Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Drathar

Strony: [1] 2
1
Kogoś poniosło ostro z tymi dechami. Żeby jeszcze w tej wiosce było pełno błota albo była na bagnach to rozumiem, ale tutaj wygląda to co najmniej komicznie. Jak zwykle pełno meshy i tekstur ze Skyrima. Jedyną rzeczą która mi się do tej pory spodobała to posąg króla w górnym mieście. Ta wioska myśliwych pewnie nawet nie będzie miała nazwy, a każdy jej mieszkaniec to zapalony łowca bez wyjątku. Źle to wygląda i zapowiada się kolejny twór returningopodobny. Czy serio nowa historia i nowy świat to tak wielki wysiłek? Ile można męczyć jedną i tą samą wyspę, nawet jeśli cały wątek główny będzie opowiadał alternatywną wersję przygód Bezimiennego. Może coś by z tego wyszło gdyby całkowicie przerobili newworld tak, żeby pasował do założeń g1 i komiksu, czyli Khorinis na kontynencie. Ale tak czy siak nic ciekawego z tego nie będzie.

2
Złote Wrota 2: Serce Bogini / Dyskusja ogólna
« dnia: 2019-10-13, 21:05 »
Na początku pochwalę decyzję o zmianie mesha świata. Jest o niebo lepiej niż w starej wersji. Jednak muszę się przyczepić do dwóch elementów które rzuciły mi się w oczy. Po pierwsze, mieszanie vobów. Te drzewa z Jharkendaru źle wyglądają obok tych z newworld. Po prostu stylistyka jest zbyt różna. Lepiej wyjdziecie jak wymienicie je na typowe drzewa z Khorinis, albo jeszcze lepiej, dorzucicie dwa, trzy nowe modele. Nowe modele roślinności są zawsze na plus. Druga sprawa to wygląd miasteczka portowego. Patrząc na screeny mam wrażenie, że całość dzieli się na dwie odrębne części, które stylistycznie ze sobą niezbyt współgrają. Sam port jest żywcem wyjęty z Khorinis jeśli chodzi o stylistykę, a ta górna część miasteczka to typowa wioska. Moją propozycją jest urozmaicenie dachów w całym miasteczku bo to głównie razi w oczy. Wystarczy zmienić na kilku domach w tej części portowej i górnej zadaszenie. Niech w przystani też będą domy ze strzechą, a kilka chat nad przystanią zyska dachówkę jaka dominuje w porcie. Dzięki temu nie będzie widać takiej różnicy między "dzielnicami" i całość zyska bardziej organiczny wygląd. No ale poza tym jest dobrze i trzymam kciuki.

3
Projekty zawieszone i porzucone / [G1] Życie w Kolonii
« dnia: 2019-07-02, 20:43 »
Fajnie byłoby zobaczyć połączone jaskiniami miasto orków i ich cmentarzysko. W końcu w jakiś sposób niezauważenie dostali się na cmentarzysko i zaskoczyli strażników świątynnych. Ale to by było pewnie zbyt czasochłonne do wykonania. Chociaż zdecydowanie bardzo ciekawe.

4
Projekty zawieszone i porzucone / [G1] Życie w Kolonii
« dnia: 2019-06-29, 12:10 »
Fajny pomysł z drugim wejściem do świątyni, nawet jeśli jest zawalone. W oryginale w świątyni było chyba kilka zasypanych korytarzy więc jak najbardziej jestem za. Poza tym cały kompleks będzie sprawiał wrażenie jeszcze większego (możesz dać w dialogu albo jakiejś notatce informację, że cała świątyni jest jeszcze większa, ale jakiś zawał zamknął dostęp do reszty). Nie za bardzo widzą mi się te harpie głęboko pod ziemią, o ile nie są to jakieś ożywieńce oczywiście. Tak samo ten pomysł z drzewem niezbyt mi pasuje do gothicowych klimatów i przywołuje na myśl Skyrima i quest z zdobyciem soku z jakiegoś podziemnego, starożytnego drzewa. W każdym razie jeśli to wszystko będzie zrobione z głową, to jestem ciekawy efektu finalnego. Czekam na więcej.

5
Projekty zawieszone i porzucone / [G1] Życie w Kolonii
« dnia: 2019-05-11, 19:30 »
@Mac fajnym dodatkiem byłyby mundury strażników Herwarda i sztandary z rodowym herbem. Możesz pobawić się w takie rozbudowanie lore przez zmajstrowanie herbu nawiązującego do tradycji górniczej czy coś w ten deseń (Herward mógłby wtedy rzucić tekstem, że tylko tyle zostało z potęgi jego rodu i że pewnego dnia te sztandary znów zawisną na murach górskiej fortecy albo coś takiego). Mimo początkowej krytyki projekt zaczyna mi się podobać i może uda się wykrzesać z tego coś ciekawego.

6
Projekty zawieszone i porzucone / [G1] Życie w Kolonii
« dnia: 2019-05-09, 21:39 »
Całkiem ciekawy pomysł, chociaż może ciekawiej wątek wyglądałby, gdyby ten Herward musiał ukrywać się w górach wraz z pozostałymi przy życiu sługami. Walka o każdy kolejny dzień, ciągłe braki jedzenia, zagrożenie ze strony dzikich zwierząt. Motyw zemsty podlany popadaniem w obłęd w związku z fatalnymi warunkami życia, traumatycznymi przeżyciami itd. Mimo wszystko wygląda to ciekawie i mam nadzieję, że pojawią się jakieś wątki z sekciarzami, bo do bagien jest całkiem blisko. Co do screenów to jedyne co mi nie pasuje to ten mag ognia, bo ilość magów pod barierą została już dawno wyjaśniona ale ogólnie czuć klimat podstawki.

7
Projekty zawieszone i porzucone / [G1] Życie w Kolonii
« dnia: 2019-04-27, 10:20 »
Ciekawe jak rozwiążesz sprawę z miastem orków, bo oprócz samego zena wypada dać tam jakieś zadania. Ale głupotą będzie, jeśli co drugi ork będzie umiał w miarę posługiwać się językiem ludzi. Może warto jakoś rozwinąć wątek Ur-Shaka i Tarroka, którzy nauczyli by nas podstawowych zwrotów. Daje to możliwość fajnego urozmaicenia zadań dla orków, bo nie znając dobrze ich języka musielibyśmy konsultować się z którymś z zaprzyjaźnionych orków, albo próbować samemu zrozumieć co rozmówca miał na myśli. Nie mam na myśli tutaj czegoś takiego, że po chwili będziemy płynnie mówić w języku orków, ale takie "kali jeść, kali pić".

8
Archiwum / [G2NK] Ucieczka
« dnia: 2019-04-23, 17:24 »
Tak jak pisał Fabio zadanie można było podrasować małym nakładem wysiłku, żeby mimo swojej prostoty było trochę ciekawsze. Ogólne wrażenia są całkiem dobre, chociaż dubbing głównego bohatera jest jakiś taki bez emocji, machinalny. Jedyne do czego się bardziej przyczepię, to ta nieszczęsna mapa z Arcanii, która nie dość że nie kanoniczna, to jeszcze beznadziejnie oddaje wygląd Khorinis. W sumie nie pozostaje mi nic więcej jak życzyć powodzenia przy dalszej pracy, bo zaciekawił mnie ten mod :D

9
Projekty zawieszone i porzucone / [G1] Życie w Kolonii
« dnia: 2019-04-23, 17:16 »
Serio? Znowu przeruchana do granic możliwości Górnicza Dolina? Ile można robić w kółko to samo? Kolejny obóz myśliwych i obóz przed Starą Kopalnią. Znowu piraci. Ciągłe odgrzewanie kotleta. Jedyna nowość to chyba jakieś zmiany w zenie i wykorzystanie pustych półek skalnych do których nie mieliśmy dostępu. Motyw z miastem orków też mnie jakoś nie kupuje. Ta posiadłość Herwarda też nie ma zbytnio sensu, bo możnych w Górniczej Dolinie było dwóch. Lord Tymoris i burgrabia Bergmar, także nie wiem po co dodawać kolejnego szlachcica do tak małej doliny. Lepiej byłoby się skupić na wiadomościach które są już w grze i to na nich się skupić, rozbudowując jakoś wątki dawnych feudałów Górniczej Doliny. Pomysł z ołtarzem dusz jakoś mi nie pasuje do samej koncepcji Gothica. Wzmacnianie broni i zbroi zostawiłbym dla wprawnych kowali, a umacnianie amuletów i pierścieni jest moim zdaniem bez sensu, bo te istniejące są i tak wystarczająco silne. O screenach nie powiem za wiele, bo to samo widać w każdym wątku który po raz setny wałkuje te same oklepane motywy. Nie wiem komu będzie chciało się grać w moda, który właściwie jest kalką już istniejących. Może się mylę i zadania będą brylować na tle innych produkcji, a klimat samej Górniczej Doliny również będzie podbity do granic możliwości. Póki co jednak nie widzę tu nic zachęcającego, ale może się zaskoczę i coś sensownego z tego będzie.

10
Zagadka Orków / G2NK - Zagadka Orków
« dnia: 2018-10-05, 01:40 »
Popracujcie trochę nad tą wioską. Bardziej naturalnie by to wyglądało jakby chaty ustawione były w naprzeciw siebie wzdłuż drogi tworząc ulicę. I trochę bardziej urozmaicił bym na Waszym miejscu tekstury w samej wiosce, plac/ulica powinna być wydeptana, osrana owczym łajnem, brudna jak w wiosce z prawdziwego zdarzenia. Takie szczegóły rzucają się w oczy i tylko podbijają klimat. A co do nazwy, to może coś związanego z istniejących już w lore? Może Waldfried? Moglibyście przedstawić wioskę jako pozostałość po większym osiedlu, dawnym majątku szlacheckim, który został opuszczony przez właścicieli z powodu orków, zarazy czy czegoś innego, a niedawno ludzie znów zaczęli się osiedlać w tym miejscu. Moglibyście w takim wypadku blisko wioski wrzucić pozostałości po starym dworku. Fajnie, że mod wciąż się rozwija, życzę Wam powodzenia w dalszych pracach.

11
Popracuj troszkę nad opisem, bo kilka błędów jest. Ale ogólnie zapowiada się całkiem spoko jak na taki mały modzik. Oprócz ramki, to same screeny są całkiem ładne, lokacje nieźle ovobowane. Mam nadzieję, że dopracujesz fabułę i zaskoczysz nas czymś więcej niż kolejnym ratowaniem świata przed wielkim złym złem. Tak czy siak trzymam kciuki żebyś dokończył moda.

12
Prace 2D / Gothicowo rysunkowe zabawy
« dnia: 2018-03-20, 11:20 »
Dzięki, zapewne wrzucę tutaj wiele podobnych prac bo wpadło mi do głowy wiele fajnych pomysłów, które będę chciał przenieść na papier :)

13
Prace 2D / Gothicowo rysunkowe zabawy
« dnia: 2018-03-20, 10:16 »
Postanowiłem troszkę pobawić się lore Gothica i pokazać wam moje wypociny. To co będę tu umieszczał to mieszanka tradycyjnego rysunku i lekkiej obróbki na kompie. Na pierwszy rzut leci Varant i próba załatania dwóch wizji tego miejsca na przestrzeni sagi. Oto Generał Lukkor i ciężkozbrojny jeździec z serca varanckiej pustyni! (będę dorzucał nowe rysunki, więc jeśli ktoś będzie zainteresowany, niech tu zagląda co jakiś czas) :D

Generał Lukkor: https://i.imgur.com/2KzLt4O.jpg

Lord Dominique: https://i.imgur.com/ZrElYij.jpg

Jeździec: https://i.imgur.com/RlzXJMW.jpg

Pirat z Wysp Południowych: https://i.imgur.com/PZmmXJj.jpg

Jakość może być słaba i pewnie jest ponieważ nie mam możliwości zeskanowania rysunków, a aparat w telefonie mocno kaleczy szkice. Mam nadzieję jednak, że się spodoba :D

14
Złote Wrota 2: Serce Bogini / Dyskusja ogólna
« dnia: 2018-03-11, 08:38 »
Skoro twierdzicie, że mało jest pytań o samego moda to może ja was trochę pomęczę ;p

Najpierw zacznę lorowo. Jeśli możecie, to zdradźcie rąbka tajemnicy i przybliżcie położenie samego Królestwa Elei, to część Wschodniego Archipelagu? Wysp Południowych? Czy jakieś całkiem inne miejsce? Macie jakiś zarys stosunków tego kraju z Myrtaną? Ogólnie napiszcie coś o waszej wizji świata, gdzie, co jak? Oczywiście o ile nie chcecie tego trzymać w tajemnicy :p

No i drugie pytanko, jak z samym modelem wyspy/wysp? Na teaserze i screenach wygląda dość płasko i gładko. Bardziej wygląda jak Morrowind niż Gothic. Brakuje jakichś ostrych skał, załomów, klifów, no mało gothicowo u was jest. Będziecie dalej tworzyć na tym modelu, czy go trochę zmienicie?

15
Postanowiłem zmienić formę tego tematu, będę wrzucał tu krótkie, powiązane ze sobą opowiadania wprowadzające was w sytuację Wschodniego Archipelagu. Do tej pory udało mi się naskrobać trzy takie twory. Zapraszam do czytania ludziska, mam nadzieję, że moje wypociny się spodobają :D

"Cienie na wschodzie"

Król spoglądał na spokojne morze przez pałacowe okno. Był upalny, letni poranek, niczym nie wyróżniający się od innych letnich dni na Wschodnim Archipelagu. Monarcha wiedział jednak, że ten spokój to tylko złudzenie. Co rusz dochodziły do niego raporty o orkowych galerach na granicznych wodach. Wizja walk z takim przeciwnikiem napawała go przerażeniem. Doskonale wiedział jak wygląda sytuacja u jego sąsiadów. Wiedział, że armia Rhobara cofa się na całej długości frontu. Wiedział, że myrtańska marynarka ugina się pod naporem czarnych galer. Podświadomie czuł, że zbliża się koniec. Koniec jego królestwa, koniec ery ludzi.

-Król Wschodniego Archipelagu, Pan Morza Wschodniego, Protektor Laran i Khar, władca Archolos, Teodoryk III! - zagrzmiał herold wymieniając tytuły, gdy władca wkraczał do sali tronowej. W dużej komnacie było pełno oficjeli i członków rodów szlacheckich, którzy przybyli do stolicy w celu uzyskania audiencji u władcy. Wzdłuż kolumnady, która ciągnęła się przez całą długość sali ustawieni byli królewscy gwardziści. Doborowy oddział złożony z najlepszych strażników miejskich i żołnierzy w pełnych zbrojach płytowych na które narzucone były czerwono-zielone tuniki. Każdy z gwardzistów uzbrojony był w halabardę, a przy pasie miał przytroczony miecz lub topór. Całość dopełniały otwarte hełmy z pięknymi pawimi piórami. Na słowa herolda wszyscy obecni goście skierowali spojrzenia w stronę tronu, oddając monarsze pokłon.

Stary król usiadł ciężko na tronie. W jego kierunku ruszyło trzech bogato odzianych mężczyzn wraz z małym orszakiem, było to poselstwo z dworu Rhobara II. Zatrzymali się w odpowiedniej od tronu odległości ustalonej etykietą i oddali monarsze pokłon. Król gestem ręki pozwolił im przemówić. Głos zabrał najstarszy z nich ubrany w piękny karmazynowy płaszcz podbijany lisimi futrami:
-Miłościwie panujący królu. Mój pan, Rhobar II, pan Myrtany i Varantu, protektor Khorinis, zdobywca Wysp Południowych, przesyła ci wyrazy najszczerszego współczucia z powodu śmierci twej zacnej małżonki. Pragnie też zapewnić cię o jego przyjaźni i dobrych zamiarach...
Król zaklął w myślach na wspomnienie o swojej żonie. Suka prześladuje mnie nawet po śmierci... Dobrze, że kazałem ją otruć, nadstawiła rzyci połowie dworu...
-Tak, tak...mów lepiej pośle, jeśli łaska, co też Rhobar ode mnie chce. Nie bawmy się w etykietę. Konkrety! - zniecierpliwił się władca.
-Mój pan przysyła nas by prosić cię o pomoc. Wojna wiele nas kosztuje, flota przegrywa, wojska na kontynencie się cofają – rzekł spokojnie poseł - Król Rhobar składa przez nas propozycję sojuszu. Mój pan wierzy, że razem nasze królestwa będą miały szansę na pokonania wspólnego wroga.
-Wasz król jakiś czas temu wysyłał swoją flotę pod moją granicę! Straszył mnie wojną jeśli nie zaprzestanę handlu z Wyspami Południowymi bo miał kaprys je zdobyć, a teraz chce pomocy?! - zagrzmiał monarcha widocznie zdenerwowany słowami dyplomaty.
-Nasz wywiad donosi o orkowych galerach na wodach granicznych waszej miłości. Mój władca chce połączyć floty Myrtany i Wschodniego Archipelagu, by wspólnie odeprzeć zagrożenie. Lada dzień, a ta plaga ludzkości ruszy także na Archipelag. Zaś połączone armie mają większą szansę na wygraną. - odpowiedział emisariusz zdający się nie zwracać uwagi na nagły wybuch monarchy.
-Rhobar chce moich okrętów...przez te wszystkie lata na zachodniej granicy aż wrzało, prawie doszło do wojny, a teraz przysyła tu swoich posłów i chce sojuszu...czyż jest aż tak źle? Czy wielki pogromca Varantu rzeczywiście przegrywa z dzikimi hordami północy? Czy zdobywca Wysp Południowych znalazł w końcu równego sobie przeciwnika? Czy jest aż tak zdesperowany, że potrzebuje pomocy swego największego rywala? - pomyślał Teodoryk.
-Więc...Rhobar chce zawrzeć sojusz... - powiedział już spokojniej - doprawdy, nie spodziewałem się tego po waszym królu. Załóżmy, że jestem skłonny przyjąć jego propozycję. Czego w zamian chce Pogromca Południa? - w głosie króla dało się słyszeć ironię.
Posłowie jak jeden mąż skrzywili się na te słowa, jednak musieli robić dobrą minę do złej gry, byli w mocy obcego władcy daleko poza granicami swojego państwa.
-Mój pan oczekuje jedynie słusznej decyzji miłościwy królu. Jest głęboko przekonany, że dokonasz mądrego wyboru. Jako potwierdzenie swoich szczerych intencji składa na twe ręce ten oto miecz wykonany z magicznej rudy, prawdziwe arcydzieło sztuki kowalskiej – powiedziawszy to, wysłannik Rhobara skinął głową w kierunku towarzyszącego posłom orszakowi. Z głębi wyłonił się młody człowiek w bogato zdobionym kaftanie. Niósł on miecz skryty w pochwie pokrytej przepięknymi wykończeniami. Zatrzymał się obok posłów i ukłonił się królowi - ponadto, na okręcie którym przybyliśmy, znajduje się sto skrzyń z magiczną rudą, która jak wierzy mój pan pomoże we wzmocnieniu potęgi Wschodniego Archipelagu.
-Doprawdy, bardzo zależy waszemu władcy na tym sojuszu. Gotów jest wysłać sto skrzyń rudy tylko po to, żeby dostać  moje statki. Rozrzutnie...

Stary król zamyślił się. Nie mógł odmówić nawet mimo tego, że Rhobar jest jego największym rywalem. Orkowie praktycznie stoją u bram jego królestwa. Musiał podjąć decyzję.

-Przyjmuję te dary jako zapowiedź poprawy naszych wzajemnych stosunków. Pozwólcie szlachetni goście, że z odpowiedzią na prośbę waszego króla poczekam do jutra. Dostaniecie wygodne kwatery, cały pałac jest do waszej dyspozycji. - powiedziawszy to król klasnął w dłonie. Z głębi sali wyszło dwóch paziów. Jeden z nich odebrał zdobione ostrze, drugi zaś podszedł do posłów. Trójka wysłanników zrozumiała wymowny sygnał. Po raz kolejny ukłoniła się władcy i pozwoliła odprowadzić się do swych nowych kwater.

Krótka, ale treściwa audiencja zmęczyła starego władcę. Już dawno stracił młodzieńczy zapał i siły. Im dłużej rządził, tym dotkliwiej odczuwał ciężar królowania. A ostatnie lata panowania, drugi najazd orków na Myrtanę, kłopoty z piratami, którzy panoszą się po jego wodach i wizja wojny na jego ziemiach całkowicie uszczupliły już i tak nadszarpnięte zdrowie króla.

Monarcha skrył twarz w dłoniach. Nie miał wyboru. Był zapędzony w ślepą uliczkę. Jeśli nie przyjmie oferty Rhobara, będzie musiał sam walczyć z orkami. Jeśli zaś ją przyjmie, sojusz trzeba będzie dopełnić małżeństwem. Na wydaniu miał tylko swojego najmłodszego syna Adalberta. Małżeństwo z córką Rhobara oznaczało dwie rzeczy. Albo Adalbertowi uda się przeżyć Pogromcę Południa i objąć tron obydwu królestw, albo zginie w najbliższym czasie, czy to zasztyletowany, czy też otruty. A wtedy córeczka Rhobara stanie się marionetkową królową Wschodniego Archipelagu. Władca czuł, że i jego dni są policzone, doskwierała mu starość, a ciało odmawiało posłuszeństwa. Mógł przysiąc, że czuł oddech śmierci na karku. Bał się. Bał się nie o siebie, ale o to, co stanie się z królestwem. O to, czy syn nie dołączy do niego po śmierci, podstępnie zamordowany na rozkaz Rhobara by ten mógł zapewnić sobie całkowitą dominację na morzu.

Król musiał zmobilizować wszystkie siły jakie mogło powołać królestwo. Potrzebny był każdy mężczyzna. Czasu było mało, a orkowie bez wątpienia szykowali się do najazdu na jego ziemie. Jedyne co mógł teraz uczynić to wprowadzić stan wojenny i zaciągać przymusowo do armii wszystkich mężczyzn zdolnych do walki. Cała flota musiała jak najszybciej ściągnąć do stolicy na przegląd.

Władca wstrzymał się z przyjęciem propozycji Rhobara. Chciał wpierw przygotować syna na nadchodzące ciężkie czasy i wyjaśnić mu, że los królestwa spoczywa teraz w jego rękach. Postanowił jednak poczekać z trudną rozmową do wieczora, a w tej chwili zająć się poborem do armii.

Juan kazał zwołać skrybów i udał się do swojej komnaty. Po chwili do sali weszli wezwani pisarze. Król dyktował postanowienia nowego dekretu, nakazującego do przymusowego wcielenia wszystkich zdolnych do walki mężczyzn w szeregi armii.

W tej chwili władca poczuł się jak tyran. Przecież jego rozkaz można porównać do decyzji Rhobara o stworzeniu magicznej bariery na wyspie Khorinis, by zapobiec ucieczkom z kolonii więziennej i zapewnić sobie stały dopływ rudy. To wydarzenie odbiło się szerokim echem po całym kontynencie i morskich królestwach wschodu.

Teraz dopiero do starego monarchy dotarło jak bardzo zdesperowany jest jego nowy sojusznik. I z całą mocą zrozumiał jak straszna będzie nadchodząca wojna, skoro sam wielki Rhobar chwyta się każdego sposobu by tylko odeprzeć orków.

Wiedział jednocześnie, że podjęta przez niego decyzja wywoła gniew ludu. Do tej pory cieszył się renomą szorstkiego, ale dobrego władcy. Miał świadomość, że nie wszyscy zrozumieją jego decyzję. A może jednak zrozumieją? Zrozumieją, że od tego zależą losy królestwa? Że to dla większego dobra? Monarcha czuł, że nad jego ziemiami zbierają się cienie. Cienie, które mogą pochłonąć całe jego dziedzictwo i marzenia. Cienie przybierające kształt orkowych toporów. Cienie na wschodzie...
 
Wieczorem tego samego dnia król wezwał do siebie syna. W drzwiach komnaty pojawił się młody, postawny mężczyzna. Na oko miał ponad dwadzieścia lat. Zbliżył się do ojca i uklęknął przed nim.

-Wzywałeś mnie ojcze?
-Tak synu...musimy porozmawiać. Nadchodzą dla nas trudne czasy. Muszę...musimy poświęcić się by zapewnić bezpieczeństwo naszemu ludowi. Wiesz, że Rhobar chce zawrzeć z nami sojusz...
-Wiem co chcesz powiedzieć ojcze...tak trzeba. Nie będę się opierał.
-Nie chciałem gotować ci takiego losu, dobrze wiesz jaką renomą cieszy się jego córka. Jednak nie mamy wyboru, trzeba działać szybko. Cieszę się, że rozumiesz powagę sytuacji. Już niebawem obejmiesz po mnie tron, a jeśli będziesz wystarczająco ostrożny to także tron Myrtany. Jednak nim do tego dojdzie, musisz nauczyć się bycia królem.

W tej chwili Teodoryk spojrzał synowi w oczy.

-Nie ufaj nikomu, zawsze kwestionuj oddanie twoich podwładnych. Jednego dnia mogą cię kochać, drugiego dnia będą chcieli obalić twoją władzę. Pamiętaj, że wszędzie czychają ludzie, którzy będą pragnąć twojej śmierci. Tylko siłą można trzymać ich w ryzach. Nie bój się skazywać na śmierć tych, których o coś podejrzewasz. Lepiej stracić kogoś za podejrzenia, niż dopuścić by te podejrzenia się sprawdziły... - stary władca przerwał na chwilę - ...synu, musisz być silniejszy niż kiedykolwiek. Niebawem umrę, a ty zostaniesz koronowany. Rhobar będzie czychał na ciebie, posłuży się swoją córką by usunąć cię z tronu. Nie pozwól by nasze dziedzictwo wpadło w ręce tego człowieka. Obiecaj mi, że będziesz bronił naszej królestwa za wszelką cenę...obiecaj mi to!
-Jeśli taki jest twój rozkaz, panie... - Adalbert ukłonił się ojcu.

Przez okno w komnacie wpadł podmuch wiatru. Zbliżała się burza, czarne chmury zasnuły niebo. W oddali słychać było pomruki grzmotów, które dziwnie przypominały melodię wybijaną na orkowych bębnach.




"Zasłyszane w Zielonej Baryłce"

Tawerna portowa jak zwykle pękała w szwach. Odgłosy pijackich śmiechów i skocznej muzyki słychać było aż z przystani gdzie cumowały statki kupieckie z Khorinis, kontynentu, czy Wysp Południowych. Między banderami krain ościennych dało się dojrzeć nawet kilka pochodzących z dalekich królestw wschodu. Poza tym dziwiła ilość wojennych galer, które zaczęły ściągać do stolicy. Wśrod mieszkańców od dłuższego czasu chodziły plotki o wojnie. Jedni mówili o wojnie z Myrtaną, drudzy o wojnie z orkami, a jeszcze inni twierdzili, że to tylko zwykły przegląd wojsk i nie ma powodów do zmartwień. W stolicy jednak czuć było rosnące napięcie, gdyż nikt nie wiedział czego się spodziewać. Niepokój potęgowało też niedawne poselstwo z dworu Rhobara II.

Do Zielonej Baryłki weszło dwóch mężczyzn ubranych w skórzane kurty i płaszcze z wilczych futer. Przy pasach nosili miecze, a zaschnięte błoto świadczyło o tym, że tych dwóch dopiero co zakończyło długą podróż.

-Piwa gospodarzu! - zakrzyknął jeden z nich zbliżając się do szynkwasu.
-Ah! Moi ulubieni łowcy nagród! Za wami pewnie długa podróż, co panowie? Owocna mam nadzieję! - odkrzyknął gruby, wąsaty oberżysta  wyraźnie ucieszony widokiem gości. Szybko napełnił dwa kufle zimnym piwem i postawił je na ladzie. Wędrowcy łapczywie dorwali się do złocistego trunku.
-Długa. I tylko tyle Frederico...- odparł niższy mężczyzna.
-To była strata czasu i pieniędzy. Mówiłem Marco żeby nie brać tej roboty ale on się uparł, więc co było robić. - wyższy mężczyzna popatrzył spod byka na swojego towarzysza upijając solidny łyk piwa.
-A kto ci kazał gamoniu iść ze mną? Sam żebrałeś o to żebym cię zabrał. Skąd miałem wiedzieć, że ten gość gryzie ziemię? - odpowiedział coraz bardziej zdenerwowany wędrowiec - Był list gończy, była jego morda, była nagroda. Sam mi mówiłeś, że to będą łatwe pieniądze więc nie łżyj teraz żeś mi odradzał, bo z wywalonym jęzorem leciałeś na drugą stronę wyspy jak tylko zobaczyłeś na liście czterysta monet za dostarczenie tego śmiecia!
-Ejże! Marco, no już, nie bocz się, było minęło, przynajmniej świeżego powietrza zażyłeś, a nie tego zgniłego od ryb smordu portowego, co go tak uwielbiasz. Źle ci było jak córeczkę sołtysa z tej rybackiej wiochy bałamuciłeś?
-Samuel, wiesz co? Zamknij ryj...teraz mam ochotę na piwo i przerwę od twojego ględzenia. Muszę odreagować jakoś ten wypad. Frederico, masz może jakąś strawę dla zmęczonych wędrowców?

Gruby karczmarz zaśmiał się w głos. Wiedział, że nie zobaczy pieniędzy za strawę ani piwo, ale dzisiejszy utarg i sympatia do tej dwójki nie pozwalała mu odmówić.

-Wy darmozjady...a niech wam będzie, na koszt firmy! Macie, ciepły kurczak. Jedzcie, bo niedługo to wszyscy będziemy tylko podpłomyki żreć...
-Ej, Frederico, co ty gadasz? Przecież miastu niczego nie brakuje, nawet plony w tym roku są nadzywaczaj udane. A z tego co wiem to zboża z kontynentu i Khorinis nie brakuje. - odrzekł ze zdziwieniem Marco.
-Widziałeś wojenne galery w porcie? Myślisz po co ich tyle? A słyszałeś o poselstwie z Myrtany? Po co tutaj poselstwo Rhobara? Mówię wam, wojna się szykuje, tylko patrzeć jak stary Teodoryk wici każe rozsyłać.
-I że niby szykuje się wojna z Myrtaną? Bzdura...przecież kontynent ledwo radzi sobie z orkami, to mają jeszcze z nami walczyć? Pomyśl logicznie Frederico...- odpowiedział Samuel, biorąc kolejny łyk piwa.
-Obawiam się panowie - wtrącił Marco - że to poselstwo z Myrtany nie było tu po to by wypowiadać nam wojnę, tylko żeby nasz staruszek pomógł Rhobarowi z orkami. Rybacy już od dawna mówią o czarnych galerach na północny. Ja wam mówię, jak już to wojna będzie ale z tymi śmierdzielami.

Trójka rozmówców spoważniała, nie zwracając uwagi na to, że cała tawerna aż trzęsła się od muzyki, tańców i głośnych rozmów. Mimo, że w stolicy wszystko wydawało się być po staremu, to coś budziło niepokój wśród mieszczan i podróżnych. Zamorscy kupcy mówili o nadzwyczaj spokojnych szlakach handlowych, o tym, że piraci przestali nagle napadać, mimo, że do tej pory praktycznie nie było dnia by jakiś statek kupiecki nie musiał się bronić przed tą chołotą.

Rybacy z całego archipelagu zarzekali się, że na wodach granicznych natykali się na pojedyńcze orkowe okręty. Wszystkich dziwiła też taka ilość królewskiej armady w stolicy. Coś wisiało w powietrzu, a niewiedza tylko potęgowała niepokój i strach o to, co przyniesie los.

-Panowie, nie ma co się martwić na zapas! Może to zwyczajny przegląd marynarki? Toż to nic nowego, przecież co kilka lat armada zawija do portu.- milczenie przerwał Samuel, który niezbyt miał ochotę przyznać sam przed sobą, że to nie jest zwykły przegląd królewskiej floty.
-Przecież takie przeglądy są ogłaszane, a teraz cisza, nikt nic nie wie. Nie podoba mi się to panowie, bardzo nie podoba... - rzucił karczmarz.
-Eh...co będzie to będzie. Nawet jak przyjdzie wojować z orkami, to takiej aramdy nie pokonają. Sam Rhobar prędzej by się obsrał na swoim tronie, niż pokonał nas na morzu. A co dopiero taka banda śmierdzących małp na tratwach! - rzekł podekscytowany i lekko podchmielony Samuel.

Konwersację przerwało wkroczenie to tawerny pięciu żołnierzy z jakimś urzędnikiem na czele. Wszyscy skierowali wzrok na nietypowych gości, muzycy przerwali skoczną melodię, a tańczący zatrzymali się w dziwnych pozach. Nastała głucha cisza.

-Z rozkazu miłościwie nam panującego króla Teodoryka III, ogłoszony został stan wojenny. Wszyscy mężczyźni w wieku od szesnastu, do sześćdziesięciu lat mają stawić się w koszarach wojskowych. Z rozkazu króla całe królestwo wezwane zostało do pospolitego ruszenia. Do stolicy zawinie cała armada, by przejść isnpekcję i wyruszyć do walk przeciwko nowemu wrogowi królestwa, barbarzyńskim orkom z północy. Ponadto, ogłasza się zawarcie sojuszu między Archipelagiem Wschodnim, a Królestwem Myrtany, które przypieczętuje ceremonia zaślubin najmłodszego syna naszego umiłowanego władcy, z nadobną córką pana Myrtany, Rhobara II.- wypowiedziawszy donośnie wyuczoną formułkę urzędnik omiótł wzrokiem zebranych w tawernie ludzi.
-Każdy, kto uchylać się będzie przed służbą wojskową, zostanie uznany winnym za dezercję i skazany na śmierć. - rzucił na odchodne królewski oficjel kierując się do wyjścia. Tak szybko jak ta niespodziewana piątka pojawiła się w portowym przybytku, tak szybko zniknęła, pozostawiając oniemiały tłum. Po sali przeszedł głośny szmer. W oczach młodych chłopców widać było strach, a w oczach ich wybranek łzy. Starsi mężczyźni zasępili się, milcząco spoglądając po sobie.
-A więc wojna...- głucho odparł jakby sam do siebie Marco.



"Czarne galery"



Od czasu wydania dekretu o pełnej mobilizacji królestwa minęły dwa tygodnie. Do miast ściągały zastępy ludzi, którzy zmuszeni zostali do wstąpienia do armii. Sama stolica Wschodniego Archipelagu szybko zaczęła przypominać obóz wojskowy. Wszędzie kręcili się nowi rekruci, w kuźniach bez przerwy produkowano broń, a z pieców hut buchały kłęby dymów. Wielu bogaczy uciekło na prowincję, sądząc, że miasto w pierwszej kolejności stanie się łupem orków.

W koszarach bez przerwy trwał ruch, na listy poborowych zapisywano nowe osoby, rektutom wydawano broń i uzbrojenie, odbywały się masowe treningi. Dowódcy straży miejskiej bez entuzjazmu podchodzili do szkolenia widząc jak prowizorycznym jest to rozwiązaniem z perspektywy spodziewanego oblężenia. Stołeczny port również tętnił życiem, chociaż nie takim jakiego życzyli sobie mieszkańcy. Na umocnienia wytaczano działa, wzmacniano mury odcinające dzielnicę portową od głównego miasta. Słowem, przygotowywano się na najgorsze.

Zwiady puszczane na morze co rusz donosiły o orkowych statkach coraz bliżej wysp. Król wiedział, że czas się kończy. Szlachta opieszale odpowiadała na wezwanie, zaczęły się też dezercje. W związku z tym, monarcha musiał wydać kolejny dekret o wysłaniu łowców nagród za uciekinierami. Łowcom nadał również przywilej mordowania co bardziej niechętnych dezerterów. Miał nadzieję, że tym ograniczy przyszłe ucieczki z wojska.

Cały archipelag był postawiony na nogi. Szczególny nacisk na wykonanie królewskiego rozkazu zdawał się kłaść namiestnik wyspy Laran, Roger. Był to jeden z najbardziej oddanych popleczników króla Teodoryka, znany ze swego wazeliniarstwa i umiłowania biurokractwa. Wyspa bardzo ucierpiała z powodu skrupulatności namiestnika. Oddziały regularnego wojska wywlekały czasami w środku nocy chłopów ze swoich chat i zaciągały ich do koszar miasta portowego. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie, więc wielu młodych mężczyzn starało się uciec na pobliskie wysepki bądź skryć się w górach by uniknąć służby wojskowej.

Był środek lata, a noce stały nieznośnie gorące. Hethmund przewracał się z boku na bok na swoim sienniku starając ułożyć się tak, by siano chociaż na chwilę przestało go kłuć. Rozmyślał nad tym co niebawem się wydarzy. Całe królestwo gotuje się do obrony, na wszystkich wyspać trwa zaciąg do wojska. Ponoć na Khar doszło do kilku chłopskich buntów przeciw królowi. Archipelag powoli pogrążał się w chaosie. Młody, ciemnowłosy mężczyzna nie wytrzymał drapania i wstał ze swojego legowiska. I tak nie mógł zasnąć, więc wyszedł ze stodoły by posiedzieć na dworze i pooglądać nocne niebo. Była pełnia, wielki, blady dysk lśnił na niebie oświetlając całą farmę Junghalda, jego pracodawcy.

Może powinienem uciec? Pewnie niedługo i tutaj zajrzy straż miejska... - pomyślał.

Zaduch nocy nie ustępował nawet na chwilę. Pszenica na polach stała spokojnie, nie wzruszona przez nawet najmniejszy podmuch wiatru. W oddali słychać było pohukiwanie sowy, która siedząc na którymś z drzew na skraju lasu zawodziła nieustannie. Hethmund usiadł na ławie przy stodole i skierował wzrok na morze. Na północy majaczyły cztery wysepki z czego jedna, najbardziej wysunięta na północ była największa.

Khelen...kiedy ja tam byłem? Ciekawe co słychać Czarnej Przystani, może w końcu ruszy wydobycie w kopalni...miałbym okazję wyrwać się z tej dziury i zarobić uczciwy grosz...

Niebo nad archipelagiem było bezchmurne, więc można było doskonale zobaczyć to co dzieje się na morzu. Hethmund przez chwilę miał wrażenie, że widzi jakąś mniejszą, ale równie wysuniętą na północ wysepkę co Khelen, jednak to było niemożliwe. Przy dobrej widoczności można było dostrzec tylko południowy brzeg Khelen. To co widział było czymś innym. I do tego rosło w oczach. Po chwili młodzieniec mógł rozróżnić poszczególne kształty, które jeszcze przed kilkoma sekundami zlewały się w jeden obiekt daleko na horyzoncie. Teraz doskonale widział czarne żagle i sylwetki okrętów.

Orkowie... - przemknęło mu przez myśl.

Nie czekając ani chwili dłużej pobiegł obudzić gospodarza.

-Orkowie! Orkowie płyną! - krzyczał wpadając do domu Junghalda.
-C-co...jacy...orkowie?! - gospodarz zerwał się na równe nogi budząc przy okazji żonę.
-Płyną! Trzeba uciekać! Szybko!
-Niech ich diabli...pewny jesteś młody? Że to orkowie? Nie królewskie okręty? - rzucił do Hethmunda gospodarz. Stary mężczyzna z twarzą pooraną zmarszczkami zdawał się niedowierzać słowom parobka.
-Nie. Czarne są, czarne żagle...galery płyną panie Junghald!
-Stara, zbieraj co się da! Pieniądze są schowane pod dechą w kuchni, szybko! - rozkazał żonie Junghald. Porzysadzista kobieta rzuciła się do kuchni zgodnie z nakazem męża i bez zastanowienia zerwała jedną z desek w podłodze, która widocznie służyła za kryjówkę dla oszczędności farmerów. Sięgnęła ręką w szparę i wygrzebała z niej spory mieszek, wypchany monetami.

Młody pracownik zaklął w myślach na widok złota ukrywanego przez gospodarza. Dostawał psie pieniądze za pracę na polu, często pracował za sam dach nad głową i nie mógł liczyć na żadne premie, a jego szef karmił go gadkami o słabych zbiorach i niskich cenach zboża w mieście, co było oczywistym kłamstwem. Miał ochotę w tej chwili rzucić się do gardła staremu dusigroszowi, ale postanowił odwlec ten moment do czasu, aż znajdą się w jakimś bezpiecznych miejscu.

Wybiegli na podwórze, gdzie czekali na nich dwaj inni robotnicy zatrudniani przez Junghalda, obudzeni widocznie wrzawą w domu właściciela. Zdezorientowani i zaspani czekali na wyjaśnienia. Hethmund rzucił tylko okiem na morze. Galery były już blisko wybrzeża Laran. Mimo, że na morzu nie było wiatru, to orkowe okręty zaopatrzone w wiosła nie miały problemu z przemieszczaniem się w takich warunkach.

-Chłopcy, ruszcie się! Na Adanosa, orkowie płyną! - wykrzyczała żona gospodarza.
-O-orkowie? - zająkał się jeden z parobków, ospowaty chłopak z kręconymi włosami. Spojrzał na morze i w mgnieniu oka zrzucił z siebie resztki snu.

Z każdą sekundą galery były coraz bliżej, napędzane mocnymi wiosłami i ogromną siłą orków. Czarne okręty potrafiły przemieszczać się bardzo szybko, zwłaszcza teraz, gdy dzicy najeźdźcy poczuli zew krwi.

-Musimy uciekać do miasta, tam będziemy bezpieczni! - rzucił Junghald.
-A co jeśli orkowie już tam są? Uciekajmy w góry, tam najłatwiej się ukryć! - żona odparła staremu Junghaldowi.
-W góry? Przecież musielibyśmy iść przez las! Jest noc, diabli wiedzą co siedzi w głuszy. Nie widzi mi się być zeżartym przez wilki!
-W piątkę nas nie zaatakują, weźmiemy pochodnie żeby sobie drogę oświetlić. Dziki zwierz się ognia boi, nic nam nie będzie. Szybko, już prawie tu są! - krzyknęła stara gospodyni. -Marlo, Dogan, Hethmund, bierzcie co tylko zdołacie i uciekajmy czym oprędzej!

Nie mając większego wyboru gromadka rolników ruszyła szybko na południe w kierunku lasu i gór. Junghald co rusz oglądał się za siebie bolejąc nad swoim gospodarstwem, które musiał zostawić na pastwę tych włochatych bestii. Puścili się pędem w dół stoku, ku ciemnej ścianie lasu. Wbiegając między drzewa poczuli chłód, który był kojący w ten niezwykle upalny dzień. Oświetlając sobie drogą pochodniami kierowali się dalej na południe. Dookoła nich słychać było zwierzynę, jednak żadne stworzenie nie miało odwagi wyjść poza cień, którego nie oświetlały płomienie. Po jakimś czasie wyszli na niewielką równienę rozpościerającą się u podnóży górskiego masywu w centrum wyspy. Przed uciekinierami była jeszcze długa droga.

-Ej, Wulf, jak myślisz, damy radę wydębić od starego grzyba jakieś fanty?
-A po co mamy go prosić o cokolwiek? Po prostu sobie to weźmiemy. W imię króla! Ha!
-Zamknąć się! Już prawie jesteśmy! Pamiętajcie, łapać młodych, a jakby któryś się stawiał to morde obić i w kajdany. I bez rąbania! Nie mam zamiaru znowu tłumaczyć się naczelnikowi z uciętych łap jakichś zawszonych wsiurów! - dowódca oddziału zrugał zbyt ochoczych podwładnych. Trzej pozostali strażnicy woleli zachować swoje zdanie dla siebie i w ciszy podążali ku farmie.

Oddział strażników miejskich zbliżał się powoli do gospodarstwa Junghalda. Wspinając się piaszczystą drogą na wzgórze nie przeczuwali niczego niepokojącego. Po chwili byli już na miejscu. Dowódca rozejrzał się po podwórzu.

-Junghald! Wstawaj! Pobór! Dawaj tu pachołków!

Grubemu kapitanowi odpowiedziała cisza. Zaniepokoił się. Stary Junghald nigdy nie opuszczał swojej ziemi. Jego parobcy mogli uciec, ale on nie ruszyłby się za żadne skarby ze swojej ojcowizny. Te rozmyślenia przerwał dziki ryk, dochodzący z plaży na północy. Szóstka strażników jak jeden mąż wyciągnęła broń. Zanim się zorientowali zza wzniesienia wyłonili się pierwsi orkowie. Wielkie, małpopodobne istoty uzbrojone w ogromne, prymitywne topory i młoty ruszyły biegiem w kierunku zbrojnej grupy.

Adanosie...przebacz grzechy... - wyszeptał w myślach przerażony dowódca.

Potężny cios młota zmiażdżył mu czaszkę nim ten zdążył się uchylić. Bezwładne ciało padło kilka metrów dalej potraktowane potworną siłą orkowego najeźdźcy. Reszta oddziału padła równie szybko, porąbana jak mięso w miejskiej rzeźni. Orkowie z dzikim okrzykiem świętowali pierwszą przelaną krew. Rozwlekli ciała nieszczęsnych strażników po całym podwórzu, a zabudowania podpalili. Barbarzyńcy zabrali jeszcze co ciekawsze w ich mniemaniu przedmioty z farmy i udali się z powrotem na plażę, gdzie czekała reszta ich współplemieńców. Łuna bijąca od płonącego gospodarstwa oświetliła i tak już jasną okolicę.

Junghald ostatni raz spojrzał za siebie. Wraz ze swoją żoną i parobkami byli już spory kawał za lasem, powoli wspinając się po wzniesieniach w poszukiwaniu kryjówki. Nad koronami drzew jaśniała krwawoczerwona poświata. Stary gospodarz wiedział, że nie ma już do czego wracać. Wszystko co miał właśnie płonie i jest grabione przez te bestie. Miejsce w którym się urodził i w którym chciał umrzeć zamieniało się właśnie w kupę popiołu.

Dwie łzy spłynęły po pooranych zmarszczkami i troskami policzkach starego mężczyzny.


16
Bardzo możliwe, nie znam sie zbytnio na zapiskach dołączonych do modkita z g3 ale takie Złote Wrota czy inne mody do g2 mimo że garściami czerpią z g3, nie zostały ściągnięte przez PB.

A co do tego klimatu o, którym piszesz to CSP już takie coś robią i to od paru lat teamem. Odradzałbym sie w to pakować bo stracisz czas a widzę że masz jakieś skillsy w rysowaniu i pisaniu. Ktoś wcześniej dobrze doradził że mógłbyś to wydać w formie jakiegoś fan fiction albo stworzyć sobie podwaliny pod jakiś konkretny projekt do innej gry.

G3 na bugach stoi, brakuje tam naprawde mase rzeczy by uczynić to ciekawym fabularnie projektem a tworzenie symulatora chodzenia po ładnym świecie też nie przekonuje jakoś zbytnio.

Chodziło mi o przenoszenie modelu świata z G3 na silnik G2, za to można ściagnąć moda, nie o wzmanki o np. Vengardzie jako stolicy w jakimś modzie. CSP to inny temat, bo mimo tego, że zainspirowałem się ich działaniami, to powoli zaczynam wątpić w to czy cokolwiek z tego wyjdzie. Małymi kroczkami zaczynam pracować nad poskładaniem całego lore jakie mamy, czyli: Gothic Der Comic, G1, Sequel, G2 do kupy, tak, żeby miało to ręce i nogi. Lore to straszny burdel, mało co trzyma się kupy, więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Jednak gdy to ogarnę, będę miał solidną podwalinę. Może i szkoda czasu na babranie się w G3, może mało kogo to będzie obchodzić, ale jeśli zainteresuję chociaż kilka tak samo zafiksowanych tym uniwersum osób, to będzie dla mnie ogromny sukces.

17
Abstrahując lekko od tematu. Generalnie pomysł jest wykonalny ale na innych zasadach. Portując content z Genome do Zengina.
https://www.youtube.com/watch?v=7QllMxrClG0

Tutaj przykładowo jakiś zapaleniec to zrobił. Kiedyś miałem do czynienia z siatką tego mesha i wydaje sie on być bardzo pokrewny temu jakie znamy z G2/G1. Czyli jak najbardziej można by uczynić to grywalnym. Ale jak widać zengine nie obsługuje maskowania tekstur, czyli wszystkie przejścia między teksturami otoczenia trzeba by tworzyć ręcznie zmieniając przy tym uvke mesha. No i zmniejszyć w dużym stopniu wielkość całego obszaru do powiedzmy 1/3 całości. Przy jednoczesnej przebudowie historii i jak wspominałeś dobrym pomysłem byłoby reorganizowanie miast z typowo randomowych modularnych pseudowiosek do pełnoprawnych customowych miast i wsi w umiarkowanej ilości powiedzmy 3 i 4.

Z tego co mi wiadomo, taka zabawa jest chyba nielegalna. Zastanawiałem się nad możliwością zrobienia czegoś na wzrór Content Moda, ale bardziej stonowanego, bazującego właśnie na PreAlpha. Może bardziej wykonalne jest w pierwszej kolejności po prostu przerobienie połowy najemników w miastach na zwykłych mieszkańców, wprowadzenie kilku książek rozwijających lore, trochę notatek, zapisków. Nie mam zamiaru tykać się fabuły, bardziej chodzi mi o sam klimat świata.

18
Napisz opowiadanie. Spełnisz się twórczo. Twój plan całkowitego przeobrażenie gothic 3 jest nierealny.  : (

Mam tego świadomość, ostatnio coraz poważniej zastanawiam się nad spróbowaniem sił z opowiadaniami/czymś w stylu gotowych tekstów, może ktoregoś dnia ktoś z odpowiednimi umiejętnościami chciałby je wykorzystać i zaimplementować do gry. Wielka szkoda, że G3 jest tak niewdzięczny w modowaniu.

19
Gdyby udało Ci się sprawnie posługiwać narzędziem "genome" (nie pamiętam dokładnej nazwy) oraz skorzystać z programu, który od jakiegoś czasu jest na wogu. Pozwalającym implementować obiekty do świata. Można by popróbować spełnić wizję "naprawiania gothic 3". Z pewnością jednak projekt powinien być ograniczony do małego wycinka historii. Całość  to zbyt wiele pracy. Np. skupić się na wybrzeżu (które jest dość dobrze odgrodzone od reszty) bądź innym regionie. Ciekawym wyjściem mogłaby tez być próba rozwoju varantu lub Nordmaru. Pracy byłoby i tak mnóstwo  rozbudowaniem świata, historii, dialogów, mechaniki, różnorodności NPC itp... ogrom pracy a zważywszy na nikłą popularność CSP, (ostatni adventowy kalendarz był słaby a poszczególne posty na facebooku miał max 10 polubień) praca taka mija się z celem.

W idealnym świecie chciałbym skupić się w pierwszej kolejności na samych krainach centralnych, postarać się przypisać lokacje o których słyszeliśmy w poprzednich grach do tego co znajdziemy na kontynencie, "przebudować" populację Myrtany, dopisać historię do miast i osad, rozbudować dynastię królewską, ogólnie bardziej zagłębić się w lore. Dużo inspiracji czerpię z G1, G2, a do tego Gothic Der Comic i praca SoulFire i ich Dziejów Khorinis. Dodatkowo marzy mi się by całkowicie podmienić soundtrack na utwory w wykonaniu FangBataranga, który stworzył bardzo klimatyczny soundtrack do serwera mp do Gothica, bodajże Midgard się nazywał. Zawsze miałem duże aspiracje, ale kończyły się zazwyczaj na samych planach. Jedyną rzeczą, jaką mógłbym zrobić sam, to napisanie tony lore dla lokacji, nowych książek itp. Być może udałoby mi się to nawet jakoś zaimplementować do gry. Jednak jeśli chodzi o tworzenie grafiki 3D i 2D odpadam. O ile ten cały "genome" działałby na zasadach chociaż zbliżonych do Construction Seta dla Morrowinda, to sądzę, że dałbym radę zająć się ogólnym designem miast. Jednak to wszystko raczej pozostanie w fazie naiwnych marzeń, bo ilu jest takich świrów którzy chcieliby pomóc w takim kolosalnym zadaniu.

20
Jak tak teraz to czytam to zastanawiam się, czemu Piranie poszły w tę stronę i zamiast 3-4 miast w stylu Khorinis dostaliśmy 9, z czego większość przypomina bardziej zamki warowne albo jakieś grody a nie miasta. Już nie wspominając jak to żałośnie wygląda pod względem gospodarki w porównaniu do G2.

Dokładnie, strasznie słabo to wygląda. Miasta powinny być co najmniej dwukrotnie większe aby wyglądało to sensownie. Do tego każde miasto powinno być otoczone farmami, które by je zaopatrywały w żywność. "Najlepiej" pod tym względem wypada Montera, ale i tak to namiastka tego co widzieliśmy w Khorinis. Bardzo boli ubogość architektury w miastach. Wszystkie domy to jakieś pozbijane z dech klitki, nie ma mowy o żadnym murowanym domu, a co dopiero o posiadłościach dla bogaczy.

Strony: [1] 2
Do góry