45
« dnia: 2017-09-14, 21:32 »
Ciąg dalszy moich wrażeń. Przypominam: zgłębiam najważniejsze dzieła literatury fantasy. Tym razem przerobiłem 5 pozycji, co przekłada się na 15 przeczytanych książek.
Cykl Ziemiomorze
Klasyka przez duże K. O tych książkach napisano już wszystko. Nie będę jak ten student podczas pisania licencjatu. Zamiast powtarzać to co inni pięknie i rzeczowo już dawno oznajmili światu, ja napiszę tylko jedno: darujcie sobie ten szajs. Lepiej obejrzeć Opowieści z Ziemiomorza od studia Ghibli. Ta dwugodzinna animacja zawiera wszystko co najważniejsze w książkach. No, może za wyjątkiem tego słynnego niespiesznego klimatu powieści. Tak więc Opowieści..., po czym jak ktoś bardzo ciekaw - lektura Czarnoksiężnika z Archipelagu i sztos.
Zapomniane bestie z Eldu
Kobiece fantasy. Bohaterka-czarodziejka mieszka sobie spokojnie na odludziu. Mimo to dotyka ją konflikt między zwaśnionymi królestwami, co prędko prowadzi do miłosnego trójkąta: ona i dwaj wrodzy sobie możni. Gdy jeden z nich zaczyna jej gotować to ja już wiem kto wygra.
Naprawdę mało brakowało żebym uznał to za fantasy dziewczyńskie. Na szczęście relacje bohaterów są dość skomplikowane, a na tapecie poza romansem przewijają się takie tematy jak samotność, nienawiść i miłość także w szerszym spektrum.
Cykl Smok i Jerzy
Cykl liczy dziewięć książek (dziesięć jeśli liczyć zbiór opowiadań wyglądający na wprawkę do serii). Główny bohater nieświadomie przeniósł się z rzeczywistości XX wieku do średniowiecznej Anglii w wersji fantasy. Tam jako smok, rycerz i mag w jednym, walczy ze złem reprezentowanym przez enigmatyczne Ciemne Moce.
Brzmi to jak wprowadzenie do przygód superbohatera. Dla mnie protagonista jest za mocny. Zawsze się wykręci jakimś czarem, a o limitach jego mocy głównie się tylko pogada. Zresztą on ma też w swym arsenale moce, które nie są niczym ograniczone. Jest tak potężny, że gdzieś od trzeciego tomu, ekipa, którą zabiera na questy zaczyna robić za przynieś, podaj, pozamiataj. A przecież są to goście potężniejsi od takiej Drużyny Pierścienia (i to tej z filmu)!
Książki te określa się często jako lekkie i humorystyczne fantasy. Myślę, że chodziło o te dziwne, mało zabawne sytuacje mające na celu odciągnięcia uwagi czytelnika od słabej, miejscami naiwnej, fabuły.
Zalety serii? Inni czytelnicy zdają się dobrze ją wspominać. Może stoi za tym coś jeszcze poza tym, że w czasach jej lektury byli dziećmi. Nie wiem czy to może być zasługa nietuzinkowych charakterów, ponieważ ci już po pierwszym tomie powszednieją. Czy chodzi o występujący tu absurd, który niekiedy naprawdę może rozbawić? Na pewno przez cały czas mamy do czynienia z niezykłą relacją na linii XX wieczny bohater-średniowieczni ludzie-fantastyczne stworzenia, ale dla mnie to trochę słabo wykorzystany pomysł.
Widmowy Jack
Dziwne moce, nazwy, świat. Wszystko bardzo oryginalne nawet dzisiaj. Największa frajda to odkrywanie co, jak działa i dlaczego. Fabułę napędza solidny antybohater, łobuz jakich mało mimo, że świat pełen łajdaków. Ma on swoje wielkie, niecne plany, a jak na nich fajnie wychodzi. Finałem w pełni satysfakcjonujący.
Cykl Harold Shea
Tytułowy bohater odkrywa sposób na przenosiny do alternatywnych rzeczywistości. Wystarczy poczynić ciąg logicznych założeń by znaleźć się w Siódmym Niebie lub w przypadku nie dość precyzyjnych założeń, na dnie Tartaru.
Bohater nieszczęśliwie dostaje się do świata z mitów nordyckich. Światy alternatywne drządzą się swimi prawami tak więc zabrany przezornie XX wieczny ekwipunek nie zadziała, a logiczne założenia tutaj takie logiczne już nie będą. Do tego lada dzień Ragnarok.
Jestem w rozkroku. Z jednej strony chciałbym wam napisać jakie to jest dobre. A nie mogę! Męczę się, bo nie wiem jakich słów użyć by przybliżyć wam wspaniałość tego utworu, a jednocześnie was całkiem do niego zniechęcić. Tak mi się to opowiadanie spodobało, że nie chcę się z nikim dzielić. Im mniej osób je kojarzy tym lepiej. Z tych powodów przejdę do następnewgo punktu programu - kolejnych części serii.
Wszelki dramatyzm znika, a opowiadania przybierają luźniejszy ton. Cykl ewoluuje w stronę slapsticku i komedii omyłek. Absurd goni absurd i zaczyna się przeginanie. Przykład: Bohaterowie wracają z wojaży do domu, ale bez kolegów, którzy zostali uwięzieni w obcym świecie. No tak, kto by się przejmował zaginionymi? Policja? Podejrzewają nas o morderstwo? A to dranie! Przecież tamtych nie ma tylko kilka miesięcy! Dobra, nie ma rady. Wracamy po tych maruderów.
Z tym humorem źle tak jednak nie jest. Nawet przeboleć mogę fakt iż bohater staje się herosem, którego inteligencja, zdolności szermiercze i pomysłowość są naj. Kolejne części da się czytać, nawet z uśmiechem. Choć naiwnością całość zaczyna przypominać Smerfy to jednak są to bardzo fajne krwawe Smerfy. Takie z odcinaniem głów i nabijaniem ich na patyki. Tego czego nie mogę wybaczyć to robienie z napotkanych postaci debili. Zwłaszcza z przeciwników. To wręcz żenujące.
Wszystkie powyższe tytuły zajmują miejsce w tzw. kanonie fantasy Sapkowskiego. Ten ustanowił rangi w zależności od liczby przeczytanych zeń pozycji. Mnie wyszło, że jestem Fanem Trzeciej Gildii. Oznacza to, że nie mogę wypowiadać się na temat fantasy, ale mam za to prawo, a nawet obowiązek biegania po piwo dla kolegów wyższych stopniem. Hmm...