.
Warga płomienna, lont warkocza, śmiech.

Nie miała numerka.
Dałem.
Mowy nie ma.

Takich jak ona:
sto okiem,
tysiąc teleskopem.

Przy oknie mignęła blado
taksówka donikąd.
 

Koziek

Koziek

Użytkownicy
posty313
Propsy359
Nagrody
Profesjabrak
  • Użytkownicy

Koziek

Koziek smuci
#65 2013-06-15, 22:00(Ostatnia zmiana: 2013-06-15, 22:06)
Trudno patrzeć w oczy kobiety, którą truje się cyjankiem od miesiąca – jednak stanąłem na wysokości zadania i mężnie udawałem współczucie serwowane razem z mętnymi tłumaczeniami medycznymi na poziomie polskiego gimnazjalisty. Wierzyła w moje słowa, a ja znalazłem aż trzy możliwe wytłumaczenia tej naiwności. Pierwsze oznaczało, iż nigdy nie myliłem się co do jej głupoty, a ostateczna próba tezy zbiegła się z jej ostatnim dniem. To nadawało literackiego posmaku.
Druga dotyczyła wpływu bólu na czynnik losowości w wyrażaniu się ze szczególnym akcentem na biblijne tak tak, nie nie. Ostatnia dopuszczała możliwość, że zwyczajnie ufała niezależnie od okoliczności, co jest chyba statystycznie najczęściej występującą ironią losu w relacjach międzyludzkich. Odnalezienie ostatecznego rozwiązania pokryło się w czasie z agonalnymi drgawkami, zatem decydujące pytanie, które nagle zapragnąłem zadać nie uzyskało odpowiedzi tonąc w ciszy, gdyż zajęty dialektyką przeoczyłem moment zgonu1. Żonę młodszą o dziesięć lat uznałem za wystarczającą rekompensatę filozoficznego dyskomfortu. Poszedłem do pokoju obok, gdzie w kołysce niewinnie spał słodki chłopczyk - mój mały synek. Resztę wieczoru spędziłem oddając się lekturze Schopenhauera. Szczęśliwy. Ta martwa jędza nigdy nie zatruje mu życia Heglem.

1 Jak widać, ta porażka wynika z tradycji heglowskiej
 

Koziek

Koziek

Użytkownicy
posty313
Propsy359
Nagrody
Profesjabrak
  • Użytkownicy

Koziek

Koziek smuci
#66 2013-08-22, 17:28(Ostatnia zmiana: 2013-08-22, 17:34)
(...)

Uniosłem dłoń, uderzyłem muchę między policzkiem a kciukiem szorstkim naskórkiem i nieuważnie rozsmarowałem jej wnętrzności w zagłębieniach oczodołu. Jej drobne nóżki gwałtownie sunęły po skórze, zaginając rzęsy ku białku. Na oczy nachodził las czarnych, patykowatych drzew powstałych na tle powszechnej, jednomyślnej ciemności wyrastającej z mojego ciała. Nie wiedziałem, że podległy palec wybuchnie w oku, wtrącając w otchłań aparatu owadzie trzewia.

Trwało to niecałą sekundę.

Odsunąłem tożsamego intruza i drugim, świeżym spojrzeniem ująłem, że jest czysty. Oprawione w ramę obrazy lustrzane naświetlały wyżłobienie po rzęsie, którędy zmierzały resztki zwierzęcia, nim zniknęły w środku, we mnie. Były to pierwsze przedmioty, które obejrzałem wyłącznie dla siebie. Wszystkie poprzednie widzieliśmy wspólnie, w ich rysach szukałem i eksponowałem wszystko, co pozostali też mogli. A każdy inny rodziła fantazja albo kontra dla zaspokojenia potrzeb samotności.

Dojeżdżaliśmy. Zza zasłonek wdzierający się świt odsłaniał nasze problemy ze snem, z którego wyciągały nas wschodzące sople światła kłujące oczy i szczypiące twarze. Pociąg siłował się z masą wagonów, wstrzymując pęd biegu wielu godzin.

Jesteśmy.

Peron drżał na wietrze. Tak było. Ludzie zmiatają ciała szybciej niż urwane strony gazet, liście przywiane z dalekich drzew i proste śmieci toczą się chwiejnie po betonowych płytach. Rozbite szkło szamoce się po przestrzeni ruchami plamkowatymi, szybko zbierając słońce. Wychodząc, przebijaliśmy bańkę zimnego powietrza, jednocześnie krusząc obcasami żarzący się staw zimnych ogni. Z przemijającym sekundami ciała odsuwały się od siebie i tak odzyskiwałem indywidualizm percepcji - dopóki nie zyskałem pewności, że moje ciało oddaliło się od cudzych.
 


0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
0 użytkowników
Do góry