Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Pokaż wątki - MhrocznyCzlek

Strony: [1]
1
Pisarstwo / Gothic - Kolonizacja
« dnia: 2012-01-05, 23:38 »
Witam. Chciałbym wam przedstawić moje prace wstępne opowiadania na podstawie Gothic. Ma mówić o kolonizacji wyspy Khorinis przez generałów wysłanych przez jednego z Królów Myrthany. Od razu ostrzegę osoby, które tylko czekają na możliwość czepnięcia się każdego drobnego szczegółu. Opowiadanie nie ma żadnego potwierdzenia w tym co publikowała PiranhaBytes ani JoWood. Jest to opowiadanie stworzone w całości na podstawie mojej wyobraźni i moich pomysłów.
W pierwszej fazie pokażę tylko Prolog i rozdział I. Dodam też, że to co tutaj opublikuje nie będzie finalną wersją. Nim Kolonizacja ujży całkowicie światło dzienne, wymagana będzie korekta tekstu pod względem ortografii, stylistyki i wielu innych czynników. Poza tym wiele informacji trzeba będzie jeszcze uzupełnić, ponieważ moim zdaniem rozdziały są zbyt krótkie i jest ich póki co za mało (na 20 stron A4 mam 4 rozdziały). Ale żeby już nie przynudzać, zapraszam do lektury. Proszę o jak najsurowszą krytykę, będzie wymagana.


Prolog

Był rok 1143. Rozpoczęcie wielkich kolonizacji morskich Myrtany na rzecz Króla Arnosa III rozpoczęło się. Wiele statków wypływało w trasy morskie w poszukiwaniu nowych, nikomu nie znanych i zasobnych wysp. Za każdą znalezioną wyspę, król nagradzał odkrywcę sowicie. Poe kilku latach ekspansji, odkryto wiele wysp, między innymi wyspy Avokardo, Mariono i Sarkamandira. Jednak największego odkrycia dokonał pewien kapitan z  wioski Ardea, który wypyłnął znacznie dalej, od innych. O wiele dalej.
Kapitan Khorin wraz ze swoją załogą na statku „Perła” zapuścił się w głębie Morza Myrtańskiego. Gdy zaczęły kończyć się zapasy, kapitan Khorin stracił nadzieję na  odkrycie czego kolwiek na tym morzu. Chciał zawracać. Jednak gdy już miał wydawać rozkaz powrotu , do jego uszu dotarł dźwięk z bocianiego gniazda: „Ziemia!”. Automatycznie wybiegł na najwyższy pokład by sprawdzić, czy to prawda. Na choryzoncie rozpozcierał się brzeg ogromnej wyspy – o wiele większej niż te które dotąd bywały odkrywane. Następnego dnia statek dobił do brzegów wyspy. Załoga kapitana Khorina zeszła na ląd. Tam dokonali błyskawicznego rekonansu wyspy. Odkryli tam źródła pitnej wody, zwierzęta dotąd nie znane na kontynęcie. Wyspa wyśmienicie nadawała się do zaludnienia przez mieszkańców Myrthany.
Kapitan Khorin wydał odpowiednie rozkazy swojej załodze. Dwudziestu ludzi miało pozostać w obozie, który założono na wybrzeżu i go rozbudować oraz przygotować do jego powtórnego przybycia. Sam zaś z garstką ludzi ruszył w drogę powrotną na kontynęt, która trwać miała blisko ponad rok. W drodze powrotnej zachaczyli o kilka innych wysp wcześniej odkrytych przez innych odkrywców, by rozgłosić nowiny i uzupełnić zapasy.
Gdy Król Arnos III dowiedział się o gigantycznej wyspie na wschód od Myrthany, rozkazał czwórce swoich najlepszych generałów, by tam wyruszyli z wojskami i zdobyli wyspę. Jak rozkazał tak się stało. Rozpoczęły się dwumiesięczne przygotowania do wyprawy. Generałowie potrzebowali zapasów na ponad rok wyprawy morskiej, w której udział wziąźć miało około dwustu ludzi.
Dowódców miało być czterech, czyli czterech generałów wysłanych przez Arnosa III. Mieli to być generał Antus, Roan, Mark i Toby. Do wyprawy dołączyli także dwaj magowie, wysłani przez swoich zwierzchników. Był to Mag Ognia Myrenix i Mag Wody Ratford. Mieli oni zbadać wyspę na rzecz swoich bogów i dowódców i zdać im potem relacje po powrocie na kontynęt.
Tak rozpoczęła się „Wielka Kolonizacja Wyspy Khorinis”, nazwanej tak ku czci jej odkrywcy, kapitana Khorina, który był także głównym kapitanem ekspedycji kolonialnej. Rozpoczynamy podróż...




Rozdział I – Wyspa Cortez
Statki przygotowane do wyprawy, zacumowane były niecałe pół kilometra od brzegu wyspy Cortez, odkrytej przez kapitana Marco, dwa lata wcześniej. Brzeg usłany był ogniskami i namiotami. Na tej wyspie drużyna powołana do kolonizacji miała ostatecznie uzupełnić zapasy, bo była to ostatnia na drodze na Khorinis. Na wyspie byli już trzeci i ostatni dzień przed wyprawą na pełne morze.  
Przy jednym z ognisk siedzieli czterej wojownicy i generał Toby. Generał był umięśnionym wojownikiem z lekkim zarostem na twarzy. Miał na sobie swoją starą kolczugę i miecz dwuręczny na plecach, który odziedziczył po swoim ojcu – dawnym wojowniku uczestniczący w Rebeli Montery przeciwko okupantom Myrtany. Rozprawiali na temat tego co może ich spotkać na Khorinis i jak będzie wyglądała kolonizacja.
- ... i możemy natknąć się na jakieś dziwne bydlaki. – mówił Toby – Innos wie tylko, co tam się dzieje. A wy jak sądzicie chłopaki?
- Nie wiem generale, jak tam dopłyniemy to się dowiemy. – odparł Paladyn Sergio - Ale Khorin mówił, że są tam zwierzaki dotąd nam nie znane. Miejmy nadzieje, że to nic groźnego. Nie widzi mi się walka z kilkumetrowymi bydlakami.
- Twierdził, że na pewno są tam Trolle. Więc jak się na takiego natkniemy to będą problemy nie z tej ziemi. – dodał wojownik Alex.
- Trolle to najmniejszy problem. – zaprzeczył Toby – Jeżeli trafimy na jakieś inteligentne istoty jak Orkowie czy coś temu podobne, będziemy mieli kłopoty.
- Dlaczego tak uważasz? – zapytał Sergio.
- Orkowie to nie zwierzęta, choć wielu ludzi tak właśnie uważa. Są zorganizowani bardziej niż inne istosty. Tworzą miasta, mają własne religie, oddają hołd swoim bóstwom. To o czymś świadczy. Nie wolno ich lekceważyć. A zwłaszcza po wydarzeniach sprzed czterdziestu lat. Mimo iż to my okazaliśmy się górować, nie wolno lekceważyć wroga...
   Ich rozmowa trwała jeszcze długo. Rozprawiali o Khorinis kilka godzin. W końcu do ich ogniska podszedł jeden z neutralnych kolonizatorów. Przybliżył się do ogniska i zaczął mówić do generała Toby’ego:
- Jest pan wzywany do namiotu generała Antusa sir.
- Eh... Sorry chłopaki! Ten pierdolec znowu czegoś chce. Przyszykujcie się do ładowania na pokład.
- Do zobaczenia szefie! – pożegnał się Sergio.
Toby odszedł od ogniska, a jego ludzi zaczęli zwijać manatki i gasić ognisko. Posłaniec Antusa odszedł w innym kierunku. Generał manewrował między ogniskami innych grup, zmierzając do namiotu oddalonego o jakieś trzysta metrów. „Mam nadzieję, że długo nie będzie mi zawracał głowy swoimi sprawami organizacyjnymi...” pomyślał Toby.
   Wojownik wszedł do namiotu. W środku stał duży stół nakryty różnymi trunkami i jadłem. Wokół sotołu rozstawione były krzesła na których siedzieli pozostali członkowie dowodzących wyprawą: Antus, Roan, Mark, Mag Ognia Myrenix i kapitan Khorin. Brakowało tylko...
- Gdzie jest Ratford? – zapytał Toby siadając między Antusem i Mark’iem.
- Nie mógł się stawić, twierdzi, że musi „porozmawiać z władcą wszystkiego co żyje”. – odparł dziarsko Antus.
   Antus był silnym gościem. Dbał o swoje ciało i broń. Od lat służył w wojsku Myrtańskim. Wygrał niejedną bitwę i w niejednej został schwytany przez wroga. Jednak jego spryt nie pozwalał mu długo zabawiać w celach więziennych. Najdłużej w więzieniu siedział tydzień, potem zabił strażnika gołymi rękami, kiedy ten miał broń i dzięki jego przebraniu, wydostał się na wolność. Antus generałem był od dwóch lat, więc był dość aktywnym w życiu wojskowym człowiekiem. Jego organizacja musiała dopinać każdy guzik, wszystko powinno być ustalone – i póki co ani razu nie spalił się na tym.
- A więc zaczynajmy... Pierwsza sprawa, jaką chciałbym z wami omówić, to kwestia ułożenia statków w klucz. Jak pewnie wiecie, od czasu rozpoczęcia „Wielkich Kolonizacji”, na morzach pojawiło się w chuj i jeszcze więcej tych niekochanych przez matki piratów! Robią kłopoty, o czym może was zapewnić obecny tu kapitan Khorin.
- Tak, nieziemskie z nimi kłopoty... – przyznał swoim spokojnym głosem stary kapitan Khorin – W drodze powrotnej z Khorinis stoczyliśmy z nimi walkę. Dobrze, że na mój statek zabrałem tylko prawdziwych marynaży!
- No właśnie. A znając ich pazerność, nie omieszkają zaatakować naszych statków, gdy tylko nas zobaczą. Więc opracowałem plan. – tutaj Antus wyciągnąłkartkę papieru z pomiędzy notatek leżących na stole – Mamy dziesięc statków. Jak wiecie, na dwóch z nich będzie zaopatrzenie. Więc żeby je uchronić, trzeba je otoczyć.
Pokazał wszystki kartkę do przeglądu. Były na niej narysowane prowizoryczne szkice statków. Dwa z nich były w środku. Otaczało je osiem innych. Na każdym ze statków otaczających dwa w środku, były napisane literki: A, R, M i T.
- Jeżeli zastanawiają was te oznaczenia na statkach, to już mówię o co chodzi. – kontynuował Antus – Jak może zaóważyliście, są to pierwsze litery imion Toby’iego, Marka, Roana i moje. Te statki będą obstawione waszymi ludźmi. Środkowe zajmą ludzi statusu cywilnego – farmerzy, mieszczanie. Dla porządku, kilku moich ludzi i ludzi Marka będą tam siedzieć.
Plan odbił się pozytywnym echem. Wszyscy się na to zgodzili, ponieważ statki będą doskonale obstawione i nie powinno być problemów. Po chwili ogólnych entuzjastycznych rozmów, Antus przerwał to i zaczął dalszą część rozmowy.
- W taki razie zgadzacie się, więc wszystko jasne. Teraz czas na następną kwestię do omówienia. Będziemy płynęli jeszcze około 10 miesięcy. W związku z tym, trzeba omówić plan transportu żywności na inne statki. Na pewno nie uda się załadować za jednym zamachem na każdy statek żywności na dziesięć miesiecy, dlatego mamy dwa statki dodatkowe. Raz w tygodniu cała flota będzie się zatrzymywała i ze statków centralnych roznoszona będzie żywność na pozostałe. A ten sposób powinniśmy bez szwanków dotrzeć na Khorinis ze stałym napływem żywności. Czy są co do tego jakieś pytania?
Kolejny pomysł Antusa został przyjęty. Wszyscy od razu załapali temat do rozmowy i zaczęli nawijać o rozdawaniu żywności na pozostałe statki. W końcu gadaninę przerwał główny generał:
- Została ostatnia sprawa do ogadania, więc bądzie cicho, to was puszczę wolno!
Wszyscy umilkli a Antus zaczął znowu mówić:
- Jest to uwaga na temat waszych oddziałów, co tyczy się zwłaszcza twojego Mark! – tutaj spojrzał na łysego generała, dowodzącego grupą najemnych wojowników.
- Moja? – zdziwił się Mark – A co z nimi nie tak? Są to solidni ludzie! Wspaniali mężczyźni i kobiety!
- No właśnie – koniety! Nie mam nic przeciwko kobiecie z bronią, ale chodzi o coś innego! W każdym oddziale jest przynajmniej jedna kobieta, a oddział Marka to w połowie one! I chodzi mi tu o jeden, istotny fakt! Macie pilnować, żeby się nie kurwili na statkach, bo jakoś nie widzi mi się siła zbrojna w ciąży. Zakaz pierdolenia się! Jasne!?
Wszyscy się zgodzili i zrobili kwaśne miny. Oznaczało to dodatkowe obowiązki i nici z...
Zebranie się zakończyło. Generałowie i Myrenix opuścili namiot. W środku został tylko Antus. Każdy rozszedł się w stronę swoich oddziałów. Niedługo mieli odpływać. Toby udał się do swoich ludzi. Po drodze mijał pakujące się inne oddziały. Część siedziała na ziemi i leniła się, inni w pocie czoła pracowali by zdążyć na czas. A tym czasem, gdy generał dotarł na miejsce, został mile zaskoczony. Jego ludzie byli już zwarci i gotowi do wypłynięcia w morze – namioty zwinięte, po ogniskach ani śladu. Zapasy były po pakowane.
- Jak widzę uwinęliście się dość sprawnie! – zawołał do oddziału Toby.
- Tak jest sir! – krzyknęli wszyscy chórem.
- Są rozkazy od Antusa! I nie powiem, żeby były to radosne wieści... Zakaz pierdolenia się na statku! Do odwołania! Żeńska część falangi słyszała?!
Ta informacja całkowicie zaniedowoliła oddział Toby’ego, co on ewidentnie uznał za najważniejsze, bo reszte spraw, omówił dopiero później, gdy wojownicy i Paladynia nagadali się w tej jednej sprawie.
   Była już noc, gdy łodzie zaczęły odbijać od brzegu i udawały się w kierunku ich statków. Jedni wolniej, drudzy szybciej. Wszscy wiedzieli o jednym: jutro, z samego rana wypływają w daleką podróż, z któej nie wrócą szybko. Płynęli w nieznane im lądy...

Strony: [1]
Do góry