Złote Oczy Wśród Ślepoty
Pośród tłumu ludzi ślepych idę sam,
i szukam okiem barw w szarości dnia i nocy,
i zwodzę swoje serce marzeniami,
bo tęskno mu do bratniej duszy,
Licząc kroki stawiane na mej drodze,
zbieram obrazy i złudzenia,
szukając pary złotych oczu,
w których wzrok zagości tak łapczywy jak mój,
w tych zwierciadłach będę szukać duszy,
tej do której ciągnie ciało,
i dla której bije serce,
aż zobaczę to odbicie, refleks światła pośród mroków,
Jest! Znalazłem!
To wschód słońca w ciemnom noc,
Zdrowe oczy wśród ślepoty,
czyste myśli bez ciemnoty,
patrze w oczu twe oprawy,
w złote barwy, brązy, cienie,
chce zobaczyć twe marzenie,
chce zobaczyć swe spojrzenie,
znam te parę oczu szklistych,
widzę ognie, błyski, iskry,
a za nimi potok złotych myśli, bez cenzury i zawiści,
głębiej zajrzeć jeszcze muszę,
by zobaczyć złotą dusze,
To jest przeniesienie z innego forum na którym jestem.
Podoba wam się powyższy wiersz? Mi jakoś nie. Dlatego postanowiłem go trochę ulepszyć?
Jak to wyszło? Spójrzcie poniżej.
Pośród tłumu ludzi ślepych idę sam,
i patrzę w okna bo ze mnie cham.
i zwodzę swoje serce marzeniami,
bo tęskno mi za dobrymi zupami,
Licząc kroki stawiane na mej drodze,
zbieram śmieci i w łajnie brodze.
szukając pary złotych oczu,
w których mój wzrok zatonie jak w moczu.
w tych zwierciadłach będę szukać duszy,
która z wyra w końcu mnie ruszy,
i dla której serce bije
aż zobaczę ją i zgnije.
Jest! Znalazłem!
To do kibla prosto wlazłem,
Zdrowe oczy wśród ślepoty,
zbiera mi się na wymioty
patrze w oczu twe oprawy,
łapię w rękę kubek kawy,
chce zobaczyć twe marzenie,
swojej durnej ulec wenie,
znam te parę oczu szklistych,
widzę kokę, ćmiki, błyski,
a za nimi potok myśli,
i na mordzie kupa liści.
...
głębiej zajrzeć jeszcze muszę,
zanim wmusze kusze w głusze.