to akt 4. Najdłuższy z nich wszystkich. sory za powtórzenie
Akt 4: Przesłuchanie i bandyci
Ben wchodząc na górę myślał tylko o jednym - jak to zrobić? Słyszał po drodze kilka jęków i widział przez otwarte drzwi co nieco. Weszli do pomieszczenia i zamknęli drzwi. Po kilku minutach naga partnerka wybiegła z pokoju krzycząc "Gwałcą!". Bennie ubrał się i powoli wybiegł z pokoju. Na drodze stał Homer, właściciel.
- Nie traktuje się tak moich panienek - mówiąc to wyjął sztylet i przygotował się do starcia
- Ale ja jej nic nie zrobiłem! Nie umiem nawet tego...
- Z pewnością taka pi**eczka jak ty, tego nie potrafi a ona na pewno kłamie. Ale ty też nie jeseś święty! - Homer zaatakował Bena z odsłoniętym ramieniem. Ben zaś nie zdążył wyjąć miecza i zostając dźgniętym w plecy spadł na parter. Cały poobijany został złapany przez 5 strażników miejskich. Na przesłuchaniu Homer odpowiadał przeciw Benniemu, tak samo jego panna. Ben powoli z obitym barkiem i opatrzoną raną zasiadł na krześle przed postawnym strażnikiem i rozpoczęło się przesłuchanie:
- Co robiłeś w pokoju nr 8 o godz. 23.34?
- To co trzeba, to co się powinno - odpowiedział Ben, dodając - to za co zapłaciłem!
- Ha ha! Homer powiedział, że tego nie umiesz więc ją...
- Jestem niewinny! Ona kłamie!
- Zamknij morde, szma... - i nie dokończył bo do sali wszedł Lord Maxico, postawny wojownik mogący zmieść jednym ruchem wszystkich tu obecnych. Był bardzo dobrze uzbrojony. Pełnił rolę przywódcy w mieście (namiestnik). Siadł na miejscu strażnika, zdjął hełm i położył na stole mówiąc:
- Spokojnie, Brand. Nie chcielibyśmy aby przybysz stracił uznanie dla naszego miasta. A teraz powiedz...
- Ben
- Powiedz Ben, co się tam stało?
- To co inni robiliśmy, to co inni!
- Może i ci wierzę, ale Homer nie.
- Co mam zrobić? - Lord wstał, podszedł do Benniego, nachylił się i szepnął:
- Strażnik, Grand, który cię będzie pilnował, będzie przekupny za 20 szt. żelaza. Powiedz mu, że wiesz jak się nazywa i że ja ci to powiedziałem. - wstał i powiedział do strażnika - Odmaszerować!
- Tak jest, Panie! - Ben długo myślał nad propozycją Maxico.Gdy został wtrącony do celi zdecydował.
- Hej, Grand!
- Co? Skąd mnie znasz? - powiedział przyjmując sakwę z żelazem w środku.
- Rozumiem. Na mocy prawa powierzonego mi przez Lorda Maxico, wypuszczam cię, Benie i oznajmiam, że jesteś wolny!
Bennie pomyślał, że strażnik robi sobie z niego jajca ale Grand otworzył kratę, złapał go i wyprowadził na targowisko gdzie zaczepili Benniego jacyś podejrzani goście.
- Chodź z nami! Mamy świetny i nie legalny towar prosto z granic Tenshgardu! Zainteresowany?
- Może... - zaprowadzili go za mury miasta i wywrócili.
- Oddawaj złoto!
- Jakie złoto? Nic nie mam!
- Obić go! i to porządnie! - Ben wstał i zdążył wyciągnąć miecz zanim ręka bandziora go dosięgnęła. Zrobił pchnięcie i jeden opryszek dołączył do Królestwa Umarłych.
- Chcę jego głowy! Chcę jej! - krzyczał Herszt bandytów, ale Bennie rzucił się do ucieczki. Niestety wywrócił się o pierwszy lepszy kamień i złamał nos o twardy korzeń drzewa, a także obił kolana. Bandziory skopali go i ruszyli do miasta.
- Dzięki za złoto! Pewnie prosto z kopalni! Frajer!
- Frajer? Zaraz ci pokaże FRAJERA!
Ben wstał trzymając głowę ku ziemi, ponieważ znał pomoc przy krwawieniu z nosa. Opryszki odwrócili się i nim zdążyli wyciągnąć lagi, stracili głowy. Ostatni, najgorszy zaczął uciekać w stronę bram miasta. Bennie miał słabszą kondycję ze względu na przemęczenie, ból (nos)i kolana oraz miecz w ręce, przystanął. Sprytnie myśląc włożył miecz w pochwę, wziął kamień i rzucił pod nogi ostatniego bandyty. Ten potykając się o niego upadł z wielkim hukiem. Jeden z opryszków miał przy sobie łuk, Ben go wziął i wziął także kołczan. Wyjął z niego strzałę i... dobił rannego. Chwilę posiedział na targowisku ponieważ był już ranek i poszedł w stronę kuźni wuja, Morta...
Oceniajcie, komentujcie i krytykujcie.