Wybrałem się wczoraj do kina na Wilka z Wall Street i jestem zupełnie rozczarowany. Po zachęcających opiniach, jakie słyszałem, spodziewałem się naprawdę dobrego kina, a dostałem gniot nafaszerowany prymitywnym dowcipem rodem z Kac Vegas, dotyczącym na zmianę walenia konia i ruchania dziwek. Praktycznie pod każdym względem film mógł być lepszy i naprawdę nie wiem, czym się wszyscy tak podniecają - na Oscara w ogóle to nie zasługuje, a niby spodziewają się kilku. Kumpel, z którym byłem w kinie, powiedział że "nie rozumiem filmu, bo nie znam się na giełdzie ani na narkotykach". On kurwa się zna i rozumie, no super. Jak dla mnie film to zmarnowanie ogromnego potencjału i sporej kasy na tak chujowy rezultat.
Jest wiele filmów, które mają z Wilkiem coś wspólnego, a które stanowczo go przerastają:
Infiltracja - film od tego samego reżysera (Martina Scorsese) i również z Leonardo DiCaprio (jak dla mnie jego najlepsza rola), zasłużone 4 Oscary, wartka akcja, ciekawa fabuła.
25ta Godzina - tematyka narkotykowa, doskonałe przedstawienie Nowego Jorku, wspaniała gra aktorska, świetne zakończenie, którego Wilkowi brakowało.
W Pogoni za Szczęściem - świat maklerski, od zera do bohatera, biograficzny, świetnie zagrany, z dawką inteligentnego humoru, chwytający za serce.
Las Vegas Parano - tematyka mocno narkotykowa i pokazanie stanów po spożyciu w oryginalny, a nie chujowy sposób.
Wilk z Wall Street to denna fabuła, typowe amerykańskie od zera do bohatera pokazane w wyjątkowo kiepski sposób, naprawdę chujowy montaż (zdarza się, że w rozmowie nagle jest "15 sekund później", przy czym nie jest to zasygnalizowane w żaden sposób, po prostu twarz DiCaprio nagle przeskakuje jakby te 15 sekund zostało po prostu wycięte), spore przestoje w fabule i zupełnie niepotrzebne, nużące dialogi, brak konkretnego początku i końca, ostatnia scena zupełnie z dupy, mizerna narracja.
3/10.