11
« dnia: 2018-06-14, 14:27 »
Czy bezi musi naprawdę zachowywać się jak chodzący caritas ? Wszędzie każdemu w wszystkim pomoże, nawet jeśli miałby posprzątać gówno po ścierwojadzie. Jestem obecnie w piątym rozdziale i wróciłem sobie do nowego obozu, patrze a tam od groma łowców smoków i ten gnój Sylvio który przez całą grę gardzi nami, wykorzystuje nas, a na sam koniec chcę zajebać żeby dostać skarb. No to ok, zagadam do niego, może coś ciekawego powie. I oczywiście zadanko na zajebanie całej załogi ogromnego okrętu wojennego orków, jak czytałem dialogi to myślałem że wyjdę z siebie;
-"Idź nam załatw statek, dostaniesz za to trochę hajsu"
-"No ale to w sumie moje złoto i w ogóle... ale skoro jesteście w potrzebie to wam natychmiast pomogę!"
Dalej jest jeszcze lepiej, kiedy dostajemy questa na zajebanie całego obozu orków dla Sylvia
-"Ej wiesz że nad jaskinią jest obóz orków ?"
-"COOO ?! jaki obóz! Leć ich wszystkich rozpierdolić! No już!"
-"Znowu ja ? no dobrze, widzę że przejąłeś się tą sprawą a ja nie mogę pozwolić żeby ludzie chodzili smutni!"
Chuj że ci łowcy mogli by spokojnie wyczyścić cały obóz, Bezi jest zawsze pod ręką! (Sylvio nawet nie oferuje żadnej nagrody, motywacją beziego jest to że chłop jest przestraszony, jak piszę w dzienniku)
Naprawdę, mogli by z beziego nie robić takiego uczynnego, miłego chłopca na posyłki.