W ostatni piatk skńczyła się moja praca przy rekrutacji na UE w Poznaniu i mimo, że to druga ekonomiczna uczelnia w kraju, to debili tam nie brakowało. Aż żal było patrzeć na tą tzw, przyszłą "elitę intelektualną" naszego kraju.
Krótkie podsumowanie:
- ok. 80% ludzi nie potrafiło przynieść kompletnej teczki, w której niczego by nie brakowało i nie trzeba by poprawiać mimo dość jasnych instrukcji.
- średnio co czwarta osoba nie przynosiła jednego z trzech świadectw, uważając że nie jest potrzebne czy ważne lub najczęściej będąc w wielkim szoku że w ogóle jest wymagane (na liście potrzebnych dokumentów jest normalnie wypisane tak jak wszystko inne, z tym że pomiędzy nim a dwoma pozostałymi świadectwami są wypisane dwie inne pozycje). Jeden koleś nawet wyciągnął swojego iphone'a i wszedł na stronę uczelni żeby mi udowodnić, że tego wcale nie było na liście - kopara mu opadła jak mu zjechałem te dwie pozycje niżej i pokazałem palcem.
- ok 10% było w głębokim szoku, że wymagana jest biała, wiązana teczka i dlaczego nie chcemy przyjąć żółtej z gumką - informacja o takiej, a nie innej teczce była napisana pod listą dokumentów wielkim, czerwonymi literami. Niektórzy pytali czy mogą złożyć teczkę z dokumentami, nie mając teczki.
- Zdjęcie do legitymacji na płycie CD to często był hit. Mimo, że jasno było napisane w jakich wymiarach ma być, że wymagania jak do zdjęcia dowodowego i sposób opisania pliku - zdecydowana większość nie potrafiła zrobić tego całkowicie poprawnie. Jak zdjęcie było za duże czy plik źle opisany to pół biedy - mogliśmy to sami zmienić potem, więc przechodziło. No, ale jak ktoś zamiast wymiarów 236x295 przynosił 55x78 (jak można nie zauważyć, że to jest za małe?) albo zamiast formatu .jpg przyłaził ze zdjęciem w Wordzie czy PDFie to była lekka konsternacja. No, ale tu akurat rozumiem, bo nie każdy zna się na takich rzeczach, ale nie potrafię już ogarnąć jak zamiast zwykłego zdjęcia swojej facjaty na jednolitym tle można dawać zdjęcia z imprezy, z telefonem przy uchu, gitarą, a nawet na desce surfingowej. Były też zdjęcia zrobione staremu zdjęciu wyrwanemu z legitymacji szkolnej (jeszcze było widać pieczątkę szkoły) czy też walającemu się na tapczanie (zielonym).
- Mnóstwo ludzi deklarowało jedno w dokumentach, a co innego w systemie.
- Było mnóstwo telefonów na poziomie tego:
- Dzień dobry, skąd mam wiedzieć x i y?
- A dostała pani list od nas z informacją o przyjęciu?
- Tak
- Tam jest wszystko napisane.
- To ja mam to wszystko czytać? (autentyk - chodzi o jedną stronę tekstu)
- Od czasu do czasu przychodzili tacy, co nie mieli pojęcia na jaki kierunek składają dokumenty, będąc święcie przekonani że specjalność na danym kierunku jest samym kierunkiem (mimo że na stronie też jest bardzo oczywisty podział).
- Co niektórzy uważali, że tekst "ksero potwierdzone przez szkołę" oznacza jakiekolwiek ksero. Niektórym musiałem nawet przez chwilę tłumaczyć różnicę między jednym, a drugim. "no przecież pisze że ksero i ja mam ksero!"
- Całe mnóstwo osób dawało swoje niekompletne teczki znajomym, rodzinie i ich wysyłało do nas, a sami wyjeżdżali na wakacje czy za granicę. Rozmawiałem przez telefon z dziewczyną będącą nad morzem, której znajomy przyniósł teczkę w ostatni dzień składania dokumentów bez świadectwa, które było aktualnie na drugim krańcu kraju - dziewczyna była przekonana, że to jest mój problem, ale musiałem ją naprostować.
- Jedną z najbezczelniejszych osób jaką zapamiętałem to była babka po trzydziestce, która przyszła w ostatni dzień rekrutacji na zaoczne, 10 minut przed tym jak mieliśmy zamykać. Usiadła, wyłożyła teczkę i wyciągnęła z niej 5 kartek z podaniami i deklaracjami, które były całkowicie puste, a które zaczęła dopiero wypełniać. Spytałem ją, gdzie ma świadectwa to z zadowoleniem stwierdziła, że nie ma, ale doniesie jak będzie miała. Zapytałem o zdjęcia, to powiedział że spoko, bo za godzinę skoczy do fotografa. Kiedy zbierałem szczękę z podłogi to jeszcze zapytała czy może wziąć na salę pieska, bo tak jej będzie szybciej się wypełniać. Oczywiście na pieska się nie zgodziłem i ją też pogoniłem, żeby przyszła następnego dnia jak będzie miała co składać.
- Drugim najbezczelniejszym gościem był koleś, który nie chciał zrozumieć, że bez płytki CD ze zdjęciami nie przyjmę mu dokumentów.
- "Ej, no weź ją przyjmij, bo mi nie pasuje, żebyś nie przyjął (sic!)
- "Przykro mi, ale procedury, bla bla...
- To podaj mi maila, wyślę ci to zdjęcie tylko przyjmij mi tą teczkę"
Koleś chyba nie ogarniał na czym polega formalne załatwianie pewnych spraw.
- Akcje, gdzie mamusia składa dokumenty, a synek/córcia stoi tylko obok i się przygląda zdarzały się zbyt często.
Mógłbym tak całymi godzinami pisać, bo to tylko czubek góry lodowej, serio.