39
« dnia: 2011-07-12, 12:15 »
Znalazlem na dysku. Hej ho
- Gdzie się podziała ta służka!
Oburzona Penelopa otworzyła szeroko usta i pewną ręką wepchnęła w nie kawałek makowca.
- Doprawdy, służba ostatnio potwornie się obija. Nie płacę im przecie za nic nie robienie, ale kochanieńka, zjedz jeszcze trochę ciasta, na samej herbacie ciałka nie nabierzesz.
Rebeka spojrzała z ukosa na swą siostrę, zastanawiając się, ile jedzenia już pochłonęła.
Penelopa była bowiem dziewczyną pokaźnej tuszy, która z trudem mieściła się na niewąskich rozmiarów krześle. Jej długie, jasne włosy, opadające na pucołowatą twarz, z trudem ukrywały gigantyczne, rumiane uszy, dumnie odstające od głowy.
Rebeka uśmiechnęła się do niej szyderczo, po czym słodkim głosikiem powiedziała:
- Ależ Penciu kochana, nie mogę objadać się w najlepsze, widząc, jak ty odejmujesz sobie od ust, bym mogła spożyć przyzwoity posiłek.
W oczach siostry zalśniły łzy, gdy ta ryknęła szczęśliwa:
- Och, Rebciu kochana, taka dobra z ciebie duszyczka, przy tobie zawszę ja się robię ckliwa! No, zjedz jeszcze kanapkę, za swoją siostrzyczkę.
Rebeka nie słuchała. Choć była zaledwie o kilogram chudsza od Penelopy, zawsze uważała, iż ma odpowiednie rozmiary, adekwatne dla damy dworu. W związku z tym starała się utrzymać linię, nie jedząc między obiadami żadnych przystawek większych niż przepiórki.
Jednak zaczęła się obawiać.
Drugie danie nie pojawiało się na stole już od dziesięciu minut, a ona musiała zadowolić się ciastem i kanapkami z szynką. Nie mogła pozwolić na taką niesubordynację, nawet lekka oznaka braku dyscypliny mogłaby doprowadzić do niezwykle szybkiej utraty tak cenionej przez nią wagi, a ona nie chciała być chudzielcem.
- Penciu. – Rzekła Rebeka, przerywając tym samym radosny trajkot Penelopy.
- Tak, Rebciu kochana? – Penelopa wyjęła z ust widelec i położyła go na stole, spoglądając zaciekawiona na swą siostrę.
Rebeka zdjęła gumkę ściągającą włosy w ogon i położyła ją na środku nieskazitelnie czystego talerza.
- Penciu. – twarz Rebeki wykrzywiła się z irytacji – Gdzie jest jedzenie? Nie możemy przecież tyle czekać!
Penelopa spojrzała na nią, pierwszy raz od dłuższego czasu nabierając powagi, po czym powiedziała:
- Masz rację, musimy w końcu coś przegryźć, inaczej zemrzemy z głodu. Pewnie kucharka coś znowu przypaliła i próbuje to jakoś ukryć. Zejdźmy więc do niej i przyłapmy na gorącym uczynku.
Dziewczyna podjęła próbę wstania z krzesła; jej rzadko używane mięśnie napięły się boleśnie, gdy spróbowała podnieść swe jestestwo. Fałdy tłuszczu poruszyły się niespokojnie, niczym grzesznica, która usłyszała zapowiedź apokalipsy, zaś nogi zadrżały, wprawiając w ruch jej galaretowate uda. Po dłuższej chwili stękania i przeklinania, Penelopa pomyślnie stanęła na nogach, przypominających dwie wielkie kolumny. Podeszła do Rebeki i przytrzymała jej krzesło, by ta mogła bez większego trudu powstać.
Gdy obie siostry stanęły już na nogach, Penelopa złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła ją w stronę drzwi.
Chwyciła zamaszyście klamkę i z całej siły pchnęła drzwi, które z hukiem uderzyły o ścianę. Dziewczyny wyszły, po czym ruszyły ponurym korytarzem, przypominającym grobowiec.
- Znasz drogę, Penciu? – Rebeka z uznaniem spojrzała na swą siostrę. – Nie wiedziałam, że jesteś tak obeznana z naszym domostwem.
Penelopa, niczym dotknięta magiczną różdżką, stanęła i zastanowiła się. To prawda, bardzo dobrze znała swój dom. Potrafiła znaleźć w nim drogę do tak ważnych miejsc, jak jadalnia czy łazienka, a raz nawet była w pokoju gościnnym, jednak nigdy na oczy nie widziała kuchni. Uznała, iż to smutne, że przez całe życie omijały ją tak ciekawe wydarzenia, jak proces tworzenia jedzenia, którym ona później posilała się, nawet nie zastanawiając się, ileż trudu kosztowało kucharkę przygotowanie na czas jej ulubionego dania. Rozmyślając spojrzała na Rebekę i zmierzyła wzrokiem całą jej postać.
Nie była ona najszczuplejszą osobą na świecie, mimo to Penelopa uważała, iż jej siostra to sama skóra i kości, dlatego też zawsze próbowała wcisnąć jej jak największą ilość jedzenia. Niestety, Rebeka była beznadziejnym przypadkiem, który zawsze potrafił wynaleźć dobrze brzmiącą wymówkę, byle tylko jak najszybciej odejść od stołu. Jedyne, czego zawsze zazdrościła swojej siostrze, to jej bujnych, długich loków ciemnego koloru, które idealnie zakrywały wszystkie niedoskonałości twarzy. Penelopa miała pewność, że gdyby Rebeka dała im urosnąć do samych nóg, z pewnością zakryłyby również jej wychudzone ciało.
- Penciu, czemu nie odpowiadasz? – Spytała zdziwiona Rebeka. Jej siostra, gdy wróciła do świata ludzi, odpowiedziała:
- Wybacz kochana, odleciałam na chwilę. Cóżeś mówiła?
Dziewczyna bohatersko powstrzymała się od kąśliwej uwagi, mówiąc jedynie:
- Pytałam, czy znasz drogę.
- Oczywiście! – Skłamała Penelopa. – Kuchnia zawsze jest tam, gdzie najwięcej ludzi.
- Ależ Penciu, jak na razie nie widziałyśmy żywej duszy w tym domu, odkąd nasi rodzice wyjechali.
- Och, Rebciu kochanieńka, ty zawsze taka pesymistka jesteś. Przecież wystarczy się rozejrzeć. Pochodźmy chwilę, a nuż czyjś głos posłyszymy.
- Mam nadzieję, że masz rację, bowiem nie ręczę za siebie, jeśli się tu zgubimy. – Rebeka powoli zaczynała się irytować.
- Spokojnie, kochana! Ja nas wyratuję z opresji! – Penelopa radośnie klasnęła w dłonie, jednak jej siostra nie była zadowolona.
- Penelopo, jak ostatnim razem próbowałaś nas uratować, to prawie sobie skręciłam kark. O nie, nigdy więcej ci nie pozwolę na takie wybryki. – Po skarceniu swej siostry, Rebeka zamyśliła się na głos. – Hm, pomyślmy… jak się dostaje jedzenie do naszej jadalni?
Dziewczyny głośno westchnęły, zastanawiając się nad tym pytaniem. Dopiero po chwili Penelopa odrzekła:
- Pamiętam, jak kiedyś nasze jedzenie wjeżdżało do jadalni w takiej windzie. Kojarzysz zapewne, ta taka w ścianie, co potem się zepsuła, a tatuś zrobił z niej barek na swe alkohole.
- Och tak, pamiętam te alkohole. Niektóre były bardzo dobre, choć tata nigdy mi nie wybaczył, że wypiłam całą butelkę jego ulubionego wina.
- Po tym, jak się zepsuła, służące zaczęły nosić nam jedzenie.
Spojrzały na siebie i uśmiechnęły się.
- A więc mamy trop, musimy zejść na dół, tam z pewnością jest kuchnia. – Podsumowała Rebeka. – Ruszajmy czym prędzej.
Dziewczyny ruszyły przed siebie, po czym, przy pierwszym zakręcie, odnalazły schody.
Z przerażeniem spostrzegły ogrom wielkich, dębowych stopni, schodzących w dół i znikających w ciemnościach. Wytarty, zjedzony przez mole dywan był jedynym widocznym obiektem na klatce schodowej, którą próbowały zejść na parter.
Dziewczyny ostrożnie stawały na stopniach, kurczowo trzymając się barierki, jakby w obawie, iż schody zapadną się pod nimi, a one same wpadną w nieskończoną ciemność, do końca swych dni spadając w pustkę. Z każdym stęknięciem powoli, lecz niestrudzenie zbliżały się do końca swych cierpień.
- Rebciu, trzymaj się, jesteśmy prawie na miejscu! – Wysapała Penelopa, ocierając pot z czoła. Nie była przygotowana na takie próby, jednak dla upragnionego posiłku mogła zrobić wszystko. – Jeszcze tylko kilka stopni!
Rebeka jednak nie była optymistycznie nastawiona.
- Ucisz się, Penelopo! Nie zgadzałam się na tak piekielne katusze, tylko po to, by zdobyć coś do jedzenia! Zobaczysz, schudnę i umrę z braku pożywienia, zanim trafię z tobą do kuchni. Ty masz więcej ciała, może sobie poradzisz!
Penelopa wyraźnie się wystraszyła, nigdy by nie pomyślała, że mogą umrzeć w różnych godzinach, a śmierć rozłączy je na stosunkowo długi okres czasu. Świadomość, że mogłaby zostawić Rebekę całkiem samą na świecie pełnym niebezpieczeństw, wstrząsnęła jej ciałem i zmobilizowała do szybkiego działania.
- Zejdziemy razem, jak siostry, nawet nie waż mi się tu umierać, bo inaczej gorzko tego pożałujesz!
Rebeka ogromnie się zdziwiła.
- Penciu! Jak możesz tak swą umierającą siostrę straszyć? Czyżbyś nie miała serca dla takiej biedulki jak ja?!
- Rebciu! – Zaczęła Penelopa. – Dla ciebie, to ja mogę i wyrwać je sobie z ciała, jednak samej ja cię tu nie zostawię, dopóki się nie najesz i nie nabierzesz ciałka! Dlatego też uważam, że nie powinnaś tak po prostu umierać przy mnie!
- Penciu!
- Ani słowa!
Penelopa złapała swą ledwo trzymającą się na nogach siostrę i podjęła próby sprowadzenia jej na dół.
Przed nią pozostały jeszcze tylko trzy stopnie, tak niskie, że mogła je bez trudu pokonać jednym skokiem. Nie uczyniła jednak tego, lecz starannie zeszła po nich, jak cywilizowana kobieta z lekką nadwagą.
Gdy zrozumiała, że jej męczarnie dobiegły końca, bez uprzejmości zrzuciła swą siostrę z ramienia, zaś sama usiadła okrakiem na zimnej posadzce kamiennego holu.
Rebeka otworzyła oczy, po czym wbiła je w sufit, pokryty plafonem bliżej nieznanego jej artysty. Przez ten krótki okres czasu zrozumiała, ile ona i jej rodzina przeszła, aby dorobić się tak dużego majątku, że mogły sobie pozwolić na tego rodzaju luksusy.
Niestety, mimo to nadal nie mieli dobrej służby. Musiała coś z tym zrobić, czuła, że taka jest jej rola. Poczuła ogromną potrzebę odnalezienia służby, która gdzieś zniknęła, zostawiając ją i jej niezbyt rozgarniętą siostrę na pastwę okrutnego losu.
W przypływie siły, przemieszanej ze wściekłością, wstała z podłogi i spojrzała z góry na swoją siostrę.
- Wstawaj, Penciu, musimy iść dalej. To już niedaleko. Założę się, że któreś z tych drzwi prowadzą do kuchni.
- Och, kochaneczko, nie wiem czy udźwignę się na moich małych nóżkach bez niczyjej pomocy, czy mogłabyś mi podać swą dłoń?
Rebeka bez słowa wyciągnęła rękę do dziewczyny, która złapała za nią i podciągnęła się, praktycznie zwalając na ziemię jej posiadaczkę.
- A więc, które drzwi prowadzą do kuchni? – Spytała Penelopa, zacierając ręce na myśl o bliskim obiedzie.
- Nie wiem, któreś z pewnością. I tak jest ich tu mało, a korytarzem iść nie będziemy przecież.
- Zacznijmy więc od pierwszych lepszych. O, te na lewo, wyglądają obiecująco. – Idziemy?
- Czy rozumiesz powagę sytuacji? Jesteśmy już tak blisko naszego upragnionego celu, praktycznie na wyciągnięcie ręki! Otwórzmy te drzwi z czcią, jakiej żadne inne nigdy nie miały!
Dziewczyny podeszły do drzwi, jednak zawahały się. Obie nawiedziły te same myśli, pytania, które szarpały ich dusze. Czy to na pewno te drzwi? Czy to, co za nimi znajdą, będzie odpowiadało ich oczekiwaniom? Co, jeśli za tymi drzwiami nie znajdą nic, poza martwą kucharką, albo gorzej, pustymi talerzami? Wiedziały, że jedyna odpowiedź na te pytania leży w zasięgu ręki, jednak strach i niepewność powstrzymywały je przed sprawdzeniem.
- Jesteś gotowa? – Spytała Rebeka.
- Boję się. Co, jeśli nic tam nie znajdziemy? – Penelopa drżała niczym stara szmata na wietrze.
- Musimy sprawdzić, inaczej nigdy nic nie zjemy. – Twarz Rebeki wykrzywiła się w bolesnym grymasie. - Na trzy.
- Jeden.
- Dwa.
- Trzy!
Po czym otworzyły drzwi.
Zjedzcie mnie.